niedziela, 23 września 2012

Ocean's Two.

Lampy wiszące nisko nad stołami oświetlające punktowo wybrane miejsca, snujący się pod nimi dym, przytłumiona muzyka dobiegająca zza zamkniętych drzwi, wyłaniające się z półmroku ludzkie twarze. Grymasy różne; od śmiechu po zdziwienie i żal. Emocje malują rumieńce, oczy błyszczące są punktem centralnym każdej twarzy, zaciśnięte usta. Szelest papieru, stukot plastiku i miękki zielony filc pod spoconymi dłońmi. Dwanaście, dobierać czy nie? Dobiorę, poproszę. Dwadzieścia dwa, za dużo. dwa żetony znikają pod wprawnymi i giętkimi palcami. Oddalają się. Czuję, że mam plamy z potu pod pachami, na koszuli. Dyskretnie zniżam głowę. Tak, są tam, na szczęście pachnę nadal perfumami i chlorem. Pływałam cała godzinę bardzo intensywnie w hotelowym basenie zanim tu przyszłam, stąd chlor. Kolejne rozdanie, ostatni żeton. Teraz nie przeszarżuję, nie zaryzykuję kolejnej straty tylko chcę się odegrać...



Przegrałam trzy razy po 1500. Stawka była wysoka, wzbudzała emocje, miałam rumieńce i błyszczące oczy, że o nosie świecącym jak latarnia nie wspomnę. Kusił stukot ruletki i dobiegający stamtąd żetonowy zgiełk oraz brawa. No more bets, please! Miałam ochotę na kości. Niestety nie było :( Dwa stoliki do Black Jacka, dwa do pokera i ruletka. Przesiadłam się na pokera. Dowiodłam samej sobie, że w rachunku prawdopodobieństwa zawsze byłam cienka i stąd niefart w oczku, tak to to na mur beton spowodowało moją złą passę. Usiadłam do pokerowej czwórki. Ostatnie 1500. Rozdanie. Wtopiłam pierwsze żetony. Kupka zaczęła się kurczyć. Doradztwo męża posunęło mnie na skraj bankructwa. Wyrzuciłam go od stolika. Nastąpiła natychmiastowa poprawa. Dwójki na królach - w duszy głośne yeaaahh - poker face. Stosik żetonów odbudowany i zdublowany!!! Kolejne rozdanie. Para trójek. Super!, licytuję i podwyższam kolejną stawkę. Odsłonięta karta przynosi mi trzecią trójkę do tej pary w ręce. Stawiam wszystko co ugrałam. Zostałyśmy w grze we dwie. Ona też rzuca wszystkie żetony na stół. Ostatnia karta nie wnosi zmian. Sprawdzamy. Dwie trójki, upsss. Na szczęście o tych samych nominałach :) Pula idzie fifty-fifty. Po przeliczeniu 30 000. Czas skończyć grę i zejść ze sceny - niespłukanym :)))


Ludzie, Vegas to magia i nawet ten okropny kicz nie przeszkadza!!! Zawsze marzyłam by zagrać w Black Jacka, kości, ruletkę lub pokera. Jedynie bandyckie maszyny połykające quadry nie wydały mi się nigdy warte uwagi. Może by tak jeszcze na kolejny weekend wyskoczyć póki wiza ważna? Choćby tylko spróbować odrobić bilet tam i z powrotem? Tymczasem w sali dancingowej zaczyna się zapełniać parkiet. Spłukani czy wygrani bawią się wespół przy muzyce na żywo. Kelnerzy uprzatają na bieżąco stoliki. Tańczymy, co tam tańczymy, szalejemy!!! Kolory zlewaja się jak na karuzeli. Jedynie muszę uważać na śliski parkiet, bo moje szpilki nie trzymają się tak jak powinny. Zbilżająca się druga nad ranem zapędza nas do samochodu. Prowadzę boso, bo butów na zmianę nie wzięłam :) Dojeżdżamy a na skrzyżowaniu kolejna neonowa pokusa. Jesteśmy na plusie, wstąpimy? Pyta mąż. Nieee, oni tam mają same maszyny, mówię jak stary wyjadacz kasynowy :D


No tak. Żyłkę do hazardu to ja od zawsze miałam. Najlepsze czasy dzieciństwa, to kasynowe potyczki z bratem i kuzynem przy dziecięcym stoliku. Graliśmy w uproszczoną wersję pokera. Można było wymieniać max 4 karty. Plastikowe klocki o różnych kolorach były żetonami. Czerwony stolik nie raz był świadkiem autentycznych uniesień na fali fuksa i rozpaczy przegrywających "pod kreską" :)


Tak, to nie był sen. Naprawdę grałam w oczko i pokera i bawiłam się świetnie w towarzystwie męża oraz teściów. Byliśmy na imprezie organizowanej przez kontrahentów. Po obiedzie było nudne dla mnie bla-bla biznesowe ale potem zaczęły się juz same atrakcje. Dzisiaj na obiad tylko tortilla z gotowych placków,bo jakże obierać ziemniaki kiedy pod powiekami nadal piętrzą się kolorowe żetony?... Nie graliśmy na pieniądze :))))


Chyba  żałuję, że będąc w Nowym Jorku nie skoczyliśmy do Atlantic City... Tak żałuję i to całkiem serio!

Do zobaczenia za tydzień!

14 komentarzy:

  1. Ufff... Ale emocje! Lubię grać w karty, ale towarzysko, do hazardu duszy nie mam. Niestety, albo stety... :)) I czasem po cichutku zazdroszczę ludziom, którzy potrafią ryzykować.... w różnych dziedzinach. A tańce - to i owszem!! Fajnie się bawiliście. :) Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno, bez ryzyka nie ma emocji ;)w życiu jestem raczej asekurantką ale przy kartach daję się ponieść :)

      Usuń
  2. O rany , a już myślałam ,że naprawdę . Ja tam do gier zacięcia nie mam. Nie jestem w stanie zapamiętać żadnych zasad , nie pamiętam nawet jak się grało w" Wojnę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było naprawdę, emocjonalnie latałam z góry w dół i bardzo lubię grać w karty i w gry także :)

      Usuń
  3. Hazard to narkotyk - ale poker bez pieniędzy to nuda.
    w sumie i tak najbardziej ekscytująca jest rosyjska ruletka ;-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam, oj tam! życie to też narkotyk, patrz jak wciąga, aż do śmierci nie możemy z niego zrezygnować ;)
      rosyjska ruletka nie jest w moim mniemaniu żadną grą - to wyrok smierci i niezależnie od wyniku jest czynem nieludzkim i najgłupszym jaki wymyślono... zadna gra o życie nie może być dobra zabawą :(

      Usuń
    2. Fakt...
      Ale z drugiej strony zawsze można życie przegrać w karty, na ruletce, bądź zastawić w lombardzie...

      Usuń
    3. przegrywa się pieniądze, a może tylko nie wygrywa/ jak mówią krupierzy ;)

      Usuń
  4. oj my zawsze lubilismy grac i w karty i w gry planszowe - w czasie studiow to czasami do rana - a podzcas ostatnich lat to takze w pokera - ale zawsze na prywatach, nigdy w kasynie. wloch, marzy o las vegas :) pozdrawiam serdecznie! to ja, kolumbina

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem za skapa, zeby wpasc w ten nalog, albo chociaz sprobowac, a zbyt pechowa, aby wierzyc w wygrana; nigdy nie probowalam, znajomej w Las Vegas nigdy nie odwiedzilismy, w koncu sie wyprowadzila wiec juz pewnie i tak nie bedzie okazji :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja grałam w prawdziwym kasynie w Kanadzie. I Jak troszkę wygrałam, to przestałam grać. ;) Skąpa jestem.

    akasza2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akaszo, świetnie, że wiedziałaś kiedy odejść wygranym :)

      Usuń