My byliśmy w Novalji przed sezonem i wtedy przypomina ona miasteczko takie jakim go zastaliśmy kilka lat temu. Tłoczne ale w miarę spokojne. Po przylocie Brytyjczyków już takim nie jest. Wrzaski, przepychanie, młodzieńcze wariacje (łącznie z jazdą w koszu na zakupy po ulicach) stanowią wątpliwą jak dla mnie atrakcję, więc w drugim tygodniu pobytu odwiedzaliśmy Novalję tylko w godzinach przedpołudniowych, bo wieczorem robił się tam istny Sajgon.
Zawsze zostawiamy auto na parkingu przed wjazdem do centrum miasteczka. W tym roku był to parking bezpański, bo nawet w lipcu nikt nie przyszedł pobrać tych 5 kun za godz jak głosił napis przy wjeździe. Parking znajduje się tuż za pierwszym skrzyżowaniem w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarza.
Ponieważ dzień 22 czerwca jest Dniem Antyfaszystowskiego Ruchu Oporu, to kwiaty nie zdążyły jeszcze zupełnie zwiędnąć.
Centrum miast i miasteczek położonych nad Adriatykiem jest zawsze port. Tam od zawsze skupiało się całe życie handlowe (ryby i targi warzywne), towarzyskie a teraz turystyczne. Miejsca te charakteryzuje rozwleczenie wzdłuż linii brzegowej z portu w promenadę od której promieniście rozchodzą się uliczki. Tutaj jest ulica wiodąca bezpośrednio do portu.
Rok temu chcieliśmy zaparkować w centrum z jakiegoś powodu i nadzialiśmy się na świeżo powstały supermarket, który został zbudowany w przeciągu roku i wprawił nas w osłupienie :D W Plodine jest wszystko, podziemny parking też, ale znalezienie w nim miejsca wolnego graniczy z cudem.
Rondo przy porcie z przystankiem autobusowym. Z Novalji w okresie wakacyjnym jeżdżą od dwóch lat autobusy turystyczne. Linie mają rożne kolory i rozciągnięte są po całej wyspie, więc nawet bez własnego transportu można eksplorować praktycznie każdy jej zakątek.
Tutaj już bezpośrednio okupujące port restauracje i kafejki. Ceny w nich są oczywiście odpowiednio droższe do tych, które leżą na obrzeżach miasteczka a w ofercie gastronomicznej mają to samo.
W zeszłym roku passiflora za kioskiem ruchu nie kwitnęła z powodu przymrozków, które nawiedziły wyspy, ale teraz udało mi się ja przydybać ;-)
A przy portowej promenadzie można kupić różne różności. Mieszanina chińskiego badziewia z przedmiotami, które mogą się podobać.
Tu następuje zbiorcze i nabożne wylizywanie olbrzymich porcji lodów o przeróżnych smakach a cenie 6/7 kun za jedną kuglicę. Kuglice są zaprawdę szczodrze nakładane i zwykłemu zjadaczowi lodów już dwie potrafią wypełnić żołądek po brzegi. W tym miejscu zawsze następuje aluzja do naszych nowotarskich lodów (które są podobno jednymi z lepszych w Polsce), że w porównaniu do chorwackich wypadają cienko i w smaku, i w objętości a także w konsystencji (to co robią z nimi sprzedawcy zabawiający turystów żonglerskimi sztuczkami na pewno nie dałoby się wykonać naszymi lodami)
W Novalji jest muzeum ze zbiorem zabytków z okresu Cesarstwa Rzymskiego, jest kilka dyskotek w barach, jest kino z całkiem przyzwoitym repertuarem (właśnie leciał film, który chętnie bym obejrzała pod tytułem "Śmierć człowieka na Bałkanach"). Prócz marketu Plodine jest także Novalis i Konzum troszkę z dala od centrum. A wszystko dobrze i czytelnie oznaczone (poza rozkładem jazdy zielonej linii do Zubovici, która zerwali na drugi dzień po zawieszeniu. Kto? Zgadnijcie sami).
Nie spotkało nas przez te 8 lat żadne nadużycie ze strony Chorwatów chociaż podobno takie moga się zdarzyć. Może mamy szczęście i trafiamy na samych dobrych ludzi (a to w lodziarni dostajemy gałkę gratis, a to od szefostwa baru śliwowicę za taniec, albo nie liczą nam wszystkich dzieci dokładnie przy przejazdach promem), a może po prostu wszystko działa zgodnie z zasadą "swój swojego zawsze znajdzie"? ;-) W każdym razie czujemy się na chorwackim gruncie bardzo dobrze, swojsko i mile widziani :)))
Po zgiełku kurortu dobrze jest znowu znaleźć się w zacisznym Zubovici gdzie docierają co prawda Brytyjczycy, ale raczej podobni nam; lubiący spokój i małe zaludnienie.
Wyspa Pag jest także popularna ze względu na czynny wypoczynek. Prócz sportów wodnych jest tu sporo tras o rożnej trudności do pokonywania rowerem. W biurach turystycznych a nawet kantorach wymiany walut można znaleźć foldery z mapkami i opisami poszczególnych tras. Kilka lat wstecz przywiozłam sobie taka podaje ona nawet przewyższenia :)
A ja siedzę teraz w domu, bo na zewnątrz nieprzyjazne jak dla mnie 18 st i co próbuję wyjść to pada deszcz.... Za to filmów sporo obejrzałam, ale to juz następnym razem.
Kupiona przed wyjazdem wytłoczka jajek okazała się być dobrą wróżbą - pierwszy raz trafiła się mi taka niespodziewana układanka :D
Miłego wieczoru.
Doczekac sie nie moge ;)
OdpowiedzUsuńMatylda
Matyldo, jakże Ci zazdroszczę tego co przed Wami!
UsuńTo zdjęcie z łódką ! Cudo ! Tylko przerabiać na fototapetę .
OdpowiedzUsuńniesie ze sobą spokój, prawda? :)
UsuńPrzyłączam się do zachwytów nad zdjęciem z łódką i wakacyjnie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńdziękuję, pozdrawiam :)
UsuńWyslalam Ci kluczyk do mnie :)
OdpowiedzUsuńMatylda
już znalazłam, dzięki :)
Usuń