czwartek, 27 czerwca 2013

Pozdrawiam.

Z ciepłej chorwackiej plaży. Doszły nas słuchy, że w  Tatrach swieży śnieg. Hmmm, standard ostatnich kilku lat.
Na rozgrzewkę zdjęcie świeżo z aparatu.

Moje prywatne Bali albo inna jakaś Kostaryka ;-)



Pozdrawiam  gorąco :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Liberté-Égalité-Fraternité

albo śmierć z przejedzenia czekoladkami "Merci" - tak podziękuje mi, czyli koniec roku szkolnego :)


Wolność się już czuje. Znoszone japonki zastąpione nowymi. Sandałki moje wiekowe, dziewięcioletnie popuściły paski tuz przed  krakowskim występem Kołka w niedzielę. Na szczęście było to już po wizycie w sklepie sportowym na "de" i zakupie, więc sandałki poszły do kosza, a ja w klapkach poszłam na wieczorną mszę świętą, bo innych butów na podorędziu nie miałam. Muszę przyznać, że Krakusy biły góralom brawa aż ręce puchły :)))

Równość, czyli dzielenie owych dziękczynnych czekoladek każdemu po tyle samo ( mamo, niech bierze różne smaki, nie te same!). Paznokcie niejednakowo ale za to wakacyjnie pomalowane. Pralka równo 3 prania dziennie obskakuje, a mnie równo 3 kosze wypchały się wiktuałami na wakacje.

Braterstwo. Oni właściwie zawsze mieli. Ja nabywam. Siostrzaność nabywam względem coraz częstszych odwiedzin koleżanek Puchatego (sic! rok temu wykrzywiał paszczę na hasło "dziewczyna" a teraz ojciec poważnie zastanawia się nad przebudową domostwa, żeby syn miał gdzie prowadzić życie towarzyskie). Razem żeśmy wczoraj z radością wsunęły pół placka z truskawkami (ta pierwszą połowę zjadłam raczej sama...), zapiły kompotem z ubiegłorocznych wisien i poprawiły lodami z musem truskawkowym :)

Zdezelowane długotrwałą porą deszczową irysy ustępują słodkim piwoniom, które w tym roku obsypały się niebywale ciężkimi, wielopąkowymi kwiatami. Ich cukierkowo-różana woń zapowiada początek lata. Wobec tego piję trzecią kawę, bo przecież noce teraz będą najkrótsze i w ogóle czy warto kłaść się do łóżka kiedy zrobiło się nareszcie ciepło?

Pozdrawiam słonecznie :)

czwartek, 6 czerwca 2013

O takiej jednej, co poszła na wojnę.

Pod kołdrą. Jest koniec wakacji, moje sześć lat nadal boi się spać w samotności, więc siedzi pod kołdrą. Poci się przy tym obficie, bo "lato było piękne tego roku" co nawet przeciągnęło się łaskawie ciepłem w stronę jesieni. Moje sześć lat czuje się jak w kanale pod Mokotowską (taka ulica w Warszawie). Nie dość, że jest mokre, to zaczyna czuć zapach. Właściwie smród. Woń własnego strachu. Nad blokiem przelatują kolejne samoloty. Nisko jakby gotowały się do zrzutu. Włosy oblepiają sześcioletnią czaszkę, w której kłębią się chropowate, czarno-białe zdjęcia, pełne wybuchów i niemych krzyków przerażonych ludzi. W mokrych uszach ciągle dźwięczy huk wybuchów. To jest wojna. Sześć lat nie umie zbyt dobrze liczyć, ale wnioskuje z cyklicznie nadawanych programów telewizyjnych, że wojna się nie skończyła 30 lat temu. Ona ciągle trwa. Niemców nikt nie wyniszczył do zera, więc to bardzo prawdopodobne, że znowu napadną. W odwecie pokonanych. Wiadomo, ludzie są mściwi, złośliwi, żli,  sześć lat to wie doskonale. Widzi, obserwuje i wyciąga wnioski. Woli siedzieć pod kołdrą. Nie ma kanału ani bunkra pod ręką, kołdra musi wystarczyć, bo oni wciąż krążą na letnim niebie. Buczą  i huczą, zaraz zaczną zrzucać bomby, zaraz będzie 1 września, tylko zamknę sześcioletnie oczy....


    

Pamiętam Holland z filmu "Europa, Europa", który wcisnął mnie w kinowy fotel i trzymał w niesamowitym napięciu przez czas seansu. Na własne nieszczęście obejrzałam ten film w towarzystwie chłopaka, który miast w ekran patrzył się we mnie. Nie mogłam zrozumieć CO jest ważniejszego od opowieści, która toczyła się przed naszymi oczami! Gościu tak mnie zirytował, że warknęłam na niego cos w rodzaju "ten film jest bardziej interesujący". Chłopak zrozumiał dobrze. Już nigdy nie zaprosił mnie do kina, bo ja w tamtym czasie chodziłam na filmy i tak mi chyba do dzisiaj zostało :)

"W ciemności" nie wcisnęło mnie nigdzie. Zaręczam, że moja domowa sofa nadaje się do wciskania, nawet bardzo. Miałam cały czas wrażenie, że Holland pojechała w stronę amerykańskiego komercjalizmu kinowego. Kolejna "Lista Schindlera", więc nie dziwię się już, że bez Oskara. Akademia nie może nagradzać ciągle takich samych historii. Nawet ze względu na Żydów.  Film poprawny, aktorzy świetni, piękny dialog śpiewnym wschodnim językiem prowadzony. Oj, nie po to my sie z Pawlakiem o miedze bili, nie po to...

Przekłamana "Enigma" jeży patriotyczne włosy na głowie. Zapewne mieliśmy zdrajców w narodzie i to niejednego. Trudno przełknąć postać drugoplanową, która jest Polakiem, zdrajcą pracującym nad deszyfracją kodów enigmy w Anglii.  Zamiar nie zamiar, w każdym razie ambasador nie poszedł na premierę, chociaż go proszono. I nie dziwota, bo enigmę rozpracowali Polacy a film nie dość, że zdrajcę nam zapodaje, to jeszcze marginalizuje nasze osiągnięcia. No cóż, nie pierwszy to raz zawiedli nas alianci...

"Róża" jest wstrząsająca. Zarówno treścią jak obrazem. Okrucieństwo wojennych konsekwencji skrupione na jednej kobiecie, która chroni jak umie własne dziecko. Odbarwiony i celowo prześwietlony obraz urealnia tamte widoki. Przygniatający film. Bezmiarem nieszczęścia, okrucieństwa i przemocy. Wśród tego wszystkiego zaplątany akowiec, który wyszedł z lasu z zamiarem rozpoczęcia normalnego życia. Ale jak tam żyć na tych Mazurach, kiedy oni (mieszkańcy Mazur) nie bardzo wiedzą kim są? Niemiecki pastor przyznający się do celowego wypleniania polskości, sowieckie "tawariszcze" budujące nową Polskę i ludzie, którzy przetrwali koszmar wojny. Jak dla mnie Oskar, mimo nieudolnej charakteryzacji Dorocińskiego w kilku finalnych ujęciach.
Jak najbardziej polecam.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Ostatnie dni.



Dzień Dziecka. Całe sprzątanie zrobiłam sama. Zdjęłam z nich wszystkie obowiązki, które nakłada każda sobota (synowie sprzątają sami cały dom co tydzień). Byli oczarowani. Na obiad podałam własną pizzę, ich ulubioną, byli zachwyceni. Na deser dostali lody śmietankowo-czekoladowe, byli wniebowzięci.

- A teraz słuchać uważnie- trzy pary oczu wlepiły się z intensywnością- tak ma wyglądać Dzień Matki w przyszłym roku. Nie chcę prezentu. Ma być posprzątane i gotujecie obiad z deserem. To będzie najlepszy prezent.


Wątpię czy zapamiętają :D 


Ja ucieszona niespodziewanymi odwiedzinami M :)))


Brnę. Przez zaspy, zawieruchy i wiatr w oczy przymyka mi powieki. Tak jest co wieczór. Walczę usilnie ale odpadam, robi mi się ciepło i chociaż podobno jest to symptom zamarzania, zasypiam. Co dziwniejsze budzę się co rano a po śniegu ani śladu. Tylko jakaś bardzo gruba książka leży na podłodze. Tytuł sugeruje, że to "Czarna księga" ale raczej na białym papierze pisana, to pamiętam dokładnie mimo śpiączki. Może temu ciemność widzę tuż po jej otwarciu, czyżby sugestia autora? Przyswoiłam Ataturka, na resztę nie mam miejsca w głowie, a Ruya jak się zgubiła tak jej nie ma i mimo paru chwil humorystycznych czuję się duszona przez wonne pachnidła orientalnego Franza Kafki. Nie przebrnę tej śnieżycy, to już wiem na pewno. Termin biblioteczny upływa, wyjazd urlopowy na karku, farewell czy gule gule! jak się żegnają Turcy. Totalne rozczarowanie mimo wrodzonej sympatii do przydługich wywodów, opisów i wtrętów. 

Czarna księga - Orhan Pamuk

Na szczęście z prawdziwa przyjemnością przeczytałam "Fabrykę muchołapek". Może dlatego, że chodziłam po mieście króla Chaima Rumkowskiego? Umiałam ogarnąć akcję i jej implikacje. No nie wiem... Nie wiadomo czy Rumkowski zginął w Auschwitz, a pisarz umiejętnie i sugestywnie przedstawił alternatywne dzieje po likwidacji  łódzkiego getta.

Fabryka muchołapek - Andrzej Bart


Zalewamy Was tam na dole? Jakos mi się wierzyć nie chce, że gdzieś w Polsce świeci słońce... Skopiowałam żelazny jadłospis. Wisząc na lodówce dodaje mi otuchy, że tam na południu cieplej, widniej, słonecznie. Pozwala uwierzyć, że przetrwamy te niecałe 3 tygodnie.


1. spaghetti
2. kotlet drobiowy, ziemniaki , mizeria
3. naleśniki z jabłkami
4. kurczak w sosie pomidorowym, makaron, surówka
5. zupka chinka/ grill wieczorem
6. makaron z serem/ wypad do mariny
7. tortilla
8. kurczak z sosem pieczarkowym, ryz, surówka
9. naleśniki z dżemem/ grill wieczorem
10. spaghetti
11. zupka chinka/ pizza w porcie
12. to co w pt 2
13. cevapcici, ryż surówka
14. ryż z jabłkiem/ kalmary w marinie
15. Budapeszt i jego oferta gastronomiczna

Właściwie nie musiałabym go pisać, bo wyuczony na pamięć, ale zawsze dobrze jest zerknąć na lodówkę pisząc listę zakupów :)

Byliśmy w teatrze." Boeing, boeing" kolejna dawka śmiechu z Teatrem Bagatela. W ręku mam już wejściówki na "Tango" - nie wiem czy nadrobię 40 lat niechodzenia do teatru ale się staram ;-) No i oczywiście występ Kołka na niedzielnym Dniu Dziecka w naszej parafii.

Zdjęcia okładek książek ze strony http://lubimyczytac.pl/