Tymczasem bruk ów obfitował jeszcze wczoraj w atrakcje kulinarne podhalańskich smaków, wśród drewnianych budek z specjalnościami ziemi górskiej przewijali się próbujący owych delicji turyści, lokalni i profesjonalni z tefałenu. Towarzystwo brzmiało, dźwięczało i migotało w takt przeróżnej muzyki przy nowo odsłoniętym słońcu na nieboskłonie falując od budek do sceny, poddając się kuszącym woniom dobiegających z rożnych kierunków by ulegać pokusie wiśniowo-porzeczkowego chutney'a, kiszonej kapusty z sokiem jabłkowym, miodem, goździkami na ciepło albo alternatywnych "hamburgerów" Maćka z Master Chefa składających się z moskala z kaszanką, kiszoną kapustą i oscypkiem.
Nostromo i Sulaco to statki kosmiczne, których nazwy zostały zapożyczone z prozy Josepha Conrada. Latem miewam nostalgiczne ciągoty do ponownego, entego odtworzenia filmów o przerażającym ksenomorfie. Nostromo wiezie wzbogacone rudy w książce Conrada fabuła oplata się wokoło kopalni srebra. Film został zapisany przez Bibliotekę Kongresu USA w Narodowym Rejestrze Filmowym jako dziedzictwo kulturowe. O prozie Conrada pewnie wiecie więcej niż ja, która porzuciwszy ją na tyle lat z przyjemnością rozsmakowuję się w powolnej odsłonie bohaterów opowieści, która miała przecież nie powstać.
"Pewną troskę wszelako wzbudziła we mnie okoliczność, iż po skończeniu ostatniej noweli z tomu Tajfun wydawało mi się, że na całym świecie nie ma już nic, o czym można by pisać".
Myślę, że ten cytat jasno pokazuje, iż nie można niczego być pewnym i nie trzeba skreślać przyszłości definitywnie, bo przecież "Nostromo" trzymam właśnie w swojej dłoni :-)
Skąd "Nostromo" w moim domu? Hmmm, wstyd się przyznać ale weszłam do biblioteki w regały z prozą angielską by znaleźć inne dzieło, którego nazwa chwilowo wypadła mi z głowy na widok nostalgicznej nazwy na obwolucie tomu, z którym wyszłam :D Chcecie zgadywać po jaką książkę poszłam? Proszę bardzo, znana i ceniona, równie kultowa chociaż nie pióra Józka, nie ma też nic wspólnego z filmami o ksenomorfach.
nie lubie lamiglowek wiec nawet nie probuje. Wstydliwie przyznaje, ze Conrada czytalam tylko po angielsku I to tez dosyc dawno temu. Kupilam ostatnio nowe, niecenzurowane wydanie Ogrodu Nauk Milosza, zupelnie inna ksiazka niz ta z czasow liceum :)
OdpowiedzUsuńchyba czytanie po latach odkrywa przed nami samymi jak bardzo zmieniliśmy sie jako czytelnicy/ludzie.
UsuńKorzeniowski to osobna historia. Pisał po angielsku, myślał po angielsku i... był anglikiem, (choć z polski). W młodości interesowały mnie głównie awanturnicze wątki jego pisarstwa, teraz jakoś po niego nie sięgam - może sięgnę, ale nie gwarantuję.
OdpowiedzUsuńNie dziwmy mu się - taka była wizja kobiety w jego czasach - dziś intelektualiści jego typu, rozpływają się o gejach, transseksualistach, feminizmie itp. tak samo jak on... wierząc że mają rację, jedyną i ostateczną. To takie przekleństwo Intelektualistów - żyją z rozumu, rozum mając na piedestale, rozumowi oddają cześć boską a rozum... wodzi ich na manowce.
co do tego cytatu, to myślę, że Conrad włożył do niego swoją własna myśl o pierwszych sufrażystkach nie dbając zbytnio, że akcja jego powieści toczyła się pół wieku wcześniej :P a wtedy kobiety były tylko mdlejącymi istotami mogącymi zaistnieć jedynie dzięki bluszczowaniu się po mężczyznach.
UsuńCzas wybrać się wakacyjnie do biblioteki. :)
OdpowiedzUsuńakasza2
czas juz czas!
UsuńJuż prawie zapomniałam ,że taki pisarz istnieje. W LO lubiłam go czytać , może czas poszperać w biblioteczce i sobie przypomnieć .
OdpowiedzUsuńa mnie klasycy jakoś nie dają o sobie zapomnieć. czas wakacyjny często przeznaczam na czytelnicze powroty - to dla mnie wielkie wytchnienie od współczesnej literatury, która pokazuje, że pisać każdy może ale czytać to już nie bardzo da się.
Usuń