Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elif Safak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elif Safak. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 marca 2015

Książki i filmy.

Ponieważ byłam przymusowo uziemiona przez chorobę, to sobie poczytałam. Dokończyłam szybko ulubionego pisarza ostatniej dekady czyli podarowanego Amosa Oza.


To książka o życiu ludzi w jednym z izraelskich kibuców. Wśród sztywnych zasad kibucowego rygoru kwitnie wiele intryg i plotek a mieszkańcy okazują się być ludźmi takimi jak my; pełnymi ułomności i doskonałości. Z początku drażniła mnie narracja w pierwszej osobie liczby mnogiej - wydawało mi się, ze oprowadza mnie po tej historii kustosz muzeum, może to było zamierzone? Tak czy siak zabrałam się za tą książkę tuż po przeczytaniu "Ksiąg Jakubowych" Tokarczuk i szczerze cieszyłam się kontrastem wieków pozostając nadal wśród Żydów i ich dylematów.

Okres wysokiej gorączki przetrwałam dzięki niezawodnej Anastazji Kamieńskiej, która zawikłana w zawodowe i pozazawodowe układy próbuje ich definitywnie nie zerwać prowadząc swoje śledztwo.

Potem połknęłam cienką, krótka lecz bardzo intensywną jeśli chodzi o wspomnienia człowieka zamkniętego w warszawskim getcie jako mały chłopiec. Wspomnienia Alexa świetnie pokazują, że w przedwojennej Polsce panowały bardzo mocne antysemickie nastroje. Tak były one nasilone, ze chłopak, wówczas dwunastoletni, poczuł wielką ulgę kiedy Niemcy utworzyli getto w stolicy... Wspomnienia Alexa to jedna wielka próba odpowiedzi na pytanie kim wtedy byłem skoro nie byłem Żydem z diaspory a tylko chłopakiem próbującym przeżyć.  Ogromna samokrytyka, dogłębna próba rozeznania się w tym co się czuło i z kim się utożsamiało dziecko żydowskie w wojennej pożodze.


W międzyczasie zamówiłam internetowo książkę, którą mi polecano kiedyś jak tylko wyszła spod prasy drukarskiej. Polecano z zachwytem.


Historia splatania się losów Turków i Ormian. Przeszłość odciska zawsze ślad na teraźniejszości czy to trwa 20 lat czy pół wieku. Próba opisania stosunków panujących w rodzinie. Próba, bo miałam wrażenie, że pisarka ciągle ślizgała się po wierzchu nie doprowadzając nas do meritum. Ale pewnie tak to miało być, efekt uboczny prowadzenia czytelnika w głąb ludzkiej natury jest bardzo przyjemny do pochłonięcia. Książka ma wszystko co powinna mieć by dobrze się sprzedać; jest seks, wódka, rock'n'roll oraz śmierć. Przeczytałam bez zachwytu, a co gorsza, bez emocji i bez cienia zadumy choćby nad jednym zdaniem z tej historii.

A kiedy doszłam do pozycji siedzącej w moim chorowaniu pojawił się czas na filmy.


"Moje pieczone kurczaki", stary film ale nie widziałam wcześniej. Uchwycone zwykłe - niezwykłe życiowe sprawy współczesnych Polaków. Poszukiwanie miejsca na świecie, pracy, domu i siebie samego w zwykłej codzienności. Poszukiwanie kontaktu z drugą osobą. Mnie się podobał, ale wiadomo, ja lubię inne kino.



A "Niewiniątka" tak mnie zaskoczyły! Film prowadzony na początku lekko z elementami komedii przeradza się w dramat i alienację głównych bohaterek, by nie dążyć do hollywoodzkiego happy endu! W latach 60tych skazało to film na zupełne fiasko lecz aktualnie ogląda się go bardzo fajnie choć dialogi wydają się być momentami patetyczne. Audrey - wiadomo, miód dla oczu :)  Shirley pokazała w tym filmie swój świetny warsztat dramatyczny.



Dlaczego film o Kuklińskim nie jest filmem o Jacku Strong'u? Bo nie jest. Pasikowskiemu zachciało się mieć bohatera z historycznym odniesieniem. Nie jakiegoś tam Wolfa czy Franza, nie anonimowego wieśniaka wykopującego macewy z drogi. Chciał mieć człowieka z tamtych lat a człowiek był tylko jeden. Pamiętam  Kuklińskiego przez pryzmat "sprzedał się Amerykanom" wśród dymu papierosowego na imprezach rodzinnych po uwolnieniu z horroru stanu wojennego. Kukliński i Popiełuszko obracani byli wtedy w większości polskich domów na wszystkie strony. Jeden jako zdrajca, drugi jako bohater. W tamtych latach Kukliński nie mógł być bohaterem, przecież pracował do Ruskich - z samego założenia bohaterstwo mógł mieć tylko ksiądz. W tamtych dniach wszystko było czarno-białe i taki jest film Pasikowskiego, nie ma w nim miejsca na szarości.