Toruń zaskoczył mnie nie raz. Jestem nim oczarowana i chętnie tam jeszcze wrócę by pomyszkować po jego urokliwym Starym Mieście i innych atrakcjach.
Miasto rycerskich rozgrywek i hulanek.
Posiadające uroczego smoczka,
ruiny zamku krzyżackiego
oraz bramy miejskie jakich nie powstydziłby się nawet Gdańsk.
Starówka pieczołowicie odrestaurowana przyciąga wzrok we wszystkich kierunkach. Już sam penthouse na wieży ratusza robi wrażenie
jak i wewnętrzny dziedziniec
i mnóstwo przepięknych kamieniczek, z których każda mogłaby nosić miano domu Kopernika. Pomnik osiołka postawiono w miejscu pręgierza. Usiąść na osiołku można i nawet warto by przekonać się jak bolesne były średniowieczne kary - ma on na sobie specjalną uprząż, która dotkliwie wrzynała się w zakończenie pleców skazanego.
Nie tylko nazwy ulic przypominają o tym toruńskim przysmaku, ale także upojne wonie toczące się z budynku Muzeum Piernika (do którego nie weszliśmy ponieważ młodzi pierniki wyrabiają sami i to gdzie się tylko da - ostatnio było to w przedświątecznej IKEI)
Wieża kościoła św Jakuba, który stoi na trasie pielgrzymki do Santiago de Compostela wiodącego od Suwałk.
Brama Mostowa. U jej wylotu był pierwej prom a potem most łączący dwa brzegi Wisły. Dzisiaj w tym miejscu jest pomost widokowy (widoczny za rowerzystą), który przy pomocy światła łączy brzegi rzeki po zmroku.
Błądząc po toruńskich zaułkach można przez pomyłkę wejść do szafy i zdziwić się niezmiernie albowiem nie znajdziemy w niej ubrań a siedzibę teatru dla dzieci Baj Pomorski.
Koniecznością wielką jest sprawdzenie odchyłu krzywej wieży, który mierniczy głoszą na prawie 1,5m
Dokonać tego można przy użyciu własnego ciała i jego 3 punktów "P"; pięty, pupa, plecy. Mają one przylegać do pochylonej ściany i wtedy należy spróbować wyciągnąć przed siebie ręce. Jeśli uda się nam ustać w tej pozycji w bezruchu to znaczy, że sprawdzamy nie tę ścianę ;D
-Wisło, Wisło, nie podpływaj tak blisko, bo runę! - krzyknęła wieża kiedy średniowieczni budowniczowie skończyli jej budowę.
- To ruń! Odkrzyknęła królowa polskich rzek dając tym samym nazwę miastu, którego mury opływa po dziś dzień.
Te kamieniczki miejskie z przejściami jak żywo przypomniały mi program Makłowicza o jednym z miast hanzeatyckich ponieważ w podobnym miejscu Makłowicz ustawił swój kocher. Toruń też należał do Hanzy i na ulicy Żeglarskiej można zobaczyć nazwiska i herby umieszczone w płytach chodnikowych będących Aleja Gmerków.
Ta sama kamieniczka "Pod Aniołem" od strony miasta.
Pod więzienie przybyliśmy akurat w porze wymieniania informacji między kochankami; pani stała przed murami, pan krzyczał z jednego z okien rotundy.
Skoro polskie NASA, to musi być i planetarium.
Na Toruń spadła plaga żab. Ten, któremu uda się wyprowadzić je z miasta miał dostać rękę córki burmistrza oraz pokaźna kwotę pieniędzy. Zgłosił się flisak Iwo, który grając na skrzypcach wywiódł żaby za bramy miasta aż do dzielnicy Mokre.
Teraz wystarczy pomyśleć życzenie i dotknąć grzbietu żabki by się spełniło :)))
Budynek poczty - istne cacuszko architektoniczne.
Ale Toruń nie chce pozostać w naszej pamięci jedynie gotyckim miastem.
Mimo Dworu Artusa
i wyłażących o zmroku kotach na dachach
monumentalnego Kopernika
w ostatnich promieniach zachodzącego słońca
pojawia się słodki Mikołaj w przedsionku kawiarni "Sowy" wykonany z 100kg czekolady
oraz lady chłodnicze przyprawiające nas wszystkich o nagły ślinotok :D
Nieopodal "Sowy" kolejna słodka niespodzianka - sklep z cukierkami wyrabianymi ręcznie a za rogiem czaiły się sklepy z pierniczkami :)
Nasyceni toruńskimi słodkościami wyszliśmy poza mury miejskie na spacer nadwiślaną promenadą, na którą zwrócony jest zegar kościoła św Janów, co dobitnie świadczy, że kiedyś życie tętniło na nabrzeżu właśnie.
Jeśli chcecie możecie odbyć własny "Rejs" na autentycznym statku z filmu Piwowskiego.
i spadamy na nocleg do --->
Ciąg dalszy nastąpi, bo choć w Toruniu spędziliśmy tylko 22 godziny, to były one tak obfite w miejsca, że nie sposób zmieścić to w jednym poście.
To może spotkamy się w Toruniu "następną razą"? bo i ja zakochana w mieście;)
OdpowiedzUsuńW Muzeum Pierników byłaś?Ja, mimo że mieszkałam bramę obok, nie, odłozyłam do następnej wizyty, teraz pracuję nad wnuczkiem, że trzeba by jakieś wagary uskutecznić jesienią, na przykład, i wyskoczyć na kilka dni, bo do nastepnych wakacji okropnie daleko, a zima, wiadomo, nie ten kierunek:)
Jak najbardziej z tym, że nie wiadomo kiedy będę w stanie obrać ponownie kierunek północny, ale Toruń na pewno wart powtórnego odwiedzenia :)
UsuńW Muzeum Piernika nie byłam, podobnie do synów, uznaję pierniki tylko w ilościach hurtowych :D pół kilograma nadzianych dżemem jagodowym wymietliśmy w 5 min :D
a zeszło nam tak długo, bo przegryzaliśmy je trzymając w ręce lody od Sowy :DDD
UsuńWidzę,że dawno mnie w Toruniu nie było. Te wszystkie miejsca znam ( mam w Toruniu serdeczną przyjaciółkę ) ale trochę się pozmieniały. Muszę wyruszyć w tamte strony.
OdpowiedzUsuńzachęcam serdecznie, od Was to rzut beretem :)
UsuńToruń uwielbiam, na wagary tam jeździłam, w końcu to tylko 40 min. pociągiem z Bydgoszczy. Miasto jest przepiękne, dla mnie ładniejsze od Gdańska. A patrząc na Twoje zdjęcia, to mi się z Rygą skojarzył0o ( też Hanza ). Uściski :)))
OdpowiedzUsuńdla mnie też ładniejsze od Gdańska! wagary spędzałam nad Dunajcem albo w barze... stąd wszędzie daleko było jak na uczniowską kieszeń a co to za atrakcja zerwać się do Zakopca czy Szczawnicy? ;-)
UsuńPięknie to pokazałaś, dzięki...
OdpowiedzUsuńOj , dużo się zmieniło od ostatniej wizyty , też muszę nadrobić .
Pozdrawiam .
dziękuję Janiczku, cieszę się, że udało mi się zachęcić Cię do ponownej wizyty. Toruń jest wart każdej godziny w nim spędzonej :)
UsuńPowinnaś po godzinach wziać się za fuchę przewodnika :)) Aż mi się Torunia zachciało!
OdpowiedzUsuńNie jesteś pierwszą osobą, która to mówi :D nawet kiedyś o tym myślałam troszkę poważniej ale... hmmm... jak by nie było najbardziej lubię zwiedzać we dwójkę albo nawet samopas. Niech Ci się tak zachce Torunia, żebyś się w nim znalazła!
UsuńPieknie :)
OdpowiedzUsuńWpisuje na liste do zobaczenia, dzieki :)
proszę bardzo i gorąco namawiam na wizytę w piernikowym T :)
Usuń"- To ruń! Odkrzyknęła królowa polskich rzek dając tym samym nazwę miastu, którego mury opływa po dziś dzień. " - w staropolszczyźnie runić znaczyło tyle co upuścić, porzucić, pozostawić.
OdpowiedzUsuńA miasto rzeczywiście śliczne i pięknie je pokazałaś. Zwłaszcza ta galeria napisów - choć wygląda na co nieco reżyserowaną. Za to słodycze... mniam!!!!!
wyreżyserowana jak dobry film :) zamiast na rzekę wszyscy gapią się na mury p.powodziowe :D
UsuńW Toruniu nie byłam ze 20 lat. Znów by mnie urzekł. Ale te teksty na ścianach kapitalne:)
OdpowiedzUsuńmasz blisko, daj się urzec, bo warto :)))
UsuńW Toruniu byłam już tyle razy...
OdpowiedzUsuńPiękny z Twoich zdjęć.
Wybiorę się tam z dziećmi...
akasza2