Wybrałam sobie ostatnio dwie pozycje. Zupełnie różne. Gretkowską, bo wiedziałam już gdzie stoi w bibliotece ;D I Pilcha, bo okazał się być odstawiony na półkę ze starociami a książka z 2013 roku.
Recenzję tej książki przeczytałam wieki temu. Że Gretkowska majstersztyk a Pietucha blado. Że Manuela klasa a Piotr przeciętność. No cóż mam swoje zdanie. Owszem część Gretkowskiej jest dosadna z momentami obsceniczności jak dla delikatnego odbiorcy, którym niestety nie jestem. Historia Ewy, która wcina się trójkątem Wenery w niespójny ale stabilny i wygodny związek dużo starszego malarza i jego wieloletniej partnerki. Ewa spadła z drzewa, spadła na kamyczki, pobiła se cycki - taki koniec - obolała dusza bo malarzowi rodzi się dziecko, którego matką nie jest pramatka.
Druga część także trójkątna. Też z przypadku, zrządzenia losu czy impulsu, którym kierowany jest dojrzały facet żonaty-dzieciaty. Wydaje mi się, że Pietucha przeniósł na karty częściowy ciężar własnej winy, który pewnie czuł rozstając się z poprzednią partnerką, z którą ma tak jak bohater powieści dwóch synów. Może i była ta część przewidywalna, ale świetnie pokazała, że do zdrady nie trzeba popsutego związku, nie musi być zwalania winy "bo on, bo ona" - wystarczy moment w czasoprzestrzeni i lekkie zmatowienie stałego związku. Pietucha mnie wzruszył, naprawdę, do łez. A ponieważ wcześniej czytałam "Europejkę" Gretkowskiej, to automatycznie znalazłam wiele połączeń między tymi dwoma formami pamiętnika i powieści. "Europejka" była pisana równolegle ze "Scenami" i cieszyło mnie znajdowanie korelacji takich jak choćby nowe perfumy Ewy :)
Sigła - Wisła, cudna i obfitująca w prawdziwy kalejdoskop postaci miejscowość. Pilch opowiada jak mało kto, jak moja babka lecz przy większej ilości odgałęźników, odnośników, dygresji, detalicznych spraw a bogato i suto tak jak to drzewiej bywały szlacheckie stoły zastawione. Nie czytałam tej książki szybko. Szkoda mi było! Dawkowałam cienką stróżką by starczyła mi na jak największa ilość wieczorów. Cedziłam po kilka/kilkanaście kartek żałując, że to i tak za szybko, zbyt pochopnie a potem będzie żal. I był, chociaż historia zaginionej Oli tak naprawdę była jedynie pretekstem do snucia siglańskiej opowieści, to pięknie zbudował Jerzy tym pretekstem nastrój niepokoju i podejrzeń. Czytając, chciało mi się z książką lecieć pieszo do Wisły i wdrapać się na Czantorię by z jej szczytu czytając bacznie obserwować okolice, bo nuż wyszedłby z fary Pastor Mrak albo cudotwórca Fryc Moitschek pocztowy doręczyciel... ech chciałaby dusza do nieba, raju, ale póki co musi zrozumieć że życie nie wieczne ;)
A trzecią przeczytałam do spółki z czwartą troszkę wcześniej. Ta akurat nie o Polsce, nie o Polakach ale napisana przez Polkę :) Z tyłu notatka od autorki "piszę powieść jakbym sobie opowiadała bajkę" czy jakoś tak. Faktycznie opowieść ma fantastyczne wstawki, frapujące i nieoczekiwane sytuacje. Jak Pilch twierdzi w "Demonach" - w Boga samego nie da się rady wierzyć, można wierzyć w słowo boże, jeszcze łatwiej wierzyć w księgę, ale w Boga nie sposób". Tokarczuk wysyła swoich bohaterów w podróż do miejsca gdzie Księga jest przechowywana.. Idąc wedle wskazówek tajnej i niezbyt jasnej mapy podróżnicy w końcu docierają do punktu przeznaczenia, ale czy docierają tam ci, którym najbardziej na tym zależało? To już przeczytajcie sami. Piękna bajka dla dorosłych :)
Cały czas powieści, to chwila oddzielająca głównego bohatera od śmierci w wypadku samochodowym. Czyli tak zwany "film zycia" przelatujący podobno w takich przypadkach przez głowę (osobiście doświadczyłam zupełnie czegoś innego w podobnym, krytycznym momencie życia). I jemu tez przelatuje całe życie. Swoje i rodziców, szczegółowo i wiernie oddane realia czasów komunistycznej Polski. I lawirowanie pomiędzy dogodnościami życiowymi. Być jak chorągiewką na wietrze, to porównanie celnie oddaje charakter głównego bohatera, który powiela schemat życia ojca o czym z zaskoczeniem przekonuje go wspomnienie pogrzebu. Nie jestem pewna czy ludziom film życia tak szczegółowo przesuwa się przed oczami, ale podobno nasz mózg ma nieograniczone możliwości. W każdym razie książka jest ciekawym przekrojem czasów minionych.