Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 września 2014

Lwów miasto.


Nie można było siedzieć tylko i patrzeć jak za szybami samochodu miga historia własnego kraju. Każda okazja jest dobrą chwilą na odbycie lekcji tego przedmiotu. Byłam w Gdańsku  latem, chyba 81r. Rodzice ciągle mówili o "trzech krzyżach" i chociaż mało z tego rozumiałam, to czułam, że mówią o sprawach ważnych.

I chociaż naszym synom jeszcze trudniej zrozumieć wagę tamtych czynów, to jako rodzice nie wyobrażamy sobie minąć  tylko z wykrzyknikiem "o patrzcie, czołg!" Zresztą to w ogóle nie czołg tylko wóz bojowy.


Ale życie, jak to życie, gna do przodu równolegle do mijanego czasu, więc za kilka chwil pławimy się w wielojęzycznym gwarze targowym.

Nasz parking był w strefie handlu starociami, więc nadal jedną nogą tkwimy w historii, tym razem tej od przedmiotów użytkowych. 




A tu mnie właściciel zbeształ, że fotografuję bez jego zgody! Nie wiem czy miał na myśli swój zbiór czy siebie (stał gdzieś tam za rockiem) ale szybko mu odparłam,że nie ma wywieszonej informacji o zakazie fotografowania na stoisku .

Zaglądamy do Hali Targowej pod którą odkryto pierwsze fundamenty kościoła św. Mikołaja z XII w.



 Idziemy sobie niespiesznie gdzie nas oczy i ciekawość poniosą czasami przymuszeni zadrzeć głowę baaardzoo wysoko.

Nic nie zrobiło w dzieciństwie większego wrażenia na mnie jak oglądanie sklepienia kryształowego od drugiej strony. 

Patrząc na zabytki architektury gotyckiej ciągle zadaję sobie pytanie jak to możliwe,że ludzie tworzyli tak monumentalne a zarazem lekkie budowle używając tak niezaawansowanych technologii? 159 lat budowy (pewnie tylko Sagrada Familia może się przymierzyć do pobicia tej liczby współcześnie?) przerywanej wojnami lecz wznawianej i definitywnie ukończonej w 1502r. Ogrom tej bazyliki można zobaczyć dopiero kiedy się w niej postawi stopę, prawie wszystkie zdjęcia, które tam zrobiłam pomniejszają jej faktyczne wymiary, no może poza tym;

Jedne z siedmiu "drzwiczek" do świątyni - wyższy model ma 178cm.


Zegar ten nosi na sobie krwawy ślad legendarnego romansu. Ówczesny mistrz - zegarmistrz został zasztyletowany przez burmistrza Gdańska z bardzo prozaicznej przyczyny; kochała się w nim burmistrzówna i kiedy ojciec wytropił do kogo panna z godnego kupieckiego rodu wzdycha chciał z pętakiem-rzemieślnikiem słowo przegadać.Ten jednak na rusztowaniu tak był zajęty dłubaniem w mechanizmie zegara,że zignorował szanownego pana. Burmistrz krewkim był człowiekiem, wspiął się na rusztowanie i bez zbędnych ceregieli wbił zegarmistrzowi sztylet w plecy - a co! nie będzie mu łachmyta córci bałamucił. Zegarmistrz spadając z góry zrujnował cały misterny mechanizm, który pokazywać miał;
 W pierwszy kręgu wpisane są litery dzienne, oznaczające dni tygodnia. W drugim daty w systemie rzymskim. W trzecim cisioianus, czyli skrócony kalendarz z wykazem świętych, w postaci łacińskich heksametrów. Następnie namalowane są cztery poczwórne kręgi, podające daty nowiu dla lat 1463/1538. Kolejno są w nich wypisane: złota liczba rok, godzina, minut y oraz instrukcja sposobu odcztywania w języku łacińskim i niemieckim. W następnym pierścieniu umieszczony jest stopieńsłoneczny, czyli kolejne dni znaku Zodiaku. W następnym, drugim od środka, mamy pełniejszy kalendarz świętych i wskazówki dotyczące pierwszeństwa dni liturgicznych. Wreszcie krąg wewnętrzny zawiera tzw. litery znaków miesiąca synodycznego, od nowiu do nowiu. Na małej tarczy umieszczone są dane dotyczące roku. Ukazują się one w okienkach, a więc: a) rok - dwie ostatnie cyfry, b) cykl słoneczny 28-letni, c) i d) litera niedzielna - dwa pierścienie, gdyż w latach przestępnych występują dwie litery, e) złota liczba - lata dzielone na cykle księżycowe 19-1etnie, f) tzw. embolizm czyli lata, w których wprowadzno miesiące przestępne, g) i h) odstępy w tygodniach i dniach, poczynając od Bożego Narodzenia do ostatniej niedzieli przed Środą popielcową, i) indykt rzymski. czyli 15-letni cykl podatkowy Konstantyna Wielkiego.

Skopiowałam ze strony bazyliki, ponieważ umysł mój słaby, dwudziestopierwszowieczny nie jest w stanie ogarnąć bogactwa tychże wskazań a już zupełnie ogłupiał na wieść o piętnasto- letnim cyklu podatkowym Konstantyna Wielkiego :DDD

 Najmniej trudności przysporzyło mi rozpoznanie Raju na szczycie konstrukcji. Pod nimi czterech Ewangelistów i 12 apostołów. Sama tarcza zegara także jest dziwna - dwa razy 12 godzin - południe u góry, północ na dole i weż tu człowieku dopatrz się która godzina ;-)

Zwiedzaniu bazyliki towarzyszyły objaśnienia Puchatego w kierunku Houdiniego "O tym bedziesz się uczył w gimnazjum, ten obraz będziesz musiał opisywać na polskim, tamten zresztą też. Współczuję ci, bo oni w tym średniowieczu mieli jakąś pokręconą symbolikę i we wszystkich malowidłach są jakieś biblijne konteksty i inne śmoje-boje. Strasznie to było męczące!" 
Houdini podejrzliwie rzucał okiem na rzeczone tryptyki i wzruszał ramionami.


Bo czy nie lepszym zajęciem jest, zamiast napawania się sztuką, próba otwarcia którejś z krypt?


Podczas gdy matce oczy rozbiegały się we wszystkich kierunkach, gdy próbowała prowadzić wykład o miejskich zabytkach robiąc równocześnie zdjęcia i patrząc gdzie się stado rozbiega

oni stanęli w pełnym zachwycie tu i żaden Dwór Artusa, Neptun, dom Uphagena z drzwiami jak od szafy, bramy miejskie ani inne cuda nie zwabiły ich do dogłębnego zwiedzania jak
 dobrze znane postaci, którymi rodzice z poprzedniej epoki karmili swe pociechy kiedy z pieluch wyrastały :D
 Musieliśmy tam wejść! Na ekspozycji odkryłam swój dziecięcy zestaw cukierniczy; wałek, dwie metalowe formy tortowe, kilka plastikowych foremek do wycinania ciastek - większość zabawek musiałam objaśniać jeśli chodzi o szczegóły użytkowania, bo nie mieli pojęcia co się robiło z takim plastikowym wrzecionem na dwóch sznurkach zakończonych uchwytami. Bila, dzieci, to jest latająca bila. Moja była niebiesko -biała.


W końcu dali się oderwać od plastikowych, ruchomych węży, bajek na slajdach, kolekcji pachnących gumek, chińskich piórników na magnes, fantazyjnych strugawek do ołówków, tornistrów, autek na sterowanie (z kablem?! ale, że jak? trzeba było za tym latać?)


by z uporem maniaka przystawać przy każdym mimie


piłkarzu


i niewyraźnym gościu w krzykliwej koszuli, który natrętnie zasłaniał dojście do na pewno wyśmienitych gofrów!

Nie żądni historii, ni architektury - chcieli igrzysk, więc ich czasowo porzuciłam.



A kiedy już się napatrzyli do syta na kuglarstwa, nakupili książki z autografem to w końcu dowlekliśmy się do żurawia.

Ale dlaczego on tak zmalał? I chodniki jakby też ktoś zwęził? Co jest?


To jest zdjęcie z Westerplatte, serio tak tam było. Ciemno jak w... porcie po zmroku :D


Lampa rzęziła ostatkiem sił a my błąkaliśmy się nieoświetlonymi ścieżkami świecąc resztką energii z telefonów.

Dlaczego moje stopy były czarniejsze? Bo zbliżała się północ?


Miasto lwów pożegnaliśmy następnego, pochmurnego dnia trochę żałując pana Wojtka, który tam tkwił na Długim Targu boso w strugach deszczu.