Dzień odmierzają mi dwa wsady do pralki i suszarki. Do jadłospisu zaordynowałam sobie trzecią kawę pitą między tę pierwszą a drugą. Słabo pomaga na wieczorną śpiączkę, więc włączyłam jeszcze herbatkę na rozum. A właściwie na mały rozumek jak powiedziałby Puchatek. Zawiera korzeń lukrecji (dlaczegóż nie mam tak na imię!), yerbę, rozmaryn a resztę stanowiły składniki, które zdążyłam zapomnieć :D Mieszanka ma smak gorzki i póki co niewiele rozjaśnia w małym rozumku.
Za wskazówki zegarka służą mi także obierane 2-3 razy w tygodniu ziemniaki. Pięcioosobowe stado zjada ich tylko 150kg w ciągu 10 miesięcy. Trzy worki, to niewiele. Dla porównania sąsiedzi w trójkę zjadają 7 worków tego ziemnego złotka w tym samym czasie.
Zepsuł się port kart SD w laptopie. No co chcesz, przecież spadł tylko 2 razy i to z niewysoka. Zniechęca mnie to do robienia zdjęć aparatem w aparacie. Posiłkuję się mulastym telefonem, który uważa za konieczne otwieranie miliona aplikacji jak tylko go uruchomię.
Dysk pęcznieje od niepooglądanych filmów. Jakoś mimo długich wieczorów nie ma kiedy... (no i ta śpiączka nagła ledwie zegar wybije 21.00...) Ostatnio mało co mnie wbija w sofę. No może bardzo wzruszający i zabawny
z naturalnie pięknie niezrobioną Helen Hunt.
Wczorajszy
nie bardzo poruszył. Obsada doborowa a brakło konkretnej historii...
Za to ten z przesłaniem.
Na okrasę dołożyliśmy sobie "Rewizora", którego spektakl po raz kolejny udowodnił, że teatr telewizji może być świetny pod każdym wzgledem. Wielkie brawa ode mnie za pienińskiego flisaka jako stangreta. Świetny Stuhr i Kulesza i zupełnie rześki, jakby wskrzeszony Rysiek z Klanu :)
Koło nosa przeleciał nam Obywatel, bo nasze kino jest małostkowe i woli grać nosicieli kasy. No cóż, Pan Gryzoń opłacił to i owo w nadziemnej telewizji, to liczę, że niedługo pokażą go tam.
Z cyklu, co w domu słychać miedzy reklamami:
- Mamo, dlaczego ty nie chodzisz na babskie wieczory?
- Bo wolałabym, żeby były męskie.
Po wilgotnym Dublinie pod rekę z Bloomem już się przeszłam. Nie wszystkie epizody podobały mi się. Im bardziej był rozedrgany i natłoczony epizod tym lepiej przyswajałam. Teatralny był dla mnie klapą, ale jak wiadomo nie jestem znawcą.
Teraz genialny urywek z Marqueza, taka moja spodobajka :)
"Był to
pierwszy mężczyzna, którego Fermina Daza usłyszała siusiającego. Usłyszała go w noc poślubną, gdy leżała powalona mdłościami w kajucie statku wiozącego
ich do Francji i odgłos tego tryskającego z końskim
wigorem źródła wydał jej się tak potężny i obdarzony taką mocą, że zdjęła ją jeszcze większa trwoga przed przeczuwaną przez nią rzezią.
Wspomnienie to, w miarę jak lata osłabiały siłę strumienia, często odżywało w jej pamięci, bo nigdy
nie mogła pogodzić się z tym, że za każdym
razem zostawiał obsikany brzeg muszli."
Na szybko - mozesz zgrywac zdjecia z aparatu, przez kabelek podlaczony do portu usb, ja tak robie.
OdpowiedzUsuńoch gdybyż one (3) działały! przecież laptop spadł z niewysoka, raz z kolan, drugi raz ze schodów :D
UsuńLukrecja ... mnie kojarzy się historycznie .
OdpowiedzUsuńZiemniaki lubię nie powiem. Kawę jeszcze bardziej - siedem dziennie to nie rekord.
OdpowiedzUsuńNatomiast ze spaniem to mam dziwnie - czasami jestem padnięty, ledwie wlokę się do wyra a tam... pstryk i zero spania. innym razem zasypiam w fotelu.
bo w fotelu najlepiej się zasypia ;)
UsuńA gdzie zdobyłaś herbatkę o której piszesz?
OdpowiedzUsuńw zwykłym supermarkecie, nawet nie pamiętam jakiej firmy... opakowana była w złocistą torebkę przewiązaną atłasową wstążką, samo opakowanie mnie skusiło :)
Usuńkapitalny cytat. No, ale cała książka jest taka:) A ja.. bardzo lubię babskie wieczory:)
OdpowiedzUsuńna tyle świetny, że go przepisałam :) może też bym lubiła gdybym na takie chodziła, kto wie?
UsuńA z Endera polecam książki :) Film jakoś mnie poruszył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nie wiedziałam, że to ekranizacja! pozdrawiam :)
UsuńJa kradnę chwilkę na książę jednej z sióstr Bronte...
OdpowiedzUsuńA ziemniaków u nas jeszcze mniej idzie, dzieci małe jeszcze. ;)
akasza2