Jednym słowem Wołyń.
Czekałam na to kino. Lubię Smarzowskiego widzenia. Czysty przekaz - jeśli chcesz mieć rzeż posiłkuj się ksenofobią i religią, albo jedno albo drugie zadziała.
Wczoraj poprawiliśmy "Domem złym". Mąż ma ochotę na "Drogówkę", czemu nie? Chociaż mnie najbardziej chyba "Pokłosie" się podobało.
Teraz czekam na "Ostatnia rodzinę", u nas od jutra grają.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmy. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 20 października 2016
środa, 24 lutego 2016
W kinie byłam.
Ale to już w ubiegłym tygodniu było.
Zjawa.

Adekwatny Leo. W końcu pozbył się młodzieńczej gładkości lica i patrzenie nań zaczęło sprawiać mi wyraźną przyjemność. Film natomiast nie. Początek owszem, miał tempo i sens. Końcówka zaś miała już tylko sens adekwatny do początku czyli złych ludzi dosięga kara - takie hollywoodzkie, że aż może Oscara dostać, serio :)
Bo ja lubię dziwne historie, takie nieoczywiste a ujawniające drugie dno w człowieku, więc kiedyś tam z prawdziwą przyjemnością obejrzałam "Dzikie historie"

A ten pan urzekł mnie bardzo. Ricardo Darin, wiadomo; wszystkie Ryśki to fajne chłopaki. Polecam film jako odskocznię od przewidywalnych historyjek.
Nimfomanka vol I
To obraz cenionego przeze mnie Larsa von Triera ze świetną obsadą. Obejrzałam na razie tylko pierwszą część ale poluje na drugą. Zaskakujące dialogi niczym z nocy Szeherezady zaprawione ironią, inteligencją i subtelnym humorem.
Chyba zjechałam tu kiedyś "World War Z" z Bradem Pittem. Dzisiaj zjadę "Furię" chociaż była znacznie lepsza niż WWZ. Lubię męskie wojenki na ekranie ale słowo daję, że jak zobaczyłam ślad wystrzału niczym promień z blastera w Star Wars, to się głęboko zniechęciłam. Bo albo się kręci realne sceny albo sci-fi, nie? No i proszę ja was, na wojnie nie byłam, ale wiem, że wybuchnięty w ręce granat zostawia z ciała niezły befsztyk. No dobra, nie będę się wdawać, bo wolę "wojenkę" wg Gwiezdnych Wojen albo Bękartów wojny albo taką jaką rozpętał Franek Dolas.

A w tym filmie ktoś Rudy zamienił na Fury i zbrutalizował całą rzecz ;-)
Dobra, w teatrze też byłam. Na Testosteronie z Bagateli. Genialnie zagrana rola pana młodego przez Wojciecha Leonowicza, podbił moje serce znacznie bardziej niż filmowy Adamczyk w tej roli. Natomiast Robal w wykonaniu Tomasza Kota jest nie do podważenia :)
A przy tym obrazie ryczałam jak bóbr. Niezwykle wzruszający i poruszający. Świadomość powolnego odchodzenia z tego świata i próby uczynienia tego z godnością. Hilary Swank dała z siebie naprawdę dużo. Nie jesteś sobą kiedy ciało staje się nieposłuszne twojej woli, wtedy pomóc muszą ci inni.

Więcej filmów nie pamiętam chociaż ręczę, że mnóstwo ich było od ostatniego razu.
Zdjęcia Filmweb.
Zjawa.

Adekwatny Leo. W końcu pozbył się młodzieńczej gładkości lica i patrzenie nań zaczęło sprawiać mi wyraźną przyjemność. Film natomiast nie. Początek owszem, miał tempo i sens. Końcówka zaś miała już tylko sens adekwatny do początku czyli złych ludzi dosięga kara - takie hollywoodzkie, że aż może Oscara dostać, serio :)
Bo ja lubię dziwne historie, takie nieoczywiste a ujawniające drugie dno w człowieku, więc kiedyś tam z prawdziwą przyjemnością obejrzałam "Dzikie historie"

A ten pan urzekł mnie bardzo. Ricardo Darin, wiadomo; wszystkie Ryśki to fajne chłopaki. Polecam film jako odskocznię od przewidywalnych historyjek.
Nimfomanka vol I
To obraz cenionego przeze mnie Larsa von Triera ze świetną obsadą. Obejrzałam na razie tylko pierwszą część ale poluje na drugą. Zaskakujące dialogi niczym z nocy Szeherezady zaprawione ironią, inteligencją i subtelnym humorem.
Chyba zjechałam tu kiedyś "World War Z" z Bradem Pittem. Dzisiaj zjadę "Furię" chociaż była znacznie lepsza niż WWZ. Lubię męskie wojenki na ekranie ale słowo daję, że jak zobaczyłam ślad wystrzału niczym promień z blastera w Star Wars, to się głęboko zniechęciłam. Bo albo się kręci realne sceny albo sci-fi, nie? No i proszę ja was, na wojnie nie byłam, ale wiem, że wybuchnięty w ręce granat zostawia z ciała niezły befsztyk. No dobra, nie będę się wdawać, bo wolę "wojenkę" wg Gwiezdnych Wojen albo Bękartów wojny albo taką jaką rozpętał Franek Dolas.

A w tym filmie ktoś Rudy zamienił na Fury i zbrutalizował całą rzecz ;-)
Dobra, w teatrze też byłam. Na Testosteronie z Bagateli. Genialnie zagrana rola pana młodego przez Wojciecha Leonowicza, podbił moje serce znacznie bardziej niż filmowy Adamczyk w tej roli. Natomiast Robal w wykonaniu Tomasza Kota jest nie do podważenia :)
A przy tym obrazie ryczałam jak bóbr. Niezwykle wzruszający i poruszający. Świadomość powolnego odchodzenia z tego świata i próby uczynienia tego z godnością. Hilary Swank dała z siebie naprawdę dużo. Nie jesteś sobą kiedy ciało staje się nieposłuszne twojej woli, wtedy pomóc muszą ci inni.

Więcej filmów nie pamiętam chociaż ręczę, że mnóstwo ich było od ostatniego razu.
Zdjęcia Filmweb.
wtorek, 24 marca 2015
Książki i filmy.
Ponieważ byłam przymusowo uziemiona przez chorobę, to sobie poczytałam. Dokończyłam szybko ulubionego pisarza ostatniej dekady czyli podarowanego Amosa Oza.

To książka o życiu ludzi w jednym z izraelskich kibuców. Wśród sztywnych zasad kibucowego rygoru kwitnie wiele intryg i plotek a mieszkańcy okazują się być ludźmi takimi jak my; pełnymi ułomności i doskonałości. Z początku drażniła mnie narracja w pierwszej osobie liczby mnogiej - wydawało mi się, ze oprowadza mnie po tej historii kustosz muzeum, może to było zamierzone? Tak czy siak zabrałam się za tą książkę tuż po przeczytaniu "Ksiąg Jakubowych" Tokarczuk i szczerze cieszyłam się kontrastem wieków pozostając nadal wśród Żydów i ich dylematów.
Okres wysokiej gorączki przetrwałam dzięki niezawodnej Anastazji Kamieńskiej, która zawikłana w zawodowe i pozazawodowe układy próbuje ich definitywnie nie zerwać prowadząc swoje śledztwo.
Potem połknęłam cienką, krótka lecz bardzo intensywną jeśli chodzi o wspomnienia człowieka zamkniętego w warszawskim getcie jako mały chłopiec. Wspomnienia Alexa świetnie pokazują, że w przedwojennej Polsce panowały bardzo mocne antysemickie nastroje. Tak były one nasilone, ze chłopak, wówczas dwunastoletni, poczuł wielką ulgę kiedy Niemcy utworzyli getto w stolicy... Wspomnienia Alexa to jedna wielka próba odpowiedzi na pytanie kim wtedy byłem skoro nie byłem Żydem z diaspory a tylko chłopakiem próbującym przeżyć. Ogromna samokrytyka, dogłębna próba rozeznania się w tym co się czuło i z kim się utożsamiało dziecko żydowskie w wojennej pożodze.

W międzyczasie zamówiłam internetowo książkę, którą mi polecano kiedyś jak tylko wyszła spod prasy drukarskiej. Polecano z zachwytem.

Historia splatania się losów Turków i Ormian. Przeszłość odciska zawsze ślad na teraźniejszości czy to trwa 20 lat czy pół wieku. Próba opisania stosunków panujących w rodzinie. Próba, bo miałam wrażenie, że pisarka ciągle ślizgała się po wierzchu nie doprowadzając nas do meritum. Ale pewnie tak to miało być, efekt uboczny prowadzenia czytelnika w głąb ludzkiej natury jest bardzo przyjemny do pochłonięcia. Książka ma wszystko co powinna mieć by dobrze się sprzedać; jest seks, wódka, rock'n'roll oraz śmierć. Przeczytałam bez zachwytu, a co gorsza, bez emocji i bez cienia zadumy choćby nad jednym zdaniem z tej historii.
A kiedy doszłam do pozycji siedzącej w moim chorowaniu pojawił się czas na filmy.

"Moje pieczone kurczaki", stary film ale nie widziałam wcześniej. Uchwycone zwykłe - niezwykłe życiowe sprawy współczesnych Polaków. Poszukiwanie miejsca na świecie, pracy, domu i siebie samego w zwykłej codzienności. Poszukiwanie kontaktu z drugą osobą. Mnie się podobał, ale wiadomo, ja lubię inne kino.

A "Niewiniątka" tak mnie zaskoczyły! Film prowadzony na początku lekko z elementami komedii przeradza się w dramat i alienację głównych bohaterek, by nie dążyć do hollywoodzkiego happy endu! W latach 60tych skazało to film na zupełne fiasko lecz aktualnie ogląda się go bardzo fajnie choć dialogi wydają się być momentami patetyczne. Audrey - wiadomo, miód dla oczu :) Shirley pokazała w tym filmie swój świetny warsztat dramatyczny.

Dlaczego film o Kuklińskim nie jest filmem o Jacku Strong'u? Bo nie jest. Pasikowskiemu zachciało się mieć bohatera z historycznym odniesieniem. Nie jakiegoś tam Wolfa czy Franza, nie anonimowego wieśniaka wykopującego macewy z drogi. Chciał mieć człowieka z tamtych lat a człowiek był tylko jeden. Pamiętam Kuklińskiego przez pryzmat "sprzedał się Amerykanom" wśród dymu papierosowego na imprezach rodzinnych po uwolnieniu z horroru stanu wojennego. Kukliński i Popiełuszko obracani byli wtedy w większości polskich domów na wszystkie strony. Jeden jako zdrajca, drugi jako bohater. W tamtych latach Kukliński nie mógł być bohaterem, przecież pracował do Ruskich - z samego założenia bohaterstwo mógł mieć tylko ksiądz. W tamtych dniach wszystko było czarno-białe i taki jest film Pasikowskiego, nie ma w nim miejsca na szarości.
To książka o życiu ludzi w jednym z izraelskich kibuców. Wśród sztywnych zasad kibucowego rygoru kwitnie wiele intryg i plotek a mieszkańcy okazują się być ludźmi takimi jak my; pełnymi ułomności i doskonałości. Z początku drażniła mnie narracja w pierwszej osobie liczby mnogiej - wydawało mi się, ze oprowadza mnie po tej historii kustosz muzeum, może to było zamierzone? Tak czy siak zabrałam się za tą książkę tuż po przeczytaniu "Ksiąg Jakubowych" Tokarczuk i szczerze cieszyłam się kontrastem wieków pozostając nadal wśród Żydów i ich dylematów.
Okres wysokiej gorączki przetrwałam dzięki niezawodnej Anastazji Kamieńskiej, która zawikłana w zawodowe i pozazawodowe układy próbuje ich definitywnie nie zerwać prowadząc swoje śledztwo.
Potem połknęłam cienką, krótka lecz bardzo intensywną jeśli chodzi o wspomnienia człowieka zamkniętego w warszawskim getcie jako mały chłopiec. Wspomnienia Alexa świetnie pokazują, że w przedwojennej Polsce panowały bardzo mocne antysemickie nastroje. Tak były one nasilone, ze chłopak, wówczas dwunastoletni, poczuł wielką ulgę kiedy Niemcy utworzyli getto w stolicy... Wspomnienia Alexa to jedna wielka próba odpowiedzi na pytanie kim wtedy byłem skoro nie byłem Żydem z diaspory a tylko chłopakiem próbującym przeżyć. Ogromna samokrytyka, dogłębna próba rozeznania się w tym co się czuło i z kim się utożsamiało dziecko żydowskie w wojennej pożodze.
W międzyczasie zamówiłam internetowo książkę, którą mi polecano kiedyś jak tylko wyszła spod prasy drukarskiej. Polecano z zachwytem.
Historia splatania się losów Turków i Ormian. Przeszłość odciska zawsze ślad na teraźniejszości czy to trwa 20 lat czy pół wieku. Próba opisania stosunków panujących w rodzinie. Próba, bo miałam wrażenie, że pisarka ciągle ślizgała się po wierzchu nie doprowadzając nas do meritum. Ale pewnie tak to miało być, efekt uboczny prowadzenia czytelnika w głąb ludzkiej natury jest bardzo przyjemny do pochłonięcia. Książka ma wszystko co powinna mieć by dobrze się sprzedać; jest seks, wódka, rock'n'roll oraz śmierć. Przeczytałam bez zachwytu, a co gorsza, bez emocji i bez cienia zadumy choćby nad jednym zdaniem z tej historii.
A kiedy doszłam do pozycji siedzącej w moim chorowaniu pojawił się czas na filmy.
"Moje pieczone kurczaki", stary film ale nie widziałam wcześniej. Uchwycone zwykłe - niezwykłe życiowe sprawy współczesnych Polaków. Poszukiwanie miejsca na świecie, pracy, domu i siebie samego w zwykłej codzienności. Poszukiwanie kontaktu z drugą osobą. Mnie się podobał, ale wiadomo, ja lubię inne kino.
A "Niewiniątka" tak mnie zaskoczyły! Film prowadzony na początku lekko z elementami komedii przeradza się w dramat i alienację głównych bohaterek, by nie dążyć do hollywoodzkiego happy endu! W latach 60tych skazało to film na zupełne fiasko lecz aktualnie ogląda się go bardzo fajnie choć dialogi wydają się być momentami patetyczne. Audrey - wiadomo, miód dla oczu :) Shirley pokazała w tym filmie swój świetny warsztat dramatyczny.
Dlaczego film o Kuklińskim nie jest filmem o Jacku Strong'u? Bo nie jest. Pasikowskiemu zachciało się mieć bohatera z historycznym odniesieniem. Nie jakiegoś tam Wolfa czy Franza, nie anonimowego wieśniaka wykopującego macewy z drogi. Chciał mieć człowieka z tamtych lat a człowiek był tylko jeden. Pamiętam Kuklińskiego przez pryzmat "sprzedał się Amerykanom" wśród dymu papierosowego na imprezach rodzinnych po uwolnieniu z horroru stanu wojennego. Kukliński i Popiełuszko obracani byli wtedy w większości polskich domów na wszystkie strony. Jeden jako zdrajca, drugi jako bohater. W tamtych latach Kukliński nie mógł być bohaterem, przecież pracował do Ruskich - z samego założenia bohaterstwo mógł mieć tylko ksiądz. W tamtych dniach wszystko było czarno-białe i taki jest film Pasikowskiego, nie ma w nim miejsca na szarości.
wtorek, 24 lutego 2015
Nie tylko oscarowo.
Chociaż zacznę od oscarowego filmu, który oczarował mnie niuansami absurdu, wciągającą historią i niesamowitymi dekoracjami. Świetna rozrywka.

Wcześniej była realistyczna Meryl Streep z dawno nie widzianą Julie Lewis. Historia poplątana jak tylko w życiu można trafić. Odsłony kolejnych wątków zaskakują równie mocno jak Streep grająca napady szału.

Dokąd prowadzi rozpacz z powodu śmierci dziecka kiedy ojciec dowiaduje się, że syn został zabity? Poprzez oślepiającą biel dróg do jednego celu jakim jest zemsta.

Film, który miał nas przestraszyć ale tego nie zrobił. Do połowy wciągająca historia zrobiła się potem przewidywalna - chyba nie tak miało być.

Trochę postrzelaliśmy w towarzystwie bratanka F.F Coppoli

Trochę ponudziliśmy się na

Zupełnie niechcący zdrzemnęłam się na:
"Bezuchy zając i uszaty pisklak"
ale mam usprawiedliwienie; wróciłam z imprezy po 4 rano...
Dzisiaj zaczął padać deszcz. Narty nadal wozimy w aucie, a nuż uda się jeszcze wyskoczyć? Na otarcie mokrych łez pozostaje basen i lodowisko :)

Na szczęście nie przeczytałam, że to kategoria omijana przeze mnie szerokim łukiem. I obejrzałam i podobał mi się w swojej zwyczajności polskiej, bez bajkowych "ona biedna, on bogaty" bez amerykańskiego blichtru i wiecie co?, w życiu nie sklasyfikowałabym tego filmu jako komedia romantyczna :)

Pełna niewyjaśnionych zjawisk opowieść o ludziach, którzy chcą wierzyć. I nie chodzi tu tylko o wiarę w Boga, chociaż ten wątek także jest tu ujęty z perspektywy dwóch wyznań, a może nawet trzech. Musimy wierzyć, żeby żyć? Musimy żyć, żeby wierzyć?

Ojciec 533 dzieci, a czemu nie? Kiedy się o tym dowiaduje postanawia przyjrzeć im się z boku. Zrzeszone pod ksywką "Starbucks" pragną dowiedzieć się kim jest dawca nasienia a sam dawca zaczyna mieć z tego tytułu kłopoty doznając szantażu. Czy muszę dodawać, że rzeczony bohater jest dzieckiem polskich emigrantów i oddając spermę w ilościach hurtowych zacierał ręce nad łatwym zarobkiem?

Bajkowa przypowieść o ludzkich losach w czasie holocaustu. Zamknięty w getcie Jakub szczęśliwym trafem wydostaje się z niego, by natychmiast dobrowolnie doń wrócić. Dlaczego? Otóż dlatego, że przypadkowo usłyszał iż wojska niemieckie cofają się pod naporem rosyjskiej armii i są już tuż tuż, pod Bezaniką (której na mapie próżno szukać) czyli blisko Łodzi.
- Satelity nie usunęli- rzuciłam.
- Pierniczysz, gdzie?
- Cofnij, tam za Jakubem, popatrz na dachy w tle.
- Czy ty oglądasz film, czy dekoracje?
- I jedno i drugie :)
Nie mniej moje spostrzeżenie nie wpłynęło na pozytywna ocenę tego filmu.
Wcześniej była realistyczna Meryl Streep z dawno nie widzianą Julie Lewis. Historia poplątana jak tylko w życiu można trafić. Odsłony kolejnych wątków zaskakują równie mocno jak Streep grająca napady szału.
Dokąd prowadzi rozpacz z powodu śmierci dziecka kiedy ojciec dowiaduje się, że syn został zabity? Poprzez oślepiającą biel dróg do jednego celu jakim jest zemsta.
Film, który miał nas przestraszyć ale tego nie zrobił. Do połowy wciągająca historia zrobiła się potem przewidywalna - chyba nie tak miało być.
Trochę postrzelaliśmy w towarzystwie bratanka F.F Coppoli
Trochę ponudziliśmy się na
Zupełnie niechcący zdrzemnęłam się na:
"Bezuchy zając i uszaty pisklak"
ale mam usprawiedliwienie; wróciłam z imprezy po 4 rano...
Dzisiaj zaczął padać deszcz. Narty nadal wozimy w aucie, a nuż uda się jeszcze wyskoczyć? Na otarcie mokrych łez pozostaje basen i lodowisko :)
Na szczęście nie przeczytałam, że to kategoria omijana przeze mnie szerokim łukiem. I obejrzałam i podobał mi się w swojej zwyczajności polskiej, bez bajkowych "ona biedna, on bogaty" bez amerykańskiego blichtru i wiecie co?, w życiu nie sklasyfikowałabym tego filmu jako komedia romantyczna :)
Pełna niewyjaśnionych zjawisk opowieść o ludziach, którzy chcą wierzyć. I nie chodzi tu tylko o wiarę w Boga, chociaż ten wątek także jest tu ujęty z perspektywy dwóch wyznań, a może nawet trzech. Musimy wierzyć, żeby żyć? Musimy żyć, żeby wierzyć?
Ojciec 533 dzieci, a czemu nie? Kiedy się o tym dowiaduje postanawia przyjrzeć im się z boku. Zrzeszone pod ksywką "Starbucks" pragną dowiedzieć się kim jest dawca nasienia a sam dawca zaczyna mieć z tego tytułu kłopoty doznając szantażu. Czy muszę dodawać, że rzeczony bohater jest dzieckiem polskich emigrantów i oddając spermę w ilościach hurtowych zacierał ręce nad łatwym zarobkiem?
Bajkowa przypowieść o ludzkich losach w czasie holocaustu. Zamknięty w getcie Jakub szczęśliwym trafem wydostaje się z niego, by natychmiast dobrowolnie doń wrócić. Dlaczego? Otóż dlatego, że przypadkowo usłyszał iż wojska niemieckie cofają się pod naporem rosyjskiej armii i są już tuż tuż, pod Bezaniką (której na mapie próżno szukać) czyli blisko Łodzi.
- Satelity nie usunęli- rzuciłam.
- Pierniczysz, gdzie?
- Cofnij, tam za Jakubem, popatrz na dachy w tle.
- Czy ty oglądasz film, czy dekoracje?
- I jedno i drugie :)
Nie mniej moje spostrzeżenie nie wpłynęło na pozytywna ocenę tego filmu.
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Filmy.
Długie wieczory, póki co, nie odpuszczają, więc trochę się tego uzbierało. Nie napiszę czy polecam czy nie, każdy kieruje się swoim gustem, mój jest taki trochę jak u Tarantino- oglądam dużo, można mieć wrażenie, że to co popadnie, ale... Ale nie, kieruję się pewnymi wytycznymi: nie znoszę komedii romantycznych, uwielbiam filmy niszowe odnoszące sukcesy na festiwalu w Sundance, kino europejskie stawiam wyżej niż amerykańskie produkcje, nie wciągam się w seriale o liczbie odcinków większej niż 13, nie unikam kreskówek, przestarzałych filmów czarno-białych. Myślę, że wśród tego co zaprezentuję znajdziecie coś dla siebie :)
Obejrzane rodzinnie:






I tylko we dwoje:









Polecony przez Navijkę

I całe mnóstwo innych, które już zapomniałam ;-)
A ten mi się właśnie przypomniał, bo wart obejrzenia:
Obejrzane rodzinnie:
I tylko we dwoje:
Polecony przez Navijkę
I całe mnóstwo innych, które już zapomniałam ;-)
A ten mi się właśnie przypomniał, bo wart obejrzenia:
wtorek, 2 grudnia 2014
Czas odmierzam.
Miarkami słonecznika. Moje przyjaciółki nie są płochliwe. Czasami urządzają karczemne awantury w karmniku strosząc swoje czarno-żółte piórka a pod nimi siedzi Szpilka z rozdziawionym pyszczkiem, gotowa do skoku (spokojnie, karmnik wisi na tyle wysoko, by spasiony futrzasty tyłeczek nie doskoczył).
Dzień odmierzają mi dwa wsady do pralki i suszarki. Do jadłospisu zaordynowałam sobie trzecią kawę pitą między tę pierwszą a drugą. Słabo pomaga na wieczorną śpiączkę, więc włączyłam jeszcze herbatkę na rozum. A właściwie na mały rozumek jak powiedziałby Puchatek. Zawiera korzeń lukrecji (dlaczegóż nie mam tak na imię!), yerbę, rozmaryn a resztę stanowiły składniki, które zdążyłam zapomnieć :D Mieszanka ma smak gorzki i póki co niewiele rozjaśnia w małym rozumku.
Za wskazówki zegarka służą mi także obierane 2-3 razy w tygodniu ziemniaki. Pięcioosobowe stado zjada ich tylko 150kg w ciągu 10 miesięcy. Trzy worki, to niewiele. Dla porównania sąsiedzi w trójkę zjadają 7 worków tego ziemnego złotka w tym samym czasie.
Zepsuł się port kart SD w laptopie. No co chcesz, przecież spadł tylko 2 razy i to z niewysoka. Zniechęca mnie to do robienia zdjęć aparatem w aparacie. Posiłkuję się mulastym telefonem, który uważa za konieczne otwieranie miliona aplikacji jak tylko go uruchomię.
Dysk pęcznieje od niepooglądanych filmów. Jakoś mimo długich wieczorów nie ma kiedy... (no i ta śpiączka nagła ledwie zegar wybije 21.00...) Ostatnio mało co mnie wbija w sofę. No może bardzo wzruszający i zabawny

z naturalnie pięknie niezrobioną Helen Hunt.
Wczorajszy

nie bardzo poruszył. Obsada doborowa a brakło konkretnej historii...

Za to ten z przesłaniem.
Na okrasę dołożyliśmy sobie "Rewizora", którego spektakl po raz kolejny udowodnił, że teatr telewizji może być świetny pod każdym wzgledem. Wielkie brawa ode mnie za pienińskiego flisaka jako stangreta. Świetny Stuhr i Kulesza i zupełnie rześki, jakby wskrzeszony Rysiek z Klanu :)
Koło nosa przeleciał nam Obywatel, bo nasze kino jest małostkowe i woli grać nosicieli kasy. No cóż, Pan Gryzoń opłacił to i owo w nadziemnej telewizji, to liczę, że niedługo pokażą go tam.
Z cyklu, co w domu słychać miedzy reklamami:
- Mamo, dlaczego ty nie chodzisz na babskie wieczory?
- Bo wolałabym, żeby były męskie.
Po wilgotnym Dublinie pod rekę z Bloomem już się przeszłam. Nie wszystkie epizody podobały mi się. Im bardziej był rozedrgany i natłoczony epizod tym lepiej przyswajałam. Teatralny był dla mnie klapą, ale jak wiadomo nie jestem znawcą.
Teraz genialny urywek z Marqueza, taka moja spodobajka :)
Dzień odmierzają mi dwa wsady do pralki i suszarki. Do jadłospisu zaordynowałam sobie trzecią kawę pitą między tę pierwszą a drugą. Słabo pomaga na wieczorną śpiączkę, więc włączyłam jeszcze herbatkę na rozum. A właściwie na mały rozumek jak powiedziałby Puchatek. Zawiera korzeń lukrecji (dlaczegóż nie mam tak na imię!), yerbę, rozmaryn a resztę stanowiły składniki, które zdążyłam zapomnieć :D Mieszanka ma smak gorzki i póki co niewiele rozjaśnia w małym rozumku.
Za wskazówki zegarka służą mi także obierane 2-3 razy w tygodniu ziemniaki. Pięcioosobowe stado zjada ich tylko 150kg w ciągu 10 miesięcy. Trzy worki, to niewiele. Dla porównania sąsiedzi w trójkę zjadają 7 worków tego ziemnego złotka w tym samym czasie.
Zepsuł się port kart SD w laptopie. No co chcesz, przecież spadł tylko 2 razy i to z niewysoka. Zniechęca mnie to do robienia zdjęć aparatem w aparacie. Posiłkuję się mulastym telefonem, który uważa za konieczne otwieranie miliona aplikacji jak tylko go uruchomię.
Dysk pęcznieje od niepooglądanych filmów. Jakoś mimo długich wieczorów nie ma kiedy... (no i ta śpiączka nagła ledwie zegar wybije 21.00...) Ostatnio mało co mnie wbija w sofę. No może bardzo wzruszający i zabawny
z naturalnie pięknie niezrobioną Helen Hunt.
Wczorajszy
nie bardzo poruszył. Obsada doborowa a brakło konkretnej historii...
Za to ten z przesłaniem.
Na okrasę dołożyliśmy sobie "Rewizora", którego spektakl po raz kolejny udowodnił, że teatr telewizji może być świetny pod każdym wzgledem. Wielkie brawa ode mnie za pienińskiego flisaka jako stangreta. Świetny Stuhr i Kulesza i zupełnie rześki, jakby wskrzeszony Rysiek z Klanu :)
Koło nosa przeleciał nam Obywatel, bo nasze kino jest małostkowe i woli grać nosicieli kasy. No cóż, Pan Gryzoń opłacił to i owo w nadziemnej telewizji, to liczę, że niedługo pokażą go tam.
Z cyklu, co w domu słychać miedzy reklamami:
- Mamo, dlaczego ty nie chodzisz na babskie wieczory?
- Bo wolałabym, żeby były męskie.
Po wilgotnym Dublinie pod rekę z Bloomem już się przeszłam. Nie wszystkie epizody podobały mi się. Im bardziej był rozedrgany i natłoczony epizod tym lepiej przyswajałam. Teatralny był dla mnie klapą, ale jak wiadomo nie jestem znawcą.
Teraz genialny urywek z Marqueza, taka moja spodobajka :)
"Był to
pierwszy mężczyzna, którego Fermina Daza usłyszała siusiającego. Usłyszała go w noc poślubną, gdy leżała powalona mdłościami w kajucie statku wiozącego
ich do Francji i odgłos tego tryskającego z końskim
wigorem źródła wydał jej się tak potężny i obdarzony taką mocą, że zdjęła ją jeszcze większa trwoga przed przeczuwaną przez nią rzezią.
Wspomnienie to, w miarę jak lata osłabiały siłę strumienia, często odżywało w jej pamięci, bo nigdy
nie mogła pogodzić się z tym, że za każdym
razem zostawiał obsikany brzeg muszli."
wtorek, 23 września 2014
Filmami jesień się zaczyna.
Film dobry na wszystko. Najbardziej chyba dobry na Złote Tarasy. Ciemna sala ratuje od nieustannie przesuwających się tłumów ludzi, ich głosów i niechcianych dotknięć. Zatopiłam się premierowo w miękkim fotelu z Puchatym u boku i przyznam, że stopniowo rozczarowywałam ostatnim Bessonem.

Nie mogę jednak powiedzieć, że film zupełnie mnie zawiódł. Do pewnego momentu utrzymywał mnie w stanie zaciekawienia i chociaż daleko mu było do kiczowatości i absurdu z ulubionego Piątego elementu, to oglądałam go z przyjemnością. Jednak końcowy zwrot akcji przyniósł zawód.

Wybór Pana Gryzonia. Zapewne liczył na sceny - oczywiste pudło, w amerykańskim kinie komercyjnym nie ma nawet co liczyć na nagi biust a co dopiero na sceny ;P No i tak w ogóle nie pamiętam o czym był ten film. Podobno nawet nas rozbawił, podobno zaciekawił. Ale tak w ogóle to nie moja bajka.

To mógł być taki dobry film gdyby reżyserowi nie zachciało się prowadzić go w konwencji filmów z lat 80tych! Ciekawa historia, możliwe realia przedstawione w wiarygodny sposób a jednak konwencja, która sprawdzała się trzy dekady wstecz obecnie nudzi i niepotrzebnie przedłuża siedzenie przed ekranem. Może był to zamierzony chwyt nadania fabule oldskulowego sznytu, może. Dla mnie był to zbędny balast kitu dla samego sedna ciekawej historii zamachowców z dżihadu.

Tym razem mój wybór na małym ekranie. Pan Gryzoń zniechęcony początkowymi minutami projekcji poszedł spać, ale nazajutrz, po moim jak to młodzi mówią "spojlerowaniu" przejrzał obraz do końca. Nie było mu łatwo ze względu na lewą część plakatu, ale przyznał, że film chociaż dotyka trudnego tematu, to jednak był wart obejrzenia. No i sceny były ;-D

Dzieci poszły na wojnę. Z całą swoją naiwnością, świeżością, niewinnością i młodzieńczymi nadziejami. Dla mnie to nie jest film historyczny i myślę, że nikt nie powinien na to się nastawiać. To historia młodych, którzy w obliczu okrucieństwa wojny nadal pozostają bezbronnymi młodymi istotami bezradnymi wobec tego co się wokół nich dzieje. Poza tym amerykański rozmach scen w polskim kinie robi wrażenie! Po projekcji ma się wrażenie, ze nawet najbrzydsza kupa gruzów może być romantycznym tłem, ciasny kanał może naprawdę ścisnąć i wciągnąć człowieka, a wybuch bomby jawi się jak apokalipsa wprowadzająca wszystkich w nieme osłupienie. Można się kłócić o wartości tego filmu, o jego przesłanie czy zbytnią nowoczesność w połączeniu tego co było z tym do czego zwykliśmy przywyknąć w polskich odsłonach filmowych wojny, ale tak pokazaną historię warto obejrzeć właśnie dla tej inności. Zaczęła się w polskiej kinematografii nowa epoka filmów wojennych po prostu.
Pozdrawiam :)
Nie mogę jednak powiedzieć, że film zupełnie mnie zawiódł. Do pewnego momentu utrzymywał mnie w stanie zaciekawienia i chociaż daleko mu było do kiczowatości i absurdu z ulubionego Piątego elementu, to oglądałam go z przyjemnością. Jednak końcowy zwrot akcji przyniósł zawód.
Wybór Pana Gryzonia. Zapewne liczył na sceny - oczywiste pudło, w amerykańskim kinie komercyjnym nie ma nawet co liczyć na nagi biust a co dopiero na sceny ;P No i tak w ogóle nie pamiętam o czym był ten film. Podobno nawet nas rozbawił, podobno zaciekawił. Ale tak w ogóle to nie moja bajka.
To mógł być taki dobry film gdyby reżyserowi nie zachciało się prowadzić go w konwencji filmów z lat 80tych! Ciekawa historia, możliwe realia przedstawione w wiarygodny sposób a jednak konwencja, która sprawdzała się trzy dekady wstecz obecnie nudzi i niepotrzebnie przedłuża siedzenie przed ekranem. Może był to zamierzony chwyt nadania fabule oldskulowego sznytu, może. Dla mnie był to zbędny balast kitu dla samego sedna ciekawej historii zamachowców z dżihadu.
Tym razem mój wybór na małym ekranie. Pan Gryzoń zniechęcony początkowymi minutami projekcji poszedł spać, ale nazajutrz, po moim jak to młodzi mówią "spojlerowaniu" przejrzał obraz do końca. Nie było mu łatwo ze względu na lewą część plakatu, ale przyznał, że film chociaż dotyka trudnego tematu, to jednak był wart obejrzenia. No i sceny były ;-D
Dzieci poszły na wojnę. Z całą swoją naiwnością, świeżością, niewinnością i młodzieńczymi nadziejami. Dla mnie to nie jest film historyczny i myślę, że nikt nie powinien na to się nastawiać. To historia młodych, którzy w obliczu okrucieństwa wojny nadal pozostają bezbronnymi młodymi istotami bezradnymi wobec tego co się wokół nich dzieje. Poza tym amerykański rozmach scen w polskim kinie robi wrażenie! Po projekcji ma się wrażenie, ze nawet najbrzydsza kupa gruzów może być romantycznym tłem, ciasny kanał może naprawdę ścisnąć i wciągnąć człowieka, a wybuch bomby jawi się jak apokalipsa wprowadzająca wszystkich w nieme osłupienie. Można się kłócić o wartości tego filmu, o jego przesłanie czy zbytnią nowoczesność w połączeniu tego co było z tym do czego zwykliśmy przywyknąć w polskich odsłonach filmowych wojny, ale tak pokazaną historię warto obejrzeć właśnie dla tej inności. Zaczęła się w polskiej kinematografii nowa epoka filmów wojennych po prostu.
Pozdrawiam :)
poniedziałek, 19 maja 2014
Czytam, oglądam ale coraz częściej uciekam.
Po czym poznać zbliżający się koniec roku szkolnego? Po absencji uczniów. A to wycieczki, albo zawody czy też egzaminy i to nie tylko te dotyczące szkoły. Podziurawiony przez odejście maturzystów plan lekcji dziurawi się dalej. Uciekam z książką do ogródka, albo z kawą czy herbatą. Wszystko lepsze od siedzenia w domu. Trudno mi wytrzymać w zamknięciu czterech ścian chociaż dom swój lubię, to jednak moim żywiołem jest powietrze i ruch.
Świat otrząśnięty z deszczu zasłał się połamanymi drzewami, śmieciami i parasolkami jednorazowego użytku, dzisiaj wyostrzył się w promieniach prawdziwie letniego słońca. Kiedy wiało i lało pomyślałam o kaloszach w kategorii zbierania grzybów jesienią raczej niż wiosennego dreptania w mżawce. Ech, do jesieni daleko, jakby co kuzynka pożyczy mi dyżurne, o 2 numery za duże i tez będzie. W domu pięciu ludzi i tak jest zbyt dużo butów;-D

To nie jest czarna komedia, nawet z dużą dozą humoru nie określiłabym takim mianem tego filmu. To smutny dramat drążący prostą sprawę jaką jest z pozoru rozpad związku. Kto na tym cierpi, kto cos zyskuje? Uwielbiam Geraldine Chaplin, chciałabym się tak zestarzeć. Film niesztampowy, zaskakujący.

Chcecie bajki? Oto ona. Fantastyczna, futurystyczna, historyczna z mądrym przesłaniem w pięknej inscenizacji, w wielowarstwowym przekładańcu. Zgaduj - zgadula kto jest kim w jakim wcieleniu, mnie się bardzo podobało chociaż oglądałam na 3 razy, bo film bardzo długi.

Na deszczowe, wieczory piękna i wzruszająca opowieść o przyjaźni i tym jaką ona ma moc. To co zwykłe i oczywiste może być niezwykłe i tajemnicze za sprawą fantazji. Śmierć bliskiej osoby widziana jako przejście w inny wymiar pozwala żyć dalej z nadzieja na spotkanie się po tamtej stronie mostu. Strach oswojony, nadzieja odrodzona - jest w życiu masę zagadek do rozwiązania.
Świat otrząśnięty z deszczu zasłał się połamanymi drzewami, śmieciami i parasolkami jednorazowego użytku, dzisiaj wyostrzył się w promieniach prawdziwie letniego słońca. Kiedy wiało i lało pomyślałam o kaloszach w kategorii zbierania grzybów jesienią raczej niż wiosennego dreptania w mżawce. Ech, do jesieni daleko, jakby co kuzynka pożyczy mi dyżurne, o 2 numery za duże i tez będzie. W domu pięciu ludzi i tak jest zbyt dużo butów;-D
To nie jest czarna komedia, nawet z dużą dozą humoru nie określiłabym takim mianem tego filmu. To smutny dramat drążący prostą sprawę jaką jest z pozoru rozpad związku. Kto na tym cierpi, kto cos zyskuje? Uwielbiam Geraldine Chaplin, chciałabym się tak zestarzeć. Film niesztampowy, zaskakujący.
Chcecie bajki? Oto ona. Fantastyczna, futurystyczna, historyczna z mądrym przesłaniem w pięknej inscenizacji, w wielowarstwowym przekładańcu. Zgaduj - zgadula kto jest kim w jakim wcieleniu, mnie się bardzo podobało chociaż oglądałam na 3 razy, bo film bardzo długi.
Na deszczowe, wieczory piękna i wzruszająca opowieść o przyjaźni i tym jaką ona ma moc. To co zwykłe i oczywiste może być niezwykłe i tajemnicze za sprawą fantazji. Śmierć bliskiej osoby widziana jako przejście w inny wymiar pozwala żyć dalej z nadzieja na spotkanie się po tamtej stronie mostu. Strach oswojony, nadzieja odrodzona - jest w życiu masę zagadek do rozwiązania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)