środa, 22 stycznia 2014

Pod Mocnym Aniołem.

Jeśli nie wiesz jak wygląda choroba alkoholowa, to się dowiesz. Jeśli przeżyłeś kiedyś traumę, to ją odświeżysz aż nazbyt intensywnie. Jeśli jesteś alkoholikiem, wyjdziesz z kina po drugiej scenie, bo pierwsza jest książkowym i klinicznym objawem choroby i wydaje ci się, że Ty też tak możesz:

"Są tacy, którzy mogą pić i są tacy, którzy nie mogą,  a nawet nie powinni pić"

"Znaczy ja kontroluję. Ja należę do tych, którzy mogą pić."





Cokolwiek by nie powiedziano o tym filmie jest dla mnie nieistotne. Mogę tylko zdjąć czapkę z głowy przed obsadą aktorską - tylu scen upokorzenia, upodlenia i odczłowieczenia nie ma w żadnym obejrzanym przeze mnie filmie o tej samej tematyce. Sceny dosadne, nie inaczej, bo przecież Smarzowski, sceny realne. Sceny, które wymagają absolutnej determinacji zawodowej i zaufania do reżysera. Czy są to sceny absurdalne, przekłamane czy naciągnięte? Nie.

Film, który zachwieje Polską? Owszem, zachwieje. Święte oburzenie, że my nie tacy, nie tacy są wszyscy Polacy. Owszem, nie wszyscy. Ale każdy z nas ma podobny potencjał by nakręcić takie kadry w swoim własnym filmie. Każdy. Dlatego świadomość tego potencjału tkwiącego w nas samych przeraża:

"Ja mogę pić, bo kontroluję picie"

Czas alkoholika nie jest linearny i to chciałem pokazać, powiedział reżyser o swoim filmie.

Myślę, że w porównaniu do np.: "Żółtego szalika" (scenariusz też autorstwa Pilcha), "Zostawić Las Vegas", "Tylko strach" czy "Ludzi normalnych" udało się mu to najlepiej.

25 komentarzy:

  1. Ja wczoraj zaczęłam czytać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zacznę jak ktoś odda do biblioteki, póki co "Moje pierwsze samobójstwo" Pilcha i nadal Myśliwski.

      Usuń
    2. Jednak, jednak, kolejnośc będzie odwrotna, wczoraj byliśmy w kinie;)
      I - przekopiuję tu swój komentarz, który przed chwilą napisałam u Pasivo - choć jestem, oczywiście, pod wrażeniem, głównie gry aktorskiej - nie może byc inaczej - i reżyserii, to jednak z zastrzeżeniami, które ujmę tak;
      gdyby Smarzowski poszedł bardziej w kierunku "Żółtego szalika", też Pilcha, to odebrałabym ten film bardziej osobiście, a tak pozostawił mnie nie tyle może obojętna, co nie wzruszoną!
      Za dużo brutalnej dosłowności i rzygania - przerost formy nad treścią.
      Lubię Smarzowskiego, ale mam wrażenie, że przeginając, dochodzi do ściany, nie zostawia pola dla wyobraźni i refleksji widza.
      Zdjęcia mi sie podobały, Kraków na nich też, ale zabrakło mi czegoś...
      Zerknij do tej recenzji:
      http://czytamogladam.blox.pl/2014/01/Pod-Mocnym-Aniolem.html
      mam dośc podobne odczucia.

      Jak przeczytam ksiązkę, wrócimy do tematu:)

      Usuń
    3. hmm, chyba więc jestem człowiekiem o wybujałej wyobraźni, bo widziałam w tym filmie zupełnie coś innego niż zalinowana opinia. dla mnie to nie jest film stricte o człowieku jako Jerzym, to jest film o możliwościach wyboru, która dana jest każdemu z nas i którą alkohol zabiera w tak podstępny sposób, że alkoholik nie wie kiedy to następuje. to nie film stricte o upodleniu samego siebie tylko o niemocy wyrwania się z tego, niemocy która równa się niechęci. alkoholik chce pić nadal tylko okoliczności życia zaczynają się robić niesprzyjające. taki człowiek ma w nosie krzywdę, którym innym wyrządza, chce być cały czas nagrzany, bo tylko wtedy czuje się komfortowo. i to wg mnie zostało tu świetnie pokazane. "żółty szalik" został tak skonstruowany by od początku zapałać sympatią do bohatera i na fali tej sympatii współczuć mu choroby, współczuć wszystkim dookoła niego. "Pod Mocnym Aniołem" Smarzowski wydaje mi się, że celowo pozbawił film jakiejkolwiek szansy na sympatię dla któregokolwiek bohatera. sympatia zabiłaby to nielinearne życie alkoholika, które chciał uwypuklić. nie film nie zostawia wrażenia optymizmu w ostatniej scenie - w mnie zostawił jedynie możliwość wyboru i skorzystania z odzyskanej wolnej woli.

      czekam na książkę.

      Usuń
    4. Hm, kiedy mnie nie brakło sympatii dla bohaterów, widziałam mechanizmy, zwłaszcza, że w niektórych scenach bardzo dobrze współodczuwałam z Jerzym-Więckiewiczem - głód alkoholowy do pewnego momentu przypomina głód nikotynowy, jest jak kazdy głód nałogowy, straszny i obezwładniający, odbierający wolną wolę - oczywiście bez takich konsekwencji!
      Ale jak mówie, mechanizm rozumiem.
      Dla mnie za dużo było w tym filmie dosłowności, takiego walenia po oczach, wolałabym więcej przestrzeni między jednym rzygiem a drugim.
      Czasem mniej znaczy więcej, i na odwrót;)
      W '..szaliku' bohater był mi moze dlatego bliższy, że choć unurzany w alkoholu i błocie, to jednak w garniturze..?
      :)
      Ostatnia scene odebrałam podobnie.

      Usuń
    5. Jeszcze;)
      myślę, że gdybym ogladała ten film będąc młodsza o np. 20 lat, to odebrałabym go inaczej, dzis mam perspektywe, która pozwala mi nie tyle ocenić bohatera/bohaterów filmu, co siebie.
      Rozumiesz, co mam na mysli?
      :)

      Usuń
    6. nie wiem czy rozumiem... 20 lat temu nie poszłabym na ten film, bo miałam go w domu, na żywo. rozumiesz więc, że mój odbiór nigdy nie pozbędzie się własnej perspektywy? dlatego nie skupiały mnie obrazy tylko próba wejścia w to z innej strony.

      Usuń
    7. Może ja zbyt enigmatycznie;
      chodzi o to, że dzis patrzę i oceniam - ale nie osądzam! - z perspektywy własnych doswiadczeń i wyborów, a lata temu (nie 20, a ze 40) oceniałabym z perspektywy wyobrażeń na temat swoich wyborów.
      Czyli ja już wiem, że nie wpadłam w nałóg, też moi znajomi, którzy byli na krawędzi, wiem, że umiałam się z nałogu wyzwolić - paliłam jak smok, potrafiłam 3 paczki wypalić, jak dobrze szło, a trwało to od chwili postanowienia dwa lata, po lat 18, a nie było wtedy żadnej, ale to żadnej pomocy.
      Alkoholika zdeklarowanego miałam w rodzinie jednego, wujka, tylko że on nie rzygał, nie chodził 'w długa', mało, po pijaku robił najlepsze interesy i był uroczy, a potem szedł spać:)
      Spłycam, bliscy na pewno dostawali w kość, ale on nie doszedł do tego etapu, co ci na filmie.
      Ale rozumiem, o czym mówisz!

      Usuń
    8. wiesz, że umiałabyś się wyzwolić. hmmm a ja do dzisiaj nie jestem tego pewna. nie w każdym żywocie następuje przełom. i tylko tego jestem pewna. alkoholizm nie jest tym co nikotynizm ani tym co narkomania. schemat wpadania w nałóg jest ten sam ale każde z tych uzależnień jest odrębną chorobą, której skutki nie są porównywalne ani w organizmie ani w otoczeniu.

      Usuń
    9. Nie, nie wiem, że mogłabym się wyzwolić, ja tylko i po prostu nie wpadłam w nałóg alkoholowy, a z nikotynowego udało mi się wyzwolić - i wiem bardzo dobrze, ze tych nałogów nie da się porównywać, skala zniszczeń jest inna przecież, wiem!
      W ocenianiu chodziło mi o to, że dzis o sobie co nieco wiem, a gdybym ogladała film mając np. 20 lat, to miałabym o sobie tylko wyobrażenie, a nie wiedzę!
      I wiem też, że nigdy nie spróbowałam i nie spróbuję żadnego narkotyku, bo jestem typem nałogowca, ta samoświadomośc mi pomaga dokonywać niektórych wyborów.


      Usuń
    10. Jeszcze a propos picia;
      nałóg nigdy mi nie groził, alkohol źle toleruję, poza tym mam 'pamięć kaca', a np. mój dobry znajomy, który wcale nie uważa się za alkoholika, ale codziennie musi sie napić! - nie i nawet jak mu się zdarzy zachlać raz na jakiś czas, umierac na kacu, to potem o tym zapomina, więc może znowu pić na umór, co mu się, przyznaję, b. rzadko zdarza, ale.

      Usuń
    11. Ikroopko, przecież każda książka, każdy film jest tylko wyobrażeniem na zadany temat prócz reportaży czy dokumentu. wszyscy mamy swój własny sposób postrzegania, dlatego nie mogę pisać o tym filmie w kategoriach zły/dobry, bo jest on zbyt intymny, zbyt bolesny i nadal zbyt realny.

      alkohol jest trucizną, z definicji nie może być dobrze tolerowany ;) nie myśl, że się mądrzę na ten temat, nadal uważam, że niewiele o nim wiem a im dłużej żyję tym mniej rozumiem, chociaż pewne problemy i sprawy z własnego życia udało mi się rozwikłać i nadać im nazwę, to nadal pozostało całe mnóstwo pytajników. ten film też pomógł mi do czegoś dotrzeć, wybacz, że nie będę tu pisać do czego dotarłam, nie potrafię tym się na razie z nikim podzielić. tyle wiem, ze ten film był mi potrzebny jako inny punkt widzenia i odniesienia.

      Usuń
    12. Gwiezdna, przecież my tylko rozmawiamy o filmie, jest OK:)

      Usuń
  2. Właśnie wybieram się do kina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo jestem ciekawa Twojej opinii. nasz seans odbył się wśród młodzieży, która wydaje mi się, zrozumiała jedynie komiczność dialogów wypowiadanych po pijanemu. cała tragedia i dramat zmagania się z nałogiem wydawał się dla nich nieistotny. przyznam, że irytowało mnie te kilka osób na sali podczas seansu i teraz wiem, ze dobrze zrobiliśmy nie idąc na to w wieczór premierowy - pewnie było ich więcej, spoty reklamowe bardzo różnią się od zawartości filmu, co pewnie niektórych zmyliło... napisz o swoim odbiorze, proszę.

      Usuń
  3. Alkoholizm ma wiele twarzy, wszystkie szpetne. Reżyser nie pokazał wszystkich, ba nawet nie pokazał większości. Z drugiej strony - temat jest jak rzeka, nie sposób go wyczerpać, zwłaszcza jednym filmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieprawda, że wszystkie oblicza alkoholizmu są szpetne! i widać to w tym filmie, że tak nie jest, bo alkoholik może być czarującym, błyskotliwym człowiekiem z klasy inteligenckiej jak i mało rozgarniętym robolem - ta choroba nie omija żadnego stanu. reżyser skupił si e głównie na pokazaniu STANU w jakim znajduje się chory człowiek, od euforii po padaczkę alkoholową, od haju "jestem Bogiem" do tragicznego "jestem nikim", to tłumaczenie samemu siebie, że wszystko jest ok, że panuje się nad swoim zżyciem. pokazał też chęć wyrwania się z nałogu, chęć w przypadku głównego bohatera, którą musiał w sobie odnaleźć po którymś entym odwyku zakończonym fiaskiem.

      Makro, obejrzałeś ten film?

      Usuń
    2. Filmu jeszcze nie obejrzałem - alkoholizm znam - mam kilku... miałem kilku przyjaciół alkoholików - jeden się powiesił, inny gdzieś uciekł...
      Mówisz że alkoholizm nie musi być szpetny? - Owszem mamy np historię do bólu prawdziwą Anny i Andrzeja Dymnych. On był alkoholikiem, tworzył wspaniałe rzeczy, ona dzięki niemu ze "ślicznej aktorki z "warunkami"" stała się jedna z najlepszych aktorek naszych czasów i arcymądrą osobą poza deskami teatru... tylko za jaką cenę?

      Usuń
    3. cena jest tylko jedna = życie. idż na film Makro, ciekawa jestem Twojego zdania po projekcji. od przyjaciół alkoholików można się odciąć, od rodziny już nie bardzo, szczególnie jak się jest dzieckiem... mnie ten film dotknął do żywego i nie obrazami, które kiedyś już widziałam ale przesłaniem.

      Usuń
    4. Pójdę bez wątpienia. Natomiast co do odcinania się od przyjaciół - to częściej oni odcinają się od nas, widząc w tych którzy mogą pić z umiarem, lub nie pic, kiedy nie chcą, bolesny wyrzut - trochę tak jak osoby kalekie w sposób zupełnie nieświadomy odcinają się od zdrowych.

      Usuń
  4. film bylby dla mnie nie do przejscia, siostra obejrzala w niedziele i wciaz ma chandre :( artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że są ludzie, którzy nie są w stanie zaakceptować takiego przekazu.

      Usuń
  5. a ja..coraz mniej alkohol lubię.. Ostatnio tylko wino mi smakuje.. Kiedyś to się piło kurde..a teraz? Starość czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie smakuje nadal tak samo jak przed laty z tym, że apetyt mi zaniknął.

      Usuń
  6. Na film się nie wybieram. Książkę przeczytałam, wystarczy.
    akasza2

    OdpowiedzUsuń