Dzień Dziecka. Całe sprzątanie zrobiłam sama. Zdjęłam z nich wszystkie obowiązki, które nakłada każda sobota (synowie sprzątają sami cały dom co tydzień). Byli oczarowani. Na obiad podałam własną pizzę, ich ulubioną, byli zachwyceni. Na deser dostali lody śmietankowo-czekoladowe, byli wniebowzięci.
- A teraz słuchać uważnie- trzy pary oczu wlepiły się z intensywnością- tak ma wyglądać Dzień Matki w przyszłym roku. Nie chcę prezentu. Ma być posprzątane i gotujecie obiad z deserem. To będzie najlepszy prezent.
Wątpię czy zapamiętają :D
Ja ucieszona niespodziewanymi odwiedzinami M :)))
Brnę. Przez zaspy, zawieruchy i wiatr w oczy przymyka mi powieki. Tak jest co wieczór. Walczę usilnie ale odpadam, robi mi się ciepło i chociaż podobno jest to symptom zamarzania, zasypiam. Co dziwniejsze budzę się co rano a po śniegu ani śladu. Tylko jakaś bardzo gruba książka leży na podłodze. Tytuł sugeruje, że to "Czarna księga" ale raczej na białym papierze pisana, to pamiętam dokładnie mimo śpiączki. Może temu ciemność widzę tuż po jej otwarciu, czyżby sugestia autora? Przyswoiłam Ataturka, na resztę nie mam miejsca w głowie, a Ruya jak się zgubiła tak jej nie ma i mimo paru chwil humorystycznych czuję się duszona przez wonne pachnidła orientalnego Franza Kafki. Nie przebrnę tej śnieżycy, to już wiem na pewno. Termin biblioteczny upływa, wyjazd urlopowy na karku, farewell czy gule gule! jak się żegnają Turcy. Totalne rozczarowanie mimo wrodzonej sympatii do przydługich wywodów, opisów i wtrętów.
Na szczęście z prawdziwa przyjemnością przeczytałam "Fabrykę muchołapek". Może dlatego, że chodziłam po mieście króla Chaima Rumkowskiego? Umiałam ogarnąć akcję i jej implikacje. No nie wiem... Nie wiadomo czy Rumkowski zginął w Auschwitz, a pisarz umiejętnie i sugestywnie przedstawił alternatywne dzieje po likwidacji łódzkiego getta.
Zalewamy Was tam na dole? Jakos mi się wierzyć nie chce, że gdzieś w Polsce świeci słońce... Skopiowałam żelazny jadłospis. Wisząc na lodówce dodaje mi otuchy, że tam na południu cieplej, widniej, słonecznie. Pozwala uwierzyć, że przetrwamy te niecałe 3 tygodnie.
1. spaghetti
2. kotlet drobiowy, ziemniaki , mizeria
3. naleśniki z jabłkami
4. kurczak w sosie pomidorowym, makaron, surówka
5. zupka chinka/ grill wieczorem
6. makaron z serem/ wypad do mariny
7. tortilla
8. kurczak z sosem pieczarkowym, ryz, surówka
9. naleśniki z dżemem/ grill wieczorem
10. spaghetti
11. zupka chinka/ pizza w porcie
12. to co w pt 2
13. cevapcici, ryż surówka
14. ryż z jabłkiem/ kalmary w marinie
15. Budapeszt i jego oferta gastronomiczna
Właściwie nie musiałabym go pisać, bo wyuczony na pamięć, ale zawsze dobrze jest zerknąć na lodówkę pisząc listę zakupów :)
Byliśmy w teatrze." Boeing, boeing" kolejna dawka śmiechu z Teatrem Bagatela. W ręku mam już wejściówki na "Tango" - nie wiem czy nadrobię 40 lat niechodzenia do teatru ale się staram ;-) No i oczywiście występ Kołka na niedzielnym Dniu Dziecka w naszej parafii.
Zdjęcia okładek książek ze strony http://lubimyczytac.pl/