Czułam się jak u siebie, bo widok z okna jakby żywcem wyjęty z okolic rodzimego potoku Kowaniec. Biało i śnieżnie czyli tak jak powinno być o tej porze roku. Mrozik właściwy.
Restauracje nie zdzierają z klienta i są nawet takie, które honorują kartę dużej rodziny. Góry jak góry, wypukłe, gorcopodobne, swojskie :)
Wypukłości widoczne :) To nieratrakowana część stoku.
Na widok stoku po prostu otworzyłam japę a Pan Gryzoń zaczął ronić łzy gorzkiej rozpaczy ponieważ z powodu kolana ma zabronione wszelakie aktywności fizyczne. Stok Laworta oprócz słusznej długości i nachylenia (ma homologację FIS na slalom i slalom gigant) oferował przestrzeń, którą okiem sokolim nie zmierzysz ;-) Ilość narciarzy była powalająca - mnie powaliła na kolana w dziękczynnych pokłonach za ich znikomą liczbę. Kupiłam sobie karnet na 2 godziny za cztery dychy i zjechałam jednym ciurkiem, bez przerw na oczekiwanie w kolejce do kolejki, dziesięć albo jedenaście razy (z tej radochy licznik mi się zaciął) po czym przyszedł czas na refleksję. A refleksja była prosta i bynajmniej nie dotyczyła mnie lecz ludzi z Polski zwanej u nas ceprami. Po co Wy obywatele tak się napinacie na te Zakopane i Białki? Żeby sobie postać w gigantycznych korkach na zakopiance kilka godzin, żeby tłoczyć się w kolejkach do kas po karnety a potem w następnym ogonku do wyciągu? Czy też po to, żeby się po prostu ponapawać skondensowanym smogiem podhalańskich dolinek? Mając do wyboru Bieszczady czy Podhale w życiu nie przyjechałabym na narty do siebie. Koniec refleksji.
Wyjeżdżam.
Patrzę w dół i mam ochotę lecieć!
Patrzę w bok, a tam...
...ustronne miejsce dla tych, którzy mają ochotę na loty innego rodzaju ;-)
Na drugi dzień nie byłam już w stanie zjechać więcej niż 7 razy :D Narciarzy było może deczko więcej bo pogoda się poprawiła (przestało zacinać wiatrem) i nawet jakieś zawody na stoku były organizowane czego nawet nie dało się odczuć, bo stok jest szeroki.
Ustrzyki Dolne w szczycie sezonu to miasto duchów. Turystas jak na lekarstwo. Wszędzie przestrzeń, wszędzie parking z dostępnymi miejscami. Co jest? myślę sobie, co się dzieje. Nie do wiary po prostu, chyba wszyscy siedzą w Zakopcu!
W takim razie my za rok pojedziemy znowu w Bieszczady! Nie żeby mnie góry zachwycały jakoś specjalnie, nie! Zachwyca mnie brak turystas :D
A tu już zdjęcie z piątkowej zakopianki czyli z dnia 10 lutego. Jechałam rano "pod prąd" a wieczorem wracałam na tyle późno, że uniknęłam stania w korku.