Wczoraj objechaliśmy z Panem Gryzoniem całkiem porządny kawał kraju. Wobec tak nagłego natchnienia spostrzeżeniami z podróży nie sposób nie odnieść się do tego wydarzenia obojętnie.
Odcinek pierwszy.
Przyzwyczajeni do górzystych i co by tu nie mówić, urodziwych okolic, w których żyć nam przyszło wyrwaliśmy się ucieszeni na krajową autostradę A4. Na bramkach pani wystawiła z okienka swą prawicę ozdobioną wściekle zielonymi tipsami a w tym samym czasie Pan Gryzoń wystawił przez okno samochodu swą lewicę z krótko i schludnie obciętymi paznokciami. Prawica z lewicą nie mogły się dogadać i tkwiły tak w zawieszeniu dopóki z budki dobiegło "dziewięć złotych proszę". Rechotaliśmy dobrą chwilę z przyzwyczajenia do innych autostrad gdzie pierwsza budka wydaje bilet z magnetycznym paskiem a dopiero przy zjeździe pan lub pani informuje ile wynosi opłata za dany odcinek.
Odcinek drugi.
Dopiero się człowiek rozpędził a tu następna ręka z budki wystaje po prośbie. Kolejne 9 zł i podobno skończyła się ta A4. Szczerze mówiąc niezbyt zauważyłam różnicę między nią a kolejną drogą E75. Za to Hołowczyc z gps-u zaczął się jąkać o zagrażających nam radarach jak nakręcony i tak już mu zostało aż do stolicy. Potem nastąpiła polska wersja drogi ekspresowej S8 gdzie można się bujać 100- 80- 50-40 km/h w odcinkach specjalnych co circa 5-15 km na 75 i znacznie dłuższych na S8. No mówię Wam jakaż to atrakcja tak jeździć interwałowo i móc patrzeć na kierowców próbujących wyjechać z podporządkowanych dróg lub na pieszych przemykających chyłkiem! Ale to zapewne NIE bezkolizyjne rozwiązania skrzyżowań są przyczyną częstych wypadków tylko kierowcy NADUŻYWAJĄCY pedał gazu lub wszyscy pozostali nadużywający czegoś innego.
Odcinek trzeci.
Ponieważ wyruszyliśmy wczesnym rankiem lub późną nocą (jak kto woli) dane nam było słońca wschodzenie, które rekompensowało obrzydliwe reklamy i bannery, którymi umajone są pobocza polskich dróg. Odniosłam wrażenie, że to niestety moje własne małopolskie gustuje w tych wątpliwych ozdobach, bo umieszczone są jedna na drugiej (zdecydowanie największe zagęszczenie ma odcinek krajowej czterdziestki siódemki od Nowego Targu do Zakopanego).
Odcinek trzeci.
Na trasie Częstochowa- Piotrków Trybunalski koleiny i łaty na nawierzchni są zaiste imponujące co świetnie działa na podwozie każdego pojazdu testując wytrzymałość resorów, drążków, wahaczy, sprężyn i czym tam jeszcze rzeczone dysponuje. Nie wiadomo czy jechać wolniej - wtedy bujnięcia są pełniejsze i powodują mimowolne aczkolwiek nie do opanowania kłapnięcia żuchwą, czy jechać ciut szybciej dzwoniąc zębami :D
Odcinek czwarty.
Na trasie Częstochowa - Warszawa udało mi się doliczyć się pięciu skansenów nowoczesnego budownictwa zrujnowanego (a liczyłam tylko z prawej strony jezdni). Są to bardzo atrakcyjne dla oka i turysty (szczególnie zagranicznego, bo tam takich obiektów ze świecą szukać choć pewnie się jakieś znajdą) opuszczone stacje paliw. Wdzięcznie odarte z farby z malowniczo wybitymi szybami. Jeden taki skansen możecie obejrzeć u kolegi Szarego Burka, bo był tak łaskaw, że obfotografował dokładnie jedna z nich byśmy nie musieli zatrzymywać się i naocznie sprawdzać jakiej wielkiej urody owa stacja jest ;-)
Odcinek piąty.
Na nasze nieszczęście zachciało się nam kawy. Z ekspresu, prawdziwej, świeżo zaparzonej. Nie będąc bywalcami częstymi tras przelotowych odległej północy zdaliśmy się na traf losu i skręcili do czegoś co z wyglądu sugerowało posiadanie ciśnieniowego urządzenia do wydobywania całego dobra z brązowych ziarenek. I na sugestiach się skończyło, bo mimo, że ekspres pobierał ziarna do mielenia, wodę do parzenia i mleko do zabielenia to napój, który nam podano tylko z wyglądu przypominał kawę. Gorąco odradzam kawę w Hotelu Złoty Młyn Polichno - budynek wieńczy wiatrak i znajduje się po prawej stronie gierkówki dla jadących z południa na północ.
Odcinek szósty.
Kochają górali w tej naszej ojczyźnie! A to Górski Hotel (choć plaskato jak okiem sięgnąć), a to Janosik (doczytałam, że właściciel ma na nazwisko Janas, co sugeruje podhalańskie pochodzenie :)),a to Zornica, naprawdę zaświadczają o popularności naszego regionu. Smutne to, że w stolicy Podhala centrum handlowe nazwano Buy&fly gdy tymczasem tam gdzie powinny być z góry, z góry jadą Mazury albo Biała Dama z Rawy Mazowieckiej czy straszny pająk z Pajęczna "poniewierają " się nasze szczątki folklorystyczne.... Moda na górala czy jak? To nie tylko ta trasa tak zaanektowana przez obcy folklor. Kilka lat wstecz byliśmy na wschodzie kraju. Droga Kraków-Rzeszów również obfituje w góralszczyznę gastronomiczno-hotelarską. Nie żebym coś przeciw miała, ale uważam, że każdy z polskich folklorów godny jest kultywacji i przebicia się na własnym rynku.
Odcinek siódmy.
Na lotnisku pana Fryderyka byliśmy przed czasem i z lekkim zapasem czasowym mogliśmy oddać się przepakowywaniu klamotów w walizkach z powodu lekkiej nadwagi oraz obfitemu moczeniu gałek ocznych płynem ustrojowym... Goście polecieli a my zawinęliśmy się na pięcie (nie żeby się nam stolyca nie podobała, czasu szkoda było! droga przed nami nie ulegnie przecież natychmiastowej modernizacji). Trasa NT-W-wa została pokonana bez przekraczania nakazów i zakazów w czasie 5 i pół godzin z trzema mini postojami -ale jechaliśmy od 4.30 rano, więc ruch nie był dokuczliwy.
Odcinek ósmy.
Nie chcąc ryzykować kolejnych eksperymentów kawowo-gastronomicznych jedliśmy kanapki z salami i popijali resztkami herbaty z termosu (boszsz jakże to mocne zakorzenione w człowieku "jechać o swoim", ale jadąc w nieznane ma to pewien sens) oraz niezdrowe ale przewidywalne KFC aż w Częstochowie natknęliśmy się na dwa korki. Jeden miał z 5 km ale drugi to już dobre 15... Na szczęście korki były w kierunku odwrotnym i westchnęliśmy tylko z ulga, że goście nie mieli lotu wieczorem.
W jakimś skupisku sklepów za Częstochową, z którego rozróżniałam tylko znany mi Decathlon :D postanowiliśmy zatrzymać się na zakupy. Sklep sportowy był bossssko pusty! w odróżnieniu od krakowskiego. Po zakupach tam poszliśmy do następnego pawilonu a tam kupiłam sobie zielone spodnie, dwa sweterki i dwie podkoszulki. Bez ekscytacji i z przecen, w głównej mierze za potrzebą uzupełnienia braków w szafie wydałam 170 zł. Mam ochotę wyhaftować sobie na tych spodniach czarną parzenicę koło kieszeni, a co!
Odcinek dziewiąty.
Od Częstochowy mieliśmy słoneczną pogodę a zjeżdżając do Kotliny Orawsko- Nowotarskiej zostaliśmy nagrodzeni bezchmurną i przejrzystą panoramą Tatr co zwiastuje oczywiście zmianę pogody i dzisiaj już mamy chmury, które zapewne przywlekliśmy wieczorem za sobą na holu ;-)
Epilog.
I żeby nie było, że narzekam. Podróżowało się nam w miarę dobrze i bezkolizyjnie. Jednakże częściej jeździmy na dalekie dystanse w innych krajach i chyba przywykliśmy do innego standardu i teraz tak sobie wydziwiamy a niektórzy klną całkiem jawnie na ograniczenia interwałowe prędkości :D
Podczas drogi tam mieliśmy towarzystwo kolegi, który odwoził syna do Szczytna.
- Gdzie to Szczytno? Zapytał mnie Pan Gryzoń.
- Noooo, za Warszawą, nawet za Bydgoszczą... - odparłam majakami bladego pojęcia nie mając o dokładnej lokalizacji poza niejasnym "w cholerę daleko", ale wygadać się z niewiedzy nie chciałam :DDD
- To nie wiesz dokładnie?
- Szczytno jest tam gdzie Jurand szedł po Danusię! A ty nie wiesz!?
- Ja z Jurandem nie szedłem, to nie wiem!
Kolega miłosiernie rozwiał niewiedzę naszą :)
Pozdrawiam :)
A w Japonii znowu konkurs :) http://nawsiwjaponii.blogspot.jp/p/kosmetyczna-rozdawajka.html
Ja mam to szczęście, że między Warszawą a Łodzią nie działaja jeszcze punkty poboru opłat.
OdpowiedzUsuńW Arabii Saudyjskiej nie spotkałem się z płatnymi autostrdami
Witajcie :) w Arabii Saudyjskiej podejrzewam, że większość spraw wygląda inaczej. mnie opłaty nie przeszkadzają i jestem nawet za tym, żeby je pobierano, ale po kiego licha stawiać budki co ileś tam km NA autostradzie kiedy spowalnia to ruch i autostrada przestaje być autostradą? opłaty pobierane powinny być na zjazdach i ot polityka. ja tylko cen paliwa zazdroszczę Arabii S - pewnie woda dla wielbłądów jest tam droższa ;)
UsuńLitr benzyny to około 38 do 43 groszy,
Usuń0,7 litra gazowanej wody mineralnej Sanpelegrino - około 5 pln :)
Ps. na Twój komentarz na moim blogu odpowiem po południu, teraz muszę się troszkę przespać, bo właśnie wróciliśmy z Łodzi do domu :)
UsuńNastępnym razem jak zechcecie po Kraju pojeździć do walcie jak w dym do Wielkopolski. Tylko na żółte radary trzeba uważać , ale poza tym A2 mamy przejezdną aż do granicy - bez odcinków specjalnych .
OdpowiedzUsuńp.s. Parzenicę wyhaftuj koniecznie .
Kochana, jakbyś jeszcze przesunęła początek A2 do Krakowa to jedziem natychmiast! lubię bardzo podróżować bocznymi drogami - tam wszystko jest ciekawsze i z bliższa, i jedzie się niespiesznie :)jakbym się kiedyś wybierała, to wolałabym myknąć z Częstochowy na Wieluń, Kalisz i Pyzdry :)))
UsuńW kwestii budowania A2 do Krakowa , to nie do mnie tylko takiego jednego na K -miłośnika starych browarów - dla jasności , bo to jego autostrada .
UsuńKiedy się do Was wybraliśmy to chyba tak jakoś jechaliśmy , przez Kalisz, Bełchatów, wykręciliśmy do zamku w Ogrodzieńcu ... Na pewno nie były to główne drogi.
Ja też głosuję za Wielkopolską!
OdpowiedzUsuńho-ho-ho to już widzę dwie przodowniczki pracy do tego przesuwania autostrady gotowe ;D na razie siedzim na tyłku, bo Pan Gryzoń wyruszył do Monachium - mówi, że tam podobno piwo mają i dają ;)
UsuńW Arabii Saudyjskiej piwo jest tylko bezalkoholowe, ale 30 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania jest Las Vegas Bliskiego Wschodu czyli Bahrajn, a tam piwa (i mocniejszych trunków) do wyboru do koloru :)
UsuńO naszych drogach i niespodziankach, jakie szykują, mozna by tomy pisać:)
OdpowiedzUsuńdla mnie największą było, że na wschodzie o niebo lepsze niz na zachodzie!
Ikroopko zawierzam Twej opinii, bo sama mało po Polsce podróżuję.
UsuńNieładnie, nieładnie, popraw się;)
OdpowiedzUsuńszczerze powiem, że mnie Kraków wystarcza za całą Polskę ;)
Usuń