wtorek, 28 kwietnia 2015

Perpetuum.

Puchaty będzie montował filmy. Oczywiście, czemu nie?, to świetna robota! Wykrzykam w myślach lecz na głos cedzę zrzędnością rodzicielską z przydziału "Po mat-fizie na kierunek artystyczny? Ty się lepiej zainteresuj co tam trzeba przygotować". Bo matka już ma doświadczenia sprzed  lat kiedy to sama z klasy ogólnej ze świeżo wysmażonym świadectwem maturalnym leciała jak na skrzydłach na krakowską ASP (maluchem kolegi co prawda, ale wtenczas każdy prywatny pojazd był pegazem) by na własnej skórze przekonać się iż w ciągu 6 dni nie jest w stanie sprokurować 30 prac na dowolny temat w różnej technice. Odbiwszy się wiec rykoszetem od szacownego gmaszyska z podciętymi skrzydłami oddała się pracy wielce dochodowej na dwóch etatach równoległych z postanowieniem "się zobaczy co życie przyniesie". Matka przejawiała w ten czas wyraźną tendencję do słomianych zapałów o co dzisiaj podejrzewa całkiem jawnie swojego pierworodnego, który już przecież miał zostać projektantem gier komputerowych. Ufff.

Skrycie i w tajemnicy obczaiwszy bazę filmówek płatnych i rzekomo bezpłatnych stwierdziła, że teczka z pracami to warunek, o którego dotrzymanie trzeba będzie dręczyć syna skoro już zdecyduje się na ten montaż. Ale w między tak zwanym niedoczasie postanowiła nakręcić film o sobie samej zresztą.

Perpetuum mobile - matka.

Scena pierwsza i jedyna ponieważ jest to etiuda filmowa a także prawda życiowa, że jak odemkniesz oczy rankiem, to już nie ma zmiłuj się.

Pościel skłębiona lecz w przeciwieństwie do scenografii ze Smarzowskiego, czysta. Pokój zalewa pomarańczowe światło przenikające przez rolety. Dźwięk dzwonka telefonu zza szafy. Ruch w pościeli. Bezruch. Znowu ruch i podniesiona głowa błędnym krótkowzrokiem stara się zobaczyć godzinę na przeciwległej ścianie chociaż ma telefon z zegarkiem na nocnym stoliku. Bezruch. Po 10 sekundach nagły wyrzut ciała z pościeli no i kamera poszłaaa!

- Puchaty wstaaawaaaj!
- Nie śpię przecież.
- To czemu nie wstajesz?!
- Bo se patrzę w internety.

Lot koszący po schodach do kuchni. Błędne kręcenie się w kółko i wlewanie wrzątku do cukierniczki. Kolejne ramiona bogini Kali robią kanapki i opróżniają zmywarkę mieszając kakao w dwóch różnych kubkach. Matka, główna postać prawdopodobnie kobieca, po tym wysiłku leży na sofie w bezruchu, który ma jej rekompensować brak snu. Inni idą, wychodzą, snują się bez przekonania, że nowy dzień właśnie się zaczął.

- Pij kakao, zapakuj kanapki, myj zęby, wychodź już bo się spóźnisz. Puuchaaatyyy już za dziesięć a ty jeszcze w domu!!!

Jedyna chwila względnego bezruchu. Śniadanie. "Folwark zwierzęcy" na pewno smakowałby jej lepiej w 1987 roku. Pralka - pranie - ogród - pralka - drugie pranie - o kurwa, leje - ogród - suszarka na piętrze - zbieranie - rozkładanie - układanie w szafach - lodówka - jak dobrze, że nie muszę lecieć do sklepu dzisiaj - mięso - bułka do namoczenia - pralka - pranie - ogród - i po co się tak pospieszyłam, ledwo pokropiło i już świeci - grzeczna kicia przyniosła pani myszkę - pojemnik na śmieci poza ogrodem - pulpety - ogród - komputer - fak, wyłącza się, nie dopiszę tego przez jakąś durną aktualizację - pulpety, ziemniaki - piwnica, sałatka - kuchnia - salon - piętro. Kamerzysta proszę filmować z wolnej ręki i biegusiem, biegusiem za aktorką! To ma być horror a nie jakieś romantyczne rozmydlenia!

- Kim ty jesteś? Pytanie zadaje zdający do filmówki po skrupulatnym przejrzeniu zawartości garów i lodówki.
- Przez dwadzieścia sześć lat myślałam, że człowiekiem.
- A teraz?
- A teraz nie mam czasu myśleć.

Sieroce kiwanie się w takt angielskiego bełkotu przez pięć godzin. Albo oczekiwanie na nieobecnych. No to sruuu pralka - zmywarka - ogród - ewentualnie sklep.

- Jedz, rób lekcje, idż na trening, czytaj tą lekturę. Tę lekturę?! Czytaj książkę!!!

Kuchnia - zlew - łazienka - biurko - daj te lekcje - pokaż, co masz - kuchnia - jedzenie na stole - odkrywca penicyliny - Flemming, nie wiem, w którym mieście stoi most Marco Polo...

- Dlaczego nie weźmiesz w tym udziału?
- Boję się porażki.

W końcu główna bohaterka leży pokotem. Za oknem ciemność, przed nią niebieska poświata. Oczy szeroko zamknięte. Dwójka chłystków wydartych z własnego łona stoi nad nią i deliberuje.

- Śpi?
- Eee, nie śpi, to stan czuwania. Dotknij ją a znowu będzie chodzić.- Dotyka.
- Kako si?
- ???
- Uczyłam się dzisiaj chorwackiego :DDD

Miłosierny klaps w skłębionej od nowa pościeli.


Jeśli kiedyś nakręcę taki film, to mój Puchaty na pewno mi go zmontuje :) Póki co obeszliśmy całkiem niedawno 14 urodziny Houdiniego oraz imprezę własnoimieninową w lokalu, więc na bezruch nie narzekam.

Obrazek z dzisiejszego dnia pt; Cienisty zakątek i grządka przewodnia. Jak widać w małej Polsce dopiero się rozkręca (były doniesienia, że w wielkiej Polsce kwitną już bzy!)





11 komentarzy:

  1. Bzy to jeszcze nie ( w ubiegłym roku już kwitły) ale za kilka dni zakwitną i konwalie. A tulipany , drzewa owocowe i żonkile w pełnym rozkwicie .

    OdpowiedzUsuń
  2. brakuje mi bzow, uwielbialam je w Europie, tutaj na poludniu mamy myrtle, troche podobna, ale niepachnaca I z brzydszymi kisciami :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis! :)
    I imieninowe życzenia spełnienia. :)
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
  4. Bzy już kwitną (u mnie po raz pierwszy)
    A kierunki artystyczne nigdy mnie nie goniło, ale jak się okazało że na "politologię" mam za mało punktów i prawdopodobnie wylecę po pierwszym semestrze to mnie diabli brali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mnie goniło na kierunki zupełnie przeciwstawne i stąd zapewne nic z tego nie wyszło :)

      Usuń
  5. Uśmiech mi zafundowałaś na dzień cały. I wiesz,że na szkołę artystyczną nigdy nie jest za późno..;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) jest już za późno, nie jest za późno :)

      Usuń
  6. o mamo! Zapomniałam o imieninach! Przepraszam i najlepszego!

    OdpowiedzUsuń