Macie wrażenie, że nie choruję? Ja też. Miałam takie wrażenie do ubiegłego piątku. Więcej niż wrażenie. Pewność miałam. Houdini w czwartek kropnął się do łóżka. Prosto po szkole. Niedobrze, pomyślałam. Czoło jakieś takie rozpalone lekko ale zeznał, że najbardziej to go głowa boli i że chce spać. Dostał tabletkę i zasnął. Ale w piątek coś o mięśniach i kościach przebąknął, więc profilaktycznie postawiłam mu banki. I słusznie. Za to samej sobie nijak postawić nie mogłam, wiec w piątek zignorowałam łupanie w głowie na rzecz jakiejś wykluwającej się migreny a na wieczorne dreszcze wzięłam polopirynę i położyłam się spać.
Leżę sobotę całą. I żle mi jak diabli.
Leżę niedzielę całą. I żle mi jak czarci z Belzebubem.
Dom się wali, moc truchleje. Pranie niewyprane, to co wyprane niepoukładane, półprodukty na obiady, półżywa w pościeli książki siły nie ma czytać nawet.
Leżę w poniedziałek i już mi się wydaje, że lepiej, że wstanę a tu bach, gorączka, żle bardzo koteczku, oj długo ty długo poleżysz w łóżeczku.
Dałam się więc zbadać pediatrze, bo jakie miałam wyjście skoro już do Houdiniego się fatygował. Ten okazał się być prawie już ozdrowiałym lecz z nakazem dochodzenia do zdrowia w domu. Mnie zaś samą zdiagnozowano podobne jak siedzący we mnie dr House z siostrą Jackie na zapalenie rury. No stara jest to i się zapalić mogła, tchawica jedna, psia krew. I żebym to ja gdzieś po polach latała! Nie, i nie. To wszystko wina tej zimy co jej nie było. jakieś idiotyczne temperatury to i się posiało bżdziągw jakiś i zarazów jak mrówków. I zamiast hartowania na nartach, na śniegu i mrozie to się człowiek dochrapał tchawicy. A zdrowy był tyle lat!
Ostatni antybiotyk przyjmowałam 9 lat temu. Dawki nie opuściłam, wszystko zażyłam, bo miałam anginę. I wcale nie zimą a w maju, bo tamten z kolei tez nienormalny jakiś był, po upałach śnieg.
No cóż. Podobno przeżyję. Podobno rokowania nie są najgorsze. W końcu widzicie, że piszę, więc jestem ;-)
Zdrowia dla Was :)
Edycja dla Pana Gryzonia:
Ponieważ Pan Gryzoń traktuje to moje pisanie dosłownie, to dzisiaj był rozżalony tą notką. Nie rozumie, ze nawet takie bajkopisarstwo jak prowadzenie bloga wymaga użycia pewnej dramaturgii, więc dla czytających dosłownie wyjaśniam:
- nie leżę samotnie porzucona w barłogu,
- nie zdycham z głodu ni pragnienia,
- w kuchni jest czyściej i schludniej niż wtedy gdy ja tam rządzę,
- pranie wywiesił,
- zakupy robi,
- okładzik na głowę przykłada,
- wczoraj nawet wyrwał mi łyżkę z ręki podczas mej heroicznej próby ugotowania sosu bolońskiego (stałam może 15 min przy tym garnku i wiele przecież nie robiłam a mokra jak ta ruda mysz) i nic tylko połóż się, połóż, powiesz mi co i jak to ugotuję. No i ugotował :)
Buziaczki Panie Mężu za opiekę :***
Oj, zapalenie rury miałam, nie lubie;(
OdpowiedzUsuńDobrze życzę, nie dawaj się, zdrowiej:)
i ja drzewiej miałam, ale to było z 25 lat temu kiedym się do domu w mróz tęgi śpiewająca wracałam, tak zupełnie na trzeźwo chyba z młodości śpiewałam, to się dorobiłam zapalenia tchawicy, krtani i strun głosowych, więc potem milczałam przez czas jakiś :D
Usuńdzięki za życzenia :)
.... I dla Ciebie! I dla Twojej tchawicy! Ale jej nagadałaś (dobrze jej tak!) !....... :)))
OdpowiedzUsuńTelewizja podawała, że u Was śnieg pada, to zaraz będzie Ci lepiej. U nas lekka odwilż, ale mi nie żal, bo ja za zimą nie przepadam.... :)
Joanna
dziękuję Joanno :) pada, pada, ale o całe 2 miesiące za późno no i co zrobić, taką pogodę mamy (aż się chce dodać modne "sorry: ;)
Usuńodpukac bardzo rzadko choruje wiec nawet nie wiem co to ta tchawica (zaraz sprawdze w koncu przyda sie stara Encyklopedia Medycyny); wracaj szybko do zdrowia :) artdeco
OdpowiedzUsuńdziękuję Art, staram się jak mogę; jem na siłę, piję na siłę, śpię już bez siły ale podobno sen leczy, suchą rurę inhaluje i dzisiaj mniej mnie kaszel szarpał w nocy :)
UsuńW zeszłym roku to miałam . Nic fajnego . Zdrówka. Humor widzę , że jest na miejscu :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) pewnie i w grobie będę mieć humor... wisielczy, niektóre typy tak mają, że wolą się śmiac niż płakać ;-)
Usuńzdrowia dużo życzę, bez zdrowia nic prawie się nie chce robić, no i nie da się niestety. dobrze, że "pomoc" jest:) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdzięki Uno, pomoc jest rzetelna i bez cudzysłowia :) wczorajszą oznaką zdrowienia było wyszorowanie kibla w łazience :D dzisiaj wkładam już trzecie pranie do maszyny i zupę ugotowałam :)
UsuńA u nas nawet zdrowo - choć fakt faktem ta "zima" to chorobonośna jest jak mało która.
OdpowiedzUsuńu nas napadało ostatnio ale jak to się mówi "tyle co kot napłakał"- lepiej póżno niż wcale albo w maju ;-) trzymajcie dalej taką formę zdrowotną!
Usuńspacer pisze: życzę coraz więcej siły i więcej zdrowia z każdym dniem. Wspaniale,że masz pomoc.
Usuńdziękuję serdecznie :) wspaniale to fakt :)))
UsuńZdrowiej! MÓj Gluś w Kołobrzegu i ... też już chory. Oby do lata.
OdpowiedzUsuńdzięki, już mi zdecydowanie lepiej :) Gluś znowu... o rany :(
Usuń:)) ... W opiekę domowników, a Pana Gryzonia w szczególności, nikt nie wątpił! No ja w każdym razie. Czytam tu przecież od dawna, to wiem!..... :))) Zdrówka dla całej Rodzinki! :))) Joanna
OdpowiedzUsuńJoanno, no przecież, nie wątpił! On się o swoją reputację wirtualną obawiał, to wyjaśniłam, głównie Jemu :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKuruj się Gwiezdna!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia!
O.
dziękuję Obieżyświatko raz jeszcze :)
UsuńMoże trzeba rurę przepłukać - łęcką śliwowicą na ten przykład ... Zdrówka życzymy.
OdpowiedzUsuńoj żeby to była ta sama rura co się nią przełyka, to na pewno przepłukałabym! dzięki kochani, już mi lepiej zdecydowanie lepiej :)
UsuńMyślałam o bardziej ogólnej dezynfekcji , bo tak myślę ,że ten boski napój każdą zarazę wydusi.
OdpowiedzUsuńza późno, za późno by leczyć ale nie późno by degustować :)
Usuńty to nawet genialny post piszesz o zwykłej grypie! :) zdrowiej!
OdpowiedzUsuńHolko, wiesz niektóre zarazy najlepiej zabić żartem właśnie, dzięki :)
Usuń:) Zdrowia!
OdpowiedzUsuńakasza2