niedziela, 23 lutego 2014

Na cały rok.

Natknęłam się w sieci na artykuł w zwierciadle.pl. Czytając stwierdziłam, że moje życie jest absolutną odwrotnością "przyciągania nieszczęść", być może w związku z tym niektórzy nazywać mnie zechcą nieuleczalną optymistką vel naiwną idiotką. Niezbyt pochlebne ale skoro gwarantuje szczęście, to chętnie przystanę na taki epitet. Fakt, faktem, że nic nie musiałam robić - taka się chyba urodziłam :)

Jeśli więc czujesz wiosnę, wiatr w żaglach i rosnący optymizm, to trzymaj się tego pazurami i pomyśl żeby ograniczyć w jakiś sposób "przyciąganie nieszczęść", którym może być :

1. Lęk przed brakiem pieniędzy. 
2. Praktykowanie nudy. 
3. Negatywna identyfikacja.
4. Kłótnie. 
5. Przypisywanie złych intencji.
6. Robienie wszystkiego tylko dla własnej korzyści.
7. Unikanie wdzięczności.
8. Ciągła czujność  i życie w stanie niepokoju.
9. Obwinianie rodziców.
10. Rezygnacja z przyjemności życia.
11. Zamartwianie się. 
12. Trzymanie się przeszłości.
13. Wiązanie się z toksycznym partnerem. 
14. Nadmierny krytycyzm.

Jeśli chcecie przeczytać więcej o szkodach jakie powodują w naszym życiu powyższe postawy, to odsyłam do zwierciadła. W tych uwagach jest sporo do zastanowienia chociaż podane są w wersji bardzo uproszczonej i schematycznej. Jedno jest pewne dla mnie, nie wszyscy są urodzonymi optymistami, zgoda - muszą więcej nad sobą pracować. Niestety całkiem sporo jest ludzi, którzy lubią się widzieć nieszczęśliwymi, lubią to podkreślać.

Jak Wy chcecie przeżyć Wasze życie? Pytam całkiem serio. Moim wyznacznikiem było i jest wyssać jak najwięcej słodyczy szczęścia z tego co dane. Odkąd pamięcią  sięgnę uważałam się za szczęśliwą, tak zwykle małymi sprawami szczęśliwą, nic wyjątkowego. Po prostu radocha z kubka kawy, dobrej książki, ciekawego filmu, słońca na twarzy, bliskości tych, którzy ze mną, ognia w kominku, ciepłych skarpetek, 45 min pływania non stop... Czy nic mnie nie smuci, nie doprowadza do rozpaczy, do łez, złości? No, co Wy, jestem człowiekiem, nikt nie zaprogramował mnie na posiadacza wiecznego banana na twarzy. Skoro mam jednak wybór, to wybieram :)


Miłego tygodnia :)

PS
Zmieniam szablon na wiosenny. Objechaliśmy rano dwa stoki w mieście - samochodem, by stwierdzić, że wiosna i nici z szusowania, sprzęt wrócił do garażu a my do domu na kawę :) Po drodze gapiliśmy się dobrą chwilę na sarenki, które wyszły z lasu paść się na zieleniejącej juz gdzie nie gdzie trawie. Wiosna :)))

22 komentarze:

  1. No to wygląda na to, że mam podobnie. Szczęście trzeba zauważać w małych rzeczach. Nie myśleć za dużo o tym, co będzie i o tym, co było. Po prostu żyć. Życie jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w rodzince takich co ściągają na siebie wszystkie możliwe nieszczęścia (i niemożliwe też). Do tego mają pretensje do innych o to że tamci śmią być szczęśliwi i zadowoleni z życia podczas gdy ich jest pasmem udręk, nieszczęść i ludzkiej podłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "podłość ludzka nie zna granic" :D ale zawsze jest jakieś "Wyjście awaryjne", więc śmiejmy być zadowoleni z życia!

      Usuń
  3. pewnie, że życie jest piękne i trzeba cieszyć się ze wszystkiego oraz za mocno nie zrażać się niepowodzeniami. ale co byłoby warte życie bez wyzwań przy okazji:)uwielbiam wyzwania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyzwania są wręcz konieczne :) testujemy wtedy samych siebie na różne sposoby.

      Usuń
  4. winna jestem praktykowania punktow: 2. 3. 7. 11. 14, ale ostatnio zmienilam taktyke na bardziej optymistyczne nastawienie do zycia, zyje z dnia na dzien bez wiekszego planowania, bi-polar wydaje sie mniejsze wiec chyba dobrze robie :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świadomość i uczciwość wobec siebie, to bardzo duży krok w kierunku zmian :)

      Usuń
  5. Dobre pytanie zadałaś ... Ja zawsze byłam zwolenniczką złotego środka , umiarkowany optymizm/umiarkowany pesymizm ..A życie traktowałam jak w moim blogowym motto : jako zadanie do wykonania . Inna sprawa ,że zdefiniowałam to dopiero niedawno co jest wynikiem doświadczeń nabywanych z wiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem mistrzynią punktu jedenastego. Nie mam sobie równych. Sądzę,że w Soczi miałabym złoto. Albo nawet dwa, bo na długi i krótki dystans. Ale za całą resztę medali nie dostanę. Szkoda, bo lubię mieć ładne zbiory;) Pozdrawiam zapłakana (bo DM na scenie u nas w Łodzi, a ja w domu - nie czuję wdzięczności w tym momencie;0!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mistrzem trzeba chcieć być.... DM! pozdrawiam i żałuję, że cos Cię powstrzymało/przeszkodziło.

      Usuń
  7. Hm... Dopoki nie bylo Miska to zylam jakby jutra moglo nie byc, fajnie bylo :)

    Narodziny Miska strasznie mi poprzestawialy w glowie, nie wiem hormony zwariowaly czy po prostu okolicznosci jego pojawienia sie, ale teraz martwie sie i boje na zapas. Bardzos ie staram nie przenosic tych lekow na niego, ale co sie nagryze to moje :(

    Pozdrawiam wiosennie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och Matyldo, mnie takie macierzyńskie zmartwienia dopadają też, i to x3. min. z tego powodu nie chodzę ze średnim synem do skate parku - normalnie aż mnie boli to co on na desce wyprawia i w oczach zaraz mam rentgen ze złamań z przemieszczeniem, wstrząsu mózgu, wybitych zębów...chyba nie da się inaczej być mamą... no i moje jutro musi być, właśnie ze względu na nich!

      Usuń
    2. No moje tez musi byc i tym tez sie martwie...

      To wiesz jak sie czuje na miskowym treningu judo ;)

      Usuń
    3. nawet nie wiesz jak bardzo, wszyscy trenowali judo. teraz tylko najstarszy pozostał wierny i na szczęście nie muszę już chodzić na te treningi!

      Usuń
  8. Noo, ja przyciągnęłam złodzieja... liczy się? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie Ty, otwarte drzwi... nie liczy się, bo samo się otwarło ;P

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. dla mnie wielce podejrzane zdaje się witać wiosnę w lutym... ale, sorry, taki tu mieliśmy ostry klimat, ze się jeszcze nie przestawiłam ;D

      Usuń
  10. No właśnie moja droga, że ja znowuż nie wiem, jak chcę przeżyć kolejne lata mojego życia. Czytając Ciebie od kilku ładnych już lat powiem teraz banał, ale jesteśmy chyba (podkreślam z nadzieją) przeciwieństwami. Za dużo różnych dzikawych rzeczy przeżyłam, by umieć cieszyć się z życia. Po prostu. Musi być widocznie równowaga w tym świecie. Ktoś musi być nieszczęśliwy, by czyjeś szczęście było widoczne ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chcę takiej nadziei w Twoim podkreśleniu! nie myśl, że moje życie jest pasmem szczęśliwych przypadków a złe omijają mnie z daleka. moje szczęście jest widoczne w dużej mierze tylko dlatego, że CHCĘ je widzieć. nawykowo wyrobiłam w sobie odruch nie skupiania się na nieszczęściach. i tez nie wiem jak chcę przeżyć kolejne lata mojego życia. wiem tylko, że wyłuskam to co dobre i na tym oprę swe nogi w nieszczęściu.

      Usuń