wtorek, 18 września 2012

Wywiadówki.

Wielki Parkingowy zdegradowany... Były protesty, niemalże rzuty rejtańskie ale Władek O i tak wrócił na miejsce sprzed wojny. I nie wiem o co oni tak się ciskali, no chyba o tą degradację, bo teraz Władek pręży się przed gimnazjum a młodzież już mu nadała jedyną słuszną ksywkę "Batmanek"
 ;D



Rynek rozgrzebany, park tak samo. Wczoraj zaliczyliśmy uroczyste otwarcie sezonu hokejowego. Nawet na mecz mnie podstępem zaciągnięto. Donoszę, że był to trzeci mecz Szarotek, który zaliczyłam w swoim życiu. Nasi grali jak szatany, w pierwszej tercji strzelili 4 gole (strzelali się także po pyskach a ja nadal nie wiem po co rękami skoro kije mają ;D), potem nie wiem, bo wyszłam zanim zamarzłam na dobre. Kibiców była pełna hala, aż się sami dziwili - ja się nie dziwiłam, wstęp wolny :)


 
Rynek

 
Park


Na wiejskim weselu byliśmy. Ho-ho-ho ostatnie takowe to zaliczyłam dwie dekady do tyłu! Styl się zmienił, remiza nowa, dania wykraczały poza schabowego, muzyka grała z pańska rzadko przetykając regionalizmami. Hmmm, trochę jakby brakowało sztachetki w plecach czy jak?



Basen przestał się budować ku mojej rozpaczy :( Buuu, opóźnienie będzie a juz miałam grafik sobie rozpisać na 2013...



Moja sekcja fitnessu jak poległa końcem czerwca tak leży odłogiem. Boczki niezaorane krągleją, mięśnie niespinane wiotczeją, patrzeć tylko jak się zadyszka na schodach zacznie ;[


Wieczorem, dnia wczorajszego, nastąpiła nagła i zgoła niespodziewana niemożność użycia żelazka. Wetknięte do kontaktu ani drgnęło. Przesłuchanie tych co sobotni wieczór spędzili w domu nie dało żadnych rezultatów - sprawca nieczynności nieznany. A że prasować musiałam, to wyciągnęłam swoje panieńskie ustrojstwo z wiana i zadziwiona jego mikrym wymiarem, lekkością, brakiem pary oraz prostotą budowy wyprasowałam co trzeba. Potem zeszłam na dół by asystować przy zaglądaniu do żelazka trzeciej generacji (to drugie Gryzonie rozbiły zrzucając z deski na podłogę, zupełnie niechcący). Okazało się, że owo trzecie zamykane jest na taką śrubkę, której odkręcić nie można zwykłym śrubokrętem, bo nie dość, że śrubka wielokątna to jeszcze na środku miała bolec - ale z nas nie takie specjalisty, żeby nas śrubka miała z tropu zbić. Ponieważ żelazko było już lat 4 temu naprawiane (podobno z dobrym skutkiem, którego jakoś dostrzec nie mogłam, bo nadal zacinało się przy regulacji pary) i wcale mi nie było go żal stwierdziliśmy, że go wypatroszymy, bo normalnie otworzyć się nie dało. Producenci zadbali o to by nikt we wnętrzu nie grzebał i utrudnili to sprytnie zatajając ewentualne zatrzaski trzymające plastikową obudowę w kupie. He-he, ma się śrubokręt i parę w rękach, więc się go rozwaliło. Te wszystkie bebechy wcale nie są skomplikowane ale suwaki do regulacji pary i temperatury to wyjątkowa spalony pomysł ponieważ obudowa jest nieszczelna a przy prasowaniu się kurzy i te wszystkie kłaczki materiałów wpadają do środka blokując suwaki i plastikowe trybiki, które nimi ruszają. Taka konstrukacja jest niezawodna, bo po pierwsze; działa niezawodnie przez dobrych kilka lat, a po drugie; niezawodnie trzeba żelazko wymienić na nowe choćby i grzało, bo blokada regulacji grozi przypaleniem lub niedoprasowaniem materiału.  Rozebrane na czynniki pierwsze i podłączone do kontaktu zaczęło nagle grzać :DDD Tak naprawdę kable się poluzowały i prąd nie dochodził. Ponieważ jednak zepsute suwaki nie dały się ponownie uruchomić mimo oczyszczenia z kurzu a cała obudowa trochę ucierpiała przez nasze "prace naprawcze", to żelazko znalazło się w koszu.
Następne będzie najniższym modelem istniejącym na rynku z pokrętłem do regulacji temperatury i nawet niekoniecznie z parą. Wraz z nabyciem suszarki elektrycznej porzuciłam głupi zwyczaj prasowania ubrań i żelazka używam w ekstremalnych przypadkach takich jak sukienka, koszula, spodnie na kantkę i komże chłopców :)
Na dobitkę dodam, że panieńskie żelazko naprawiałam raz samodzielnie wymieniając przepaloną spiralę grzewczą - ale teraz producenci mocno dbają by sprzęt był nienaprawialny....



No to taki wywiad był z miasta i okolicy. Dziś wywiemy się co w szkołach, po tym jak nas z kasy obedrą ;D

Miłego, jesień już znaczy kolorami :)

15 komentarzy:

  1. Batmanek - podoba mi się . I te zapędy naprawcze...Mój śp. ojciec mówił,ze każdy chłopak musi choć jeden budzik rozebrać na drobne śrubki.Można budzik , można i żelazko. Miłego popołudnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żelazko chyba ostatni raz w Polsce w ręku miałam. nienawidzę prasowania:)
      a z rozgrzebanym rynkiem to taka radość, że w końcu zagrzebią i będzie ładnie przecież.

      Usuń
    2. Onyks, ja też chłopak;), zawsze kręciło mnie rozbieranie na części :)

      Usuń
    3. Uno, ja lubię prasować, to jedna z nielicznych czynności, która potrafi mnie rozgrzać :) niestety nie lubię prasować aż TAKICH stosów ubrań (pralka szaleje 2 razy dziennie)więc cieszę się z suszarki, która tez grzeje jak się w niej suszy :)))

      Usuń
  2. Mnie też się zdarzało coś nie coś rozebrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. zapomniałam, że zmarzluch jesteś:) oj, tak. prasowanie bardzo rozgrzewa.

    OdpowiedzUsuń
  4. oj prasowania nie luuubię...
    ale niestety mus to mus :)
    dzięki za piękna relację
    pozdrawiam
    wanilia39.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę bardzo, tytuł taki, żeby nie było podejrzeń o plotkarstwo ;)

      Usuń
  5. o matko huto, wreszcie dotarłam :) dziękuję za zaproszenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W domu większość prasowań odwalam ja (pościel, itp.)
    Ja te "specśróbki" po prostu rozwiercam potem dając własne już normalne.
    Reszta jest prosta jak budowa cepa, na szczęście producenci boją się stosować elektroniki w żelazkach, bo albo padnie przed upływem gwarancji albo pożar wywoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. specśrubkę pokonałam bez problemu zwykłym śrubokrętem tylko małym, obudowy nijak nie mogliśmy zdjąć, trzymało w jednym miejscu. pościel akurat lubię prasować, bo nie wymaga uwagi, zresztą nie mam jej dużo bo tylko 3 komplety, reszta z kory :)

      Usuń
    2. ja prasuję nawet te z kory... jakoś tak żona uważa że to słuszne ;-)

      Usuń
    3. Jaka fajna "wywiadówka"!
      - rynek pięknieje
      - "wiejskie" wesela są bardziej miejskie...
      - basen w budowie - bliżej czasowo nieokreślonej (odnoszę wrażenie, ze po euro większość naszych inwestycji stanęła i z nagła objawił się kryzys...;-).
      - żelazko "samonieczynne"... Jakiś rok temu kupowałam nową pralkę. Sprzedawca uprzejmie mnie poinformował: "ta pralka i tak nie wytrzyma pani dłużej jak pięć lat... oni teraz tak produkują, żeby dłużej nie chodziło, kiedyś produkowali solidnie, żeby jak najdłużej, to miała pani przez dziesięć.....kiedyś to podzespoły były z metalu i co najwyżej się zapiekło, a teraz są z tworzywa i żadna siła tego nie wymieni!" Dłuższy wywód pana, który zaproponował przedłużenie (za opłatą) gwarancji z dwu na pięć (!) lat. :-) Ot....
      - wrześniowe wywiadówki to niestety zawsze kasa, kasa, kasa....
      Pozdrawiam. :) Joanna

      Usuń
    4. Joanno, tak to już z wrześniami bywa... co do pralki, to mam wrażenie, że ta sprzed 15 lat jest o wiele lepsza od tej, którą mam raptem 5 lat... z nostalgią na starą spozieram jak jadę do Wujka w odwiedziny :)

      Usuń