czwartek, 23 maja 2013

Goni, pędzi.

A myślałam, że zwolni po tym maratonie komunijno-wycieczkowym! Ale nie zwolniło. Imprezy poganiają się nawzajem i nie ma to tamto tylko biegusiem.


W sobotę byliśmy z Kołkiem na festynie zorganizowanym przez Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym "CHATKA". Zespół góralski Kołka został poproszony o występy podczas rodzinnego festynu. Muszę przyznać, że dzieci z zespołu podeszły bardzo profesjonalnie do występów i nie reagowały gdy podopieczni Chatki przyłączali się do ich tańca i śpiewów. Nie robili tez wielkich oczu ani nie wytykali palcami dzieci zgromadzonych na występie. A dzieci i młodzież reagowała bardzo owacyjnie i żywiołowo co się małym artystom podobało. Na zakończenie artyści zostali uhonorowani kiełbaską z rusztu, watą cukrową i lodami.


 Najpierw popis chłopców na szczudłach.



Potem dołączyły dziewczynki.



I wspólna zabawa "budujemy mosty dla pana starosty".




I słodka nagroda :)

Oto dwie prace zbiorowe dzieci z Chatki. Bardzo proste pomysły a zaskakujący efekt! We wtorek byłam w naszym domu kultury gdzie jest wystawa indywidualnych dzieł i żałowałam, ze nie zabrałam aparatu. Prace są cudowne!!! Genialność spojrzenia, żywe kolory, śmiałe linie itd. Oglądałam wystawę ponad godzinę i wrócę tam z aparatem by utrwalić niektóre z nich i podzielić się z Wami :)


A w niedzielę poszłam po pomysł do głowy i pojechaliśmy sobie na Gubałówkę. Wszystkie gps'y wiodą na manowce kiedy się chce dostać tam od strony Zakopanego, bo owszem widzą drogi ale nie widzą, że obowiązuje na nich pozwolenie przejazdu. No chyba, że jest się autobusem szkolnym, pojazdem specjalnym, zaopatrzeniem albo dostawcą usług. Pod to ostatnie moglibyśmy się zaliczyć jako mimowolni dostawcy usług rozrywkowych (wystarczyłoby podsłuchać nasze dialogi samochodowe :DDD). W końcu złapaliśmy tubylca i ten rzeczowo nam wyjaśnił, ze bez sensu objeżdżać przez Ząb i polecił nam z Kościeliska wyjechać do końca ulicą Salamandry. I tak też zrobiliśmy zajeżdżając niemal pod sam szczyt (droga kończy się kilkoma parkingami). A tam? Kolorowe jarmarki, budki z goferkami, lodzikami, pierdółkami wszelkiego autoramentu oraz z nieustępliwymi bacami- parkingowymi, którzy beztrosko skontrastowali, że doić można tylko z miastowego, bo cepry jakieś  skąpe ostatnimi czasy... Na nic świadectwa urodzenia dwóch potomków w Zakopanem mieście głównem (gdzie to baca, bacę walnął gó...em). Trza było dobyć trzosa i zapłacić bez zniżki ;)



Ludzi jeszcze całkiem mało.




Ale po co nam to było? No przecież nie dla gęstniejącego taką porą tłumku, nie dla widoków (które barz piykne jako i zawse) nie dla goferka w południe. To park linowy nas przyciągnął. A konkretnie bilety wstępu do niego. Bilety darmowe, które to zasiedziały się już od roku prawie w mym portfelu, a które to Kołek był uprzejmy wygrać "łońskiego roku" (zeszłego) na festynie parafialnym. Trochę wygrana nie pasowała do naszego stada, bo tylko 2 sztuki tych biletów ale szkoda było zaprzepaścić. No i dotarliśmy do tego parku i dokupiwszy sztuk jedną patrzeliśmy przez dwie godziny jak się nam pociechy w Tarzanki zamieniają. Chłopaki się wieszały, huśtały i latały po napowietrznych instalacjach z różną zręcznością i szybkością. A jak się tak już napatrzyłam i narobiłam zdjęć, to zachciało się, nam ojcom,  samym pohasać na wysokościach. Niestety było już zbyt późno i obuwie mieliśmy też niezbyt odpowiednie, więc odpuściliśmy tą razą ;-)


  Instruktaż


Pierwszy zwis - aaa  aaa aa!


Juuuuupiiiii.


Nie mów do mnie jak idę!


Deptak niczym powtórka Krupówek ale ma swój niezaprzeczalny urok jeśli tylko nie skupimy uwagi na straganach i budkach. Od tej strony byłam na Gubałówce po raz pierwszy. Polecam tą trasę szczególnie rodzicom z maluchami ponieważ wygodnie można dojechać wózkiem po niemal płaskim terenie. Oczywiście można tez wyjechać kolejką ale w taka pogodę jaka się nam udała byłoby to prawdziwym grzechem. 


W 97 przyjechaliśmy pod Wielką Krokiew na nabożeństwo prowadzone przez Jana Pawła II na rowerach - taka nasza koleżeńska pielgrzymka, bo było nas 8 czy 10 osób co nam przypomniało się na widok tego kamienia.


 U nas totalne ochłodzenie od wczoraj po dwukrotnym gradobiciu.

Miłego :)

9 komentarzy:

  1. ach rzeczywiscie masz maraton rozrywkowy. Zbieram odwage na taki zwis, jest w pobliskich gorach, ktore niestety nie maja takiego uroku jak Zakopane :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie to olbrzymia atrakcja, bo nie mam lęku przestrzeni i chciałabym tego spróbować, na pewno jest to innym doświadczeniem niż wspinanie się po skałkach

      Usuń
  2. Tak, gradobicie i nas nie ominęło... Faktycznie wiele się u Was dzieje, a występy wzruszające! strasznie mnie cieszą takie inicjatywy na rzecz niepełnosprawnych, to są tacy kochani, otwarci i szczerzy ludzie! Wiem, bo pracowałam wiele lat z takimi osobami. Tym bardziej brawa dla zespołu! :) No i tej Gubałówki trochę zazdraszczam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też bardzo chwytają za serce te szczere i niczym nie hamowane reakcje, zawsze :)

      Usuń
  3. Prace są bardzo pomysłowe.:)
    Dzieje się.
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachwycają mnie zawsze góralskie spódnice. Chustę sobie kupiłam, taką intensywnie modrą, ale spódnicy jeszcze nie mam, chyba to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń