Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaśnie pan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jaśnie pan. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lipca 2015

Dwa tygodnie nadmorskiej laby.


Stare miejsce, starzy znajomi, znana gorycz wody i smak białego chleba. Całkiem sporo nauczyłam się tego chorwackiego z doskoku przez te dwa miesiące przed wyjazdem. Sporo już umiałam ale nadal najlepiej rozumiem jak ktoś mówi do mnie DRUKOWANYMI literami :D Pan Gryzoń trochę złościł się kiedy zamiast szybko i sprawnie załatwić sprawę po angielsku ja brnęłam w swoją niepewną jeszcze umiejętność np w sklepie.

Pierwsze zdjęcie przedstawia plażę podczas wiejącego po burzy dość mocnego wiatru. Ponieważ był to jeszcze czerwiec sami Chorwaci uznali ten dzień za zimny i nienadający się na plażowanie (26 stopni) więc na plaży byliśmy sami przed południem a po południu dołączyli do nas Niemcy w pełnym obstalunku (my dzielnie znosiliśmy burę (to chorwacka nazwa wiatru bora) - rodzaj niezwykle porywistego, zimnego wiatru od lądu- w kostiumach plażowych, zaprawieni wiatrami znad Bałtyku).

Drugie miejsce to "nasza" knajpka na końcu plaży. Pewnego dnia Pan Gryzoń wypadł nagle spod palmowego parasola i wrzeszcząc "rekiny!" wzbudził niezłą sensację. Nie zważał zbytnio na to, że większość ludzi krzyczała "delfiny!", ot zrobił psikusa własnemu potomstwu pławiącemu się w morzu :) Faktycznie widzieliśmy stadko 6-7 delfinów skaczących rytmicznie jeden za drugim. Właścicielka knajpki powiedziała, że rano baraszkowały one całkiem blisko brzegu popisując się swoimi sztuczkami. Oczywiście nie miałam aparatu a w gorączkowym ferworze zapomniałam nawet robić zdjęcia telefonem. Pierwsze, prawdziwe, dzikie delfiny - fajny prezent na dziesiątą rocznicę pobytu na wyspie Pag :)



Plażing, smażing, leżing i nicnierobing dwóch tygodni szybko minął. Wróciliśmy w piątek a już w sobotę byliśmy gośćmi w hotelu "Bania" na jubileuszu 25 lecia pewnej firmy, na który właściciel przyjechał takim właśnie autkiem, chwaląc się, że dystans z Krakowa do Białki pokonał w 1h15min bez użycia sygnału. Impreza była bardzo udana i zakończyła się następnego dnia pobytem na termach, za którymi nie przepadam ale jak dali to brałam :)


Podczas dwóch tygodni przeczytałam dwie książki.

"Jaśnie pan" poszedł na pierwszy ogień. Podgrzewana chorwackim słońcem i tak gorąca intryga została dosłownie połknięta przeze mnie w momencie. Cabre umie zrobić właściwy użytek ze słów. Czytelnik przebija się bezboleśnie kilka stuleci wstecz by podglądać życie ówczesnych ludzi, od wielmożów po zwykłe posługaczki, wszystkie postaci są krwiste i wyraziste. Czasami podglądamy czytając, czasami plotkujemy, i z czasem wychodzi na jaw wiele niecnych i zaskakujących meandrów życiowych tytułowego jaśnie pana. Jedynym minusem tej powieści są wulgaryzmy, których jakoś nie umiem zbytnio zaakceptować w powieściach, zwłaszcza jeśli są one skumulowane.


Przez "Jeźdźca miedzianego" przebrnęłam głównie siła woli i dlatego, że nic innego nie zabrałam na wakacje. Lepsza byle jaka książka niż czytanie w kółko etykietek na piwie ;-) Naprawdę nie miałam pojęcia, że nadal pisywane są ekstatyczne powiastki dla pensjonarek. Jedynymi dobrymi momentami były historyczne fakty podawane w króciutkich opisach. Książka zdecydowanie dla wielbicielek/wielbicieli prozy spod znaku harlequinów. Nie zachęciłam się do przeczytania jakiejkolwiek kontynuacji.

A teraz mam spotkanie z noblistką :) Pozdrawiam :)))