czwartek, 12 stycznia 2017

Kraina narzekaczy.

Pogoda generuje w naszym kraju wiele emocji. Negatywnych. Nie ma dnia bez jęczenia "za zimno, za gorąco, za sucho, za mokro". Naprawdę lubimy czynić panującą aurę przyczyną naszych frustracji.

Sąsiada spotkałam. Takiego, który ignoruje moje prośby o wycięcie samosiejek, które rosną tuz przy naszym płocie (dodam, że niestety są to samosiejki jesiona, który szybko rośnie i ma dość płytki system korzeniowy), ale który chętnie psioczy na pogodę.

- Ale zimno! Powiało tym razem najświętszym oburzeniem i zaleciało personalną obrazą majestatu.
- Od tego jest zima.
- Ale jest ZA zimno!!!
- Przesadzasz. Na myśli miałam także owe jesiony.
- No weź przestań -34 w nocy a teraz -20!!!!!
- Ale to ledwie od tygodnia tak mrozi. Starałam się bronić przyrodę, której zwyczaje doskonale pamiętam z lat poprzednich. Nie tak dawno przecież, bo ledwie 15 lat temu ubranie przymarzło nam do tylnej ścianki szafy o pod prysznicem zamarzły rurki od wody, bo w styczniu przez cały miesiąc trzymały mrozy w okolicach 30 kresek poniżej zera. Trzeba było szafy od ścian odsuwać i czekać cierpliwie z remontem na odwilż (nie obyło się bez kucia i wymiany popękanych rur). Do tego kopny śnieg na metr wysoki i tunele na ulicach, bo miasto nie miało już kasy na wywożenie śniegu z zasp.

Podobno kiedyś Bałtyk zamarzał. Podobno stawiano na lodzie jakieś ówczesne przenośne lokale kateringowe. Podobno ludzie dawali sobie radę wówczas w naszym kraju i najwyraźniej plemię nasze nie wymarło na dobre. Czy to od tamtych czasów ciągnie się epoka lodowych narzekaczy?

Lepsze jest wrogiem dobrego. Przed zamążpójściem mieszkałam w bloku na pierwszym piętrze. Cieplutko, suchutko, luksus. Kiedy wprowadziłam się do parterowego domku z połowicznym podpiwniczeniem i bez centralnego ogrzewania (bo nie można tak nazwać 2 grzejników podłączonych do blaszanej kuchenki na węgiel), to marzłam okrutnie od września do maja. W maju to nawet dotkliwiej, bo domek drewniany izolował równie skutecznie ciepło z zewnątrz. I wtedy zrozumiałam dlaczego w okolicznych wsiach z nastaniem pierwszych cieplejszych dni wszyscy wylegali na progi i ławki podokienne. I ten zwyczaj stał się szybko moim nawykiem także. Dopiero po 10 latach w naszym domu zapanowała stała temperatura za sprawą pieca gazowego. Mimo wygody jaką daje wszyscy tęsknimy za starą kuchenką na węgiel. To nic, że kopciło się przez fajerki, to nic, że trzeba było latać z węglarką po węgiel przez cały ogródek do komórki, to nic, że trzeba było popiół wynosić i mieszkanie odmalowywać co 4 lata. Mając tamtą kuchnię nie narzekałam na niedogodności, po prostu cieszyłam się tym co zostało mi dane. Wychowana praktycznie na wsi uwielbiałam żywy ogień w domu. Potrawy gotowane na blachach nabierają innego smaku, szczególnie te które gotuje się długo. Bigosy, gulasze, kapuśniaki a nawet najzwyklejszy rosół pyrkoczący na brzegu blachy przechodzi wszystkimi smakami idealnie. Do tego dodajmy jeszcze najzwyklejsze podpłomyki z ciasta makaronowego albo nasze podhalańskie moskole z masłem i solą - mmm, miód w gębie! Nawet najzwyklejsza kromka starego chleba opieczona na blachach nabierała drugiego życia i nawet świetniejszego smaku. Dzisiaj mam kuchenkę gazową i ogrzewanie centralne ale nie wyrzekłam się obecności żywego ognia zupełnie. Mam kominek. Dalej więc rąbię drwa (niestety wyręczają mnie w tym zajęciu synowie coraz częściej, tak , że obawiam się iż chcą mnie zupełnie odciąć od siekiery!) i wymiatam popiół. Nie ma to jak buzujący płomień :)))

Tradycyjnie na Orawie temperatura była jeszcze niższa niż w Mieście. Nie wiem czy tam narzekają. Pan Gryzoń ma jedną regułkę do wygłoszenia na ten temat "był czas przywyknąć, a jak nie to zmienić miejsce zamieszkania". Podhalański biegun zimna.

Po ledwie tygodniowych mrozach przyszła oczekiwana zmiana. Sypie śnieg. Sąsiad Malkontent będzie znowu niekontent - za łopatę trzeba się brać :D

Wujek Emeryt jest podejrzliwym człowiekiem. Zwłaszcza jeśli chodzi o ciepło. Zwłaszcza we własnym domostwie. Uznaje bowiem, że ciepło jest szkodliwe. W cieple masło szybko jełczeje, a on nie chce. Temperaturę utrzymuje więc na stałym poziomie 16 stopni. Nie pamiętam, żeby był kiedykolwiek zakatarzony czy zapadł na grypę. Ma 72 lata :) Oczywiście kiedy do niego zjeżdżają "miastowi" Wujek Emeryt dostaje informacje drogą telefoniczną, rozpala w centralnym i doprowadza temperaturę w domu do zawrotnych 20 stopni.

- Jak pojedziecie, to muszę wywietrzyć, bo tu się wysiedzieć nie da! Fuka na nas z dezaprobatą godną naszych wychuchanych zmarzniętych tyłków :D


PS
Obawiam się, że zaczynam mieć tendencje jak Wujek Emeryt. Tylko raz ubrałam rajstopy pod spodnie podczas tych mrozów. Było -24 kiedy wybraliśmy się z Panem Gryzoniem spacerkiem do znajomych. Gdy wracaliśmy o północy było -28. Jak mieszkałam w bloku rajstopy pod spodniami nosiłam nieprzerwanie od października do kwietnia. Może jest jakaś szansa, że nie zjełczeję przedwcześnie? ;)

21 komentarzy:

  1. Jest, nadzieja;)
    Mieszkałam kiedyś z piecami, na pierwsze piętro wnosiło się węgiel z piwnicy, rano mama wkładał mi bieliznę pod kołdrę, żeby nie ubierać lodowatej, optymalna temperatura to było 18 stopni, dwadzieścia to już był upał; a teraz mam 22 i nie jest mi za ciepło. Ale rajtek pod spodniami nie nosiłam nigdy, nawet w mrozy największe, do niedawna, dopiero się złamałam kilka lat temu, idąc w góry. We Wrocławiu dziś temperatura na plusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas w nocy jest 19 w dzień 21 :) no chyba, że pali się w kominku. pamiętam jednak, że najbardziej w życiu zmarzłam na ulicach Nowego Jorku. niby 5 stopni powyżej zera ale tak mokrego i lodowatego przeciągu nigdy w górach nie doznałam. miałam ochotę wskoczyc w narciarski strój!

      Usuń
  2. Nie mam za ciepło w domu, temperatura w mieszkaniu nie przekracza 20 stopni. I dobrze mi tak, ale 17 stopni w domu to dla mnie za niska. A na zewnątrz, cóż, nie przepadam za mrozami ale nie narzekam. Taki mamy klimat. Wkurzają mnie klienci jak Twój sąsiad którzy narzekają na temperatury, jak było 30 stopni nrzekali że za gorąco a dziś im za zimno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też wkurzają ludzie robiący problem z czegoś na co żadnego wpływu nie mają

      Usuń
  3. Pamiętam piece ( węgla się w swoim życiu nanosiłam) i kuchenkę z żywym ogniem u babci , w naszych okolicach nazywaną "kotliną " . Fajnie było . Co do temperatur to też wolę te niższe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) zimą niższe nawet bardzo niskie, latem bardzo wysokie - jestem zwolenniczką ekstremalnych temperatur :)

      Usuń
  4. Uwielbiam mróz.:) I skrzypiący śnieg, u nas wczoraj mroźno było.
    A dziś odwilż. :(
    My mamy w mieszkaniu temp. ok 20 stopni.
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas nadal skrzypi i skrzy się po tym jak troszkę podsypało bielą :)

      Usuń
  5. No to sobie możemy łapki podać;)

    Kania na blachę, pajdka chleba z solą... mniam... Kto nie jadł niech żałuje.

    W bloku był koszmar i wiecznie sucho w pysku. Teraz "na gazie" trzymamy 19 (komfort) i 17 (więksość doby), jak zwlokę trochę drewna i napalę w starym węglowcu to się robi całe 20 ;), a jak w kominku to faktycznie trzeba salon wietrzyć bo wszyscy ssapiemy, ale za to szaszłyki z kominka... Kolejne mniam ;)

    PS. Jesion w sumie ładny jest, a "gientki" więc młodych sztuk połamanych czy wywalonych nie spotkałem.
    Ps2. Chyba nie ma gorszej rzeczy niż zjełczała kobieta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS1 to ja ci na pęczki nawyrywam na wiosnę samosiejek i sobie je zasadzisz u siebie, ja mam dość tego pasożyta

      PS2 podobno zjełczały mężczyzna też nie należy do najlepszych ;)

      Usuń
    2. Jak bym jo morgi mioł to bym wzioł ;)

      Myślę że ogólnie zjełczałość nikomu na zdrowie nie wychodzi, a zwłaszcza otoczeniu ;)

      Usuń
  6. Ja tam przez caly rok spie przy otwartym oknie, a lozko stoi pod samym oknem, Misiek tez, tylko maz marudzi - pozamykajcie te okna, mroz jest / deszcz pada / wiatr leb urywa itp ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem zwolenniczką wypuszczania własnych pieniędzy przez okno, wolę zakręcić grzejnik. wietrzę zaś codziennie, nawet w najbardziej zajadłe mrozy :)

      Usuń
    2. Ja grzejnikow praktycznie nie wlaczam wogole, pod podloga biegna wszelkie mozliwe rury wiec mam ogrzewanie podlogowe za darmo ;)

      Usuń
    3. no widzisz, a ja nic nie mam za darmo w wolno stojącym domku z drewna (o przepraszam, myszy mam za darmo :D)

      Usuń
    4. Mysz tez raz mialam, chyba z Polski przywiezlismy po bozym narodzeniu ;)

      Usuń
  7. Zima to zima. Zimno musi być i dlatego.... wolę wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rajstop pod spodniami nigdy nie nosiłam, no chyba, że jako dziecko, ale to zamierzchłe czasy. Wychodzę z założenia, że lepiej się zaziębić aniżeli zapocić. Lepiej zimą założyć dwa swetry niż latem rozbierać się z własnej skóry ;-) Odkąd sięgam pamięcią nie chorowałam poważniej, moje dzieci tez raczej z tych "hartowanych". Wychowałam się z kuchnią węglową w kuchni i piecem kaflowym w pokoju, tak więc wiem co to wynoszenie popiołu i dokładanie węgla :-) Aktualnie korzystamy z kozy i oszczędzamy na ogrzewaniu gazowym. Problem jest w nieocieplonym domu, ale juz niedługo ;-)
    Pozdrawiam wszystkich chłodnolubnych, co lubią temperatury nie przekraczające nadto 20 st. C :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło rozebrać z własnej skóry, nawet o tym nie pomyślałam, uwielbiam upały w lecie, bo komfort w letnim ubraniu czuję dopiero powyżej 25 stopni :) celowo rokrocznie dogrzewam się w Chorwacji, resztę załatwia sauna fińska :)))

      Usuń
    2. Też ponad rok mieszkaliśmy w nieotynkowanym domu. Dało się przeżyć, ale węgla poszły tony, i to pomimo temperatur w pomieszczeniach mieszkalnych na przełomie 18/19 stopni, a jak byłem sam to nie paliłem i wtedy było 15/16...

      Teraz jest gaz, ale dopalam resztę zapasów z poprzednich lat. W sumie lubię palić i w razie likwidacji węglowego CO zostanie mi jeszcze kominek...

      Generalnie człowiekowi wcale nie tak łatwo przemarznąć co innego jednak mówią nam receptory na skórze i stąd wrażenie że marzniemy

      Usuń