czwartek, 29 stycznia 2015

Bałtyk.

Unoszę się leniwie, nie walczę z falami, płynę. Woda obejmuje mnie pieszczotliwie i pozwala widzieć wszystko zarówno z brzegu jak z jej powierzchni. Ludzie spacerują brzegiem, niebo zaciągnięte chmurami poszarzało swoje odbicie w toni. Nie wieje wiatr, powietrze ani drgnie. Mewy zataczają podniebne kręgi bezgłośnie. Ciemne falochrony pokrywa jaskrawozielona narośl. Widzę dokładnie jak jej  pasma falują z pasmami moich włosów.

Ostatni raz kiedy śnił mi się Bałtyk był to sen pełen strachu. Trzymałam za rękę najmłodszego syna i szliśmy wzdłuż brzegu. Woda wściekle uderzała skłębionymi falami o brzeg wyrywając nam spod stóp piasek. Na plaży piętrzyły się strome wydmy w niesamowitych i nienaturalnych kształtach grożących zawaleniem. Woda była lodowata i wiał wściekły wiatr. Ściskałam rękę dziecka bojąc się, że porwą mi go fale.

Dzisiaj obudziłam się bardzo zrelaksowana z niemałym żalem, że to już koniec tej miękkiej i przyjaznej toni. Nie przywiązuję wielkiej wagi do snów, nie tłumaczę ich znaczenia, po prostu je lubię. Ten dzisiejszy sen przypomniał mi tamten poprzedni z taką wyrazistością jakby to jego właśnie śniła. Może przez to, że był zupełnie inny?

Przyznam się, że miewam różne sny. Od obyczajowych po science fiction. Nigdy jednak nie miewam koszmarów czego i Wam życzę :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Filmy.

Długie wieczory, póki co, nie odpuszczają, więc trochę się tego uzbierało. Nie napiszę czy polecam czy nie, każdy kieruje się swoim gustem, mój jest taki trochę jak u Tarantino- oglądam dużo, można mieć wrażenie, że to co popadnie, ale... Ale nie, kieruję się pewnymi wytycznymi: nie znoszę komedii romantycznych, uwielbiam filmy niszowe odnoszące sukcesy na festiwalu w Sundance, kino europejskie stawiam wyżej niż amerykańskie produkcje, nie wciągam się w seriale o liczbie odcinków większej niż 13, nie unikam kreskówek, przestarzałych filmów czarno-białych. Myślę, że wśród tego co zaprezentuję znajdziecie coś dla siebie :)



Obejrzane rodzinnie:












I tylko we dwoje:


















Polecony przez Navijkę



I całe mnóstwo innych, które już zapomniałam ;-)

A ten mi się właśnie przypomniał, bo wart obejrzenia:

piątek, 23 stycznia 2015

Byle do ferii.

Odliczamy dni. Półrocza kończą się różnie w szkołach naszych synów. Gimnazjum z podstawówką w tym tygodniu a liceum dopiero przed feriami, które u nas zaczynają się od 16.02.  Planów na zimowy wypoczynek nie posiadamy żadnych. Pewnie kilka razy wymkniemy się na narty, basen może do kina. Póki co marzymy wszyscy, żeby dociągnąć do tych upragnionych 2 tygodni luzu.

Dorsze dziś będą na obiad. Takie prawdziwe z morza a nie z mrożonki. Pewne prywatne przedsiębiorstwo wysyła  do nas świeżo złowione ryby z Bałtyku. Cena nie jest niska, bo 3 kg filetu z dorsza kosztuje 125 zł, ale... Smakują bosko, nie to co rozmrożone trociny z glazury. Jak to jest, że im się opłaca gnać auto na drugi koniec Polski cyklicznie, pakować te rybki elegancko w styropianowe pudełka wypełnione lodem, a sklepom rybnym nie opłaca się sprowadzać do nas świeżego towaru? Jedynymi sklepami gdzie mogę kupić świeże ryby morskie są Biedronka i Alma.

Koło 18.00 potrzymajcie mnie za rękę, co? Idę do dentysty, po raz pierwszy w życiu ze strachem...

wtorek, 20 stycznia 2015

Imię zagadka.

Moja kuzynka ma bardzo popularne, by nie rzec pospolite, imię żeńskie. Ona nosi je jako pierwsze ja jako drugie i jest git. Mało kto jednak zwraca się tym imieniem do niej, a już jej przyjaciółki na pewno nie. Będąc kiedyś na grubszej imprezie przedstawiła się pewnemu facetowi niezbyt wyraźnie. Skonfundowany biedaczek chcący zaczepić moją kuzynkę wolał się upewnić czy dobrze zrozumiał jej imię. W tym celu zagadał do jednej z jej przyjaciółek.

- Słuchaj, czy ja się przesłyszałem czy czegoś nie dosłyszałem...
- Ale w jakiej sprawie?
- No ta wysoka dziewczyna, jak ona ma na imię?
- Heśka.
- Heśka? Ale, że jak? Od jakiego imienia to jest?
- No jak to, nie wiesz? Przecież to Hesława.

Oczywiście dał się wkręcić i pewnie do dzisiaj przekonany jest, że tamtego dnia poznał fajną dziewczynę o bardzo niespotykanym imieniu.

Tak, tak. Ja sama byłam kiedyś Melą, ale to jest już zupełnie inna historia :) Czy wiecie jakimi imionami są zdrobnione panny Dulskie; Hesia i Mela? bo Felicjan własnie poszedł na kopiec, Zbyszko nie wrócił jeszcze z imprezy a pani Dulska pieniędzmi od kokoty opłaca własnie tegoroczny pit.

piątek, 16 stycznia 2015

Cmentarz noworoczny.

Jedyny cmentarz w moim mieście już wkrótce dostanie nazwę "starego cmentarza" ponieważ w zupełnie innym miejscu ruszyły prace pod nowy cmentarz ubiegłej jesieni. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że żadne z nas nie będzie pochowane przy boku rodziców lecz właśnie na tym nowym. Nie stanowi to dla mnie istotnego problemu. Miejski cmentarz był dla mnie zawsze obcym cmentarzem. Dopiero od dekady spoczywają na nim moi bliscy. Zawsze trochę rozczulał i trochę śmieszył mnie zwyczaj strojenia grobowców w choinki. Czy i u Was stosuje się takie ozdoby?


W ogóle to cmentarz jest jakby chaotyczny. Szczególnie w rozkładzie tych najstarszych kwater. Nie tylko grobowce stoją do siebie w różnych kierunkach a także rożnymi stronami względem ścieżek pomiędzy nimi. Mało tego, kiedy wydaje ci się, że już wszystko zaplanowane zostało w jakiejś alejce we względnym porządku, nagle możesz nadepnąć na ziemną mogiłę (znacznie zadeptaną zresztą przez lata) która jest położona w centrum tejże alejki. Jako dziecko biegając pomiędzy pomnikami z koleżankami zawsze odnosiłam wrażenie, że na tym cmentarzu kopano groby na ser mater (tj zupełnie jak się komu podobało). 



Niewątpliwie ma to swój niepowtarzalny urok i zapewne nie zostanie powtórzone przy wytyczaniu nowego cmentarza, który prócz alejek pod linijkę na płaskim kawałku gruntu będzie miał także ponoć kolumbarium, co przypuszczam, nie uczyni go bardziej malowniczym niż ten położony na brzyzku za Dunajcem.

Myślę, że chaotyczność tego istniejącego już cmentarza to rekompensata za nadużywanie tych samych imion przez mieszkańców miasta. Dzisiaj pozwoliłam sobie na dłuższy spacer między nagrobkami i starałam sie przy tym wyłowić jakieś interesujące i niecodzienne imiona. Wśród męskich nie było co szukać, no może poza wujkiem Feliksem, bo tego imienia nie wypatrzyłam nigdzie indziej. Za to z osobliwych i rzadkich imion żeńskich udało mi się dostrzec takie jak: Apolonia, Rozalia, Luba i Eleonora.

Na nowym cmentarzu może być pod tym względem znacznie ciekawiej. Obfitość żeńskich odpowiedników imion męskich (Władysława, Antonina, Stanisława, Józefa, Bronisława - bardzo popularne na Podhalu w czasach powojennych) zastąpią Maje, Bianki, Aurelie, Ksenie itd. Zaświadczy to o kolejnych przemijających modach jak Darki i Jarki i Konrady z lat 70tych. W imionach męskich obecnie jest chyba większy nawrót do imion starych niż w żeńskich, ale może mam tylko wrażenie takie...


Zagadkę z poprzedniego posta zobowiązuję się rozwiązać  na fotografii jak tylko "lodówki" zostaną zdemontowane :)

Pozdrawiam :)

piątek, 9 stycznia 2015

Zagadka z cudzego podwórka.


Mieszkam w niewielkim oddaleniu od tego miejsca. Kiedy synowie byli mali nazywali tę ulicę "naszą uliczką" mimo, ze nie mieszkamy przy niej. Przez  te 17 lat spacerów wózkowo-rowerowo-nożnych zapoznaliśmy się z mieszkańcami tej uliczki i z ich upodobaniami. To tutaj mieszka Pan Indyk, którego w końcu zapytaliśmy się jak ma na imię i chociaż wiemy, że Marian, to nadal mówimy Pan Indyk (od lat hoduje kury i indyki w swoim ogródku).  To tutaj znajdują się "lodówki", które na początku swego istnienia wcale nie kojarzyły się moim dzieciom z lodówkami.


Ale właściciele tej działki wykazują się ciągle rosnącą inwencją i kreatywnością i od kilku dobrych lat "lodówki" na stałe zdobią ten ogródek.

Co jest w nich trzymane? Spróbujcie zgadnąć a ja w nagrodę obiecuję Wam zdjęcie z ujawnieniem zawartości "lodówek" :)

środa, 7 stycznia 2015

Nowa nadzieja.

W pierwszym dniu Nowego Roku, w środku zimy śnieżnej i mroźnej, sfrunął mi z sufitu świeżo wykluty motyl. To nic, że pospolity bielinek kapustnik, to nic że szybko stracił życie. Wydał mi się radosną i dobrą wróżba, bo świeciło słonce i pachniała kawa, w domu byli wszyscy najważniejsi dla mnie ludzie.

Dla mnie każdy dzień zaczyna się takim wykluciem nadziei. Że będzie to dobry dzień, pełen pracy ale też drobnych przyjemności. Jak każdy mam swoje problemy, z którymi nie zawsze umiem sobie poradzić i bywa ciężko, ale poranne otwarcie oczu na świat jest pełne blasku świata choćby chmury zakrywały niebo a mróz sięgał -20 stopni, tak jak dzisiaj.

Poprzedni rok nie przyniósł jakichś spektakularnych wrażeń i przeżyć ani też mega sukcesów dla mnie a mimo to był rokiem dobrym i bardzo ważnym. Niektóre wydarzenia zaskoczyły mnie niezmiernie i chociaż  niosły różny ładunek emocji, jak z budowy atomu, to uznaję, że nic nie stało się ot tak sobie - we wszystkim widzę jakiś sens i dziękuję, że mogłam w tym uczestniczyć.


Wkraczam z nadzieją w każdy dany mi dzień czego i Wam życzę.