poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dwa tysiące kilometrów polskiej podróży.

Tyle wskazał licznik kiedy w końcu wróciliśmy do domu bladym świtem dnia siedemnastego sierpnia roku pańskiego 2014.

Nasza trasa trąciła o Toruń, Łebę, Gdańsk, Malbork i Warszawę. Było wiele atrakcji, moc ekscytacji po których zostało całkiem sporo materiałów filmowych i fotograficznych. Spaliśmy w rożnych warunkach; od koszar wojskowych przez hostele, motele, mieszkania do wynajęcia po własny namiot. Jedliśmy z niejednej miski i talerza wybierając różnej kategorii miejsca stołowania. Próbowaliśmy wszystkiego co było dostępne, właziliśmy wszędzie gdzie było możliwe, gadaliśmy z różnymi ludźmi i obserwowaliśmy różne zjawiska. Niektórym było mało wrażeń więc katapultowali się w przestrzeń powietrzną w kuli uwiązanej na gumkach bungee. Niektórym udało się spełnić jedno z wielu marzeń i choć Stadion Narodowy to nie Camp Nou, to jednak Kryśka pokazał kilka tricków dla publiczności podczas rozgrzewki wywołując aplauz i zachwyt.

Na polu namiotowym okazało się, że jestem jedyną szczęśliwą posiadaczką klamerek do bielizny, których zazdrościli mi inni ;-) albowiem ich ręczniki i garderoba mniejsza sfruwała z linek i ulegała poniewieraniu się wtórnemu. Nauczona doświadczeniem sprzed ćwierć wieku wiedziałam, że zwykła klamerka do bielizny może mieć niejedno zastosowanie i okazuje się być przydatniejsza niż niejeden niezbędnik. Taki malutki przedmiot nie tylko ujarzmia zmoczone kąpielówki i ręczniki ale całkiem skutecznie potrafi być przenośnym wieszakiem do małej latarki lub ściereczki kuchennej. W naszym ekwipażu zabrakło jednak jednej rzeczy - stolika turystycznego, którego nie kupiliśmy razem z namiotem, materacami, śpiworami, fotelami turystycznymi. Na polu namiotowym były co prawda stoliki i ławy dostępne ale nie wszystkie dały się przenieść w pobliże naszego namiotu. Stolik oraz małą płytę grzewczą trzeba dokupić na przyszłość.

O wszystkich miejscach napiszę wkrótce jak tylko ogarnę rzeczywistość zastaną w domu i przywiezioną w walizkach. Póki co wysypuję bałtycki piasek z kieszeni spodenek i zabieram się za smażenie naleśników na obiad.

Pozdrawiam serdecznie :-)

8 komentarzy:

  1. Czekam na relację i fotki .

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że już jesteś. Już mi niebiesko przed oczami się robiło od ciągłego zaglądania na Twój blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najpierw będzie piernikowo ale potem znowu błękitnie :)

      Usuń
  3. Tez czekam na opis :)
    A jak jest z bezpieczenstwem na polach namiotowych?
    I z cisza tzw nocna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkaliśmy na jednym z droższych pól namiotowych, było sporo ludzi z zagranicy, dużo rodzin z malutkimi dziećmi, teren ogrodzony,zamykany i oświetlony. Nikomu nic nie zginęło, nikt obcy nie błąkał się po terenie. Cisza nocna była respektowana przez wszystkich. Jedynym wyjątkiem byli młodzi imprezowicze spod W-wy, którzy wracając z dyskoteki świtem zapomnieli, że nie są sami. Mąż im szybko przypomniał :) Obok, na drugim polu był zlot motocyklistów, grali rock i metal do 23.00 co akurat nam się bardzo podobało, bo zagłuszali echa weselnych kawałków puszczanych w knajpie zza rzeki.

      Usuń