czwartek, 21 lutego 2013

Japoński wachlarz.

Lubię czytać książki o odległych krainach i chociaż całkiem sporo wiedzy o Japonii posiadałam nim sięgnęłam po pozycję Joanny Bator, to myślę, że czas spędzony z tą lekturą wzbogacił mnie o dalszą wiedzę.

Nie zaskoczyła mnie wiadomość o umiłowaniu Japończyków do codziennych i gorących kąpieli ani też wiedza o tym, że wielu Europejczyków Japończykom po prostu śmierdzi. Przykładem tego był przecież sławny Anglik, którego Japończycy tuz po przybyciu wrzucili do dziury z resztkami, bo śmierdział jak i pozostali jego współbracia ze statku :D Cóz od podróży Andżinsana minęło kilka dobrych wieków a ja mam wrażenie, że smrodek europejski może tylko troszkę się zmniejszył lub został przytłumiony wonią perfum...

Nie zaskoczyło mnie umiłowanie do nadawania przedmiotom pieknych choć czasem wymuszonych kształtów - ikebana, bonsai czy jedzenie na talerzu. Zgodzę się z Japończykiem w 100% że ugotowany ryż sam w sobie MA smak i wcale nie trzeba go zalewać ketchupem, zeby go zauważyć. Bardzo podobało mi się zawsze minimalistycznie nałożone jedzenie oraz możliwość wyboru kolejności kosztowania potraw oraz odwaga sybarycka Bator do sięgania po wszelakie dostępne smaki i potrawy :)

Nie było niespodzianką, że książka Artura Goldena, którą czytałam przed laty w wersji oryginalnej może mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością Kioto i gejszami zyjacymi tam na początku XXw. W końcu to tylko beletrystyka a nie dokument. Zgodzę się z Bator, że Amerykanie zmasakrowali ją w dostatecznym stopniu po to by sprzedać typowy produkt made in Hollywood. Sądzę jednak, że ma wiele całkiem realnie oddanych zdarzeń i zachowań. Przede wszystkim ma ten amerykański oryginał zachowaną formę zwracania się przez kobiety do mężczyzn w 3 osobie l.pojedynczej, którą już tłumaczenie polskie omijało i zamiast np "Yashimoto-san ma taki pięknie dobrany karawat" bohaterka mówiła "Panie Yashimoto, ma pan pięknie dobrany krawat" zwracając się bezpośrednio do Yashimoto.

Nie dziwiłam się miniaturyzacją wszystkiego począwszy od mieszkań a skończywszy na gadżetach. Dziwiłam się natomiast brzydocie zabudowań tokijskich jako, że miasto kojarzyło mi się zwykle z najwyższą technologią i architekturą rozbujaną w nowoczesności. Szokiem dla mnie były całodniowo zasłonięte okna w mieszkaniach!

O mandze i anime nie mam jak to  Europejka dobrego zdania. Wielkookie stwory z rożdziawionymi paszczami nie wzbudzały nigdy mego zachwytu ani sympatii ni nie poruszały strun artyzmu, które powinny były. Zalew Hello Kitty w różowości i puchatości odrzuca mnie tu na własnej ziemi, więc myślę, że tam mógłby wydać się w końcu na miejscu aczkolwiek nadal nie byłby do zaakceptowania.

Nie wiedziałam o skłonnościach Japończyków do hazardu, który oficjalnie hazardem byc nie może w ich poukładanym swiatku. Jest więc grą w kulki metalowe, które za rogiem wymieniane są na jeny. O jeny! teraz wiem kto w kulki leci grając w pachinko :D:D:D
Nie wiedziałam też o tym, że Japonia mimo tak poukładanego systemu opartego o patriarchat jest dyszącą od żądzy seksu karainą. Myślałam, że rody samurajów z wiekową tradycją ćwiczenia ciała i duszy są z dala od nadmiaru doznań zmysłowych a tu się pomyliłam, bo świat erotyczny choć niezauważalny w kontaktach codziennych aż dyszy od niezrealizowanych żądz i marzeń. Istnieją tam bowiem hotele miłości, zwykłe burdele, hostessy, gejsze (coraz rzadsze), oraz miejsca gdzie klientów myją własnym ciałem młode dziewczęta, że nie wspomnę o zalewie erotycznych czasopism lub mang- wszystko przede wszystkim dla panów ale także dla pań.

Wiedziałam o teatrze kabuki, ale nie wiedziałam, że ma on swój żeński odpowiednik. Wiedziałam o skrajnych warunkach klimatycznych (tropikalne lata, mrożne i wilgotne zimy) ale nie wiedziałam, że Japończycy uważają marznięcie za dobry sposób konserwowania młodości jak mój wujek Emeryt, który przy 16 stopniach we własnym domu w zimie zaczyna się pocić :D Japończycy nie stosuja centralnego ogrzewania we własnych domach i zimą mają temperaturę ok 12-16 st mimo używania funkcji grzewczej w klimatyzatorach.

Największą jednak uciechę miałam w przytaczanych przez autorkę rarytasków słownych kiedy to wszelkie obce wyrazy zostają zjaponizowane i po prostu niesamowicie śmieszą :) No bo czy ktos domysliłby się, że "rabu hoteru" to "love hotel"?


Wiedza poszerzona domaga się oczywiście natychmiastowego sprawdzenia czy stan taki trwa nadal i czy można by było samemu doświadczyć tego. Oczywiście można za całkiem spore JENY, więc niech sobie tylko westchnę - o jeny, chciałabym to widzieć i poczuć, a tymaczasem zadowole się ascetycznymi wg japońskiej modły rurkami z kremem i kawą :)))



Prawda, że wyglądają jak dwie pałeczki? ;)

Pozdrawiam

13 komentarzy:

  1. staralam sie kilka lat temu o stypendium do kyoto - niestety nie wypalilo.
    japonia zaczela mnie podczas studiow fascynowac - zaczelo sie na drzeworytach oraz ichnich wplywach na europejska secesje a skonczylo sie na herbacie matcha ktora celebruje na codzien. bardzo chcialabym tam kiedys poleciec... wloch natomiast bardzo lubi filmy anime typu "ghost in the shell" ktore mnie takze w ogole nie poruszaja... . kolumbina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. więc życzmy sobie spełnienia marzeń :) mnie tym bardziej zazdorść bierze, bo jedna z moich uczennic spędziła dwa tygodnie w Tokio zeszłej jesieni...

      Usuń
  2. Moja siostra zachwyca się Japonią. :)
    A bajki anime potrafią i mnie się spodobać. Zobacz sobie: "Spirited Away", "Księżniczka Mononoke", "Ruchomy zamek Hauru", "Tajemniczy świat Arrietty", "Mój sąsiad Totoro".
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też bajki się podobają ale styl rysunku anime i manga, odbiega znacznie od moich "thorgalowskich" gustów ;)

      Usuń
    2. :))) Też jestem thorgalowską wielbicielką. :)

      akasza2

      Usuń
    3. no to wiesz o co chodzi z tą kreską :)

      Usuń
  3. recenzja taka, że bardzo żałuję, że nie mam książki pod ręką i nie mogę od razu zacząć jej czytać
    a rureczki ascetyczne tiaaa :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sięgnij jesli lubisz dowiadywac się o ciekawostkach widzianych okiem obcego. bardzo ascetyczne, tylko 2 składniki; ciastko i śmietana ;D

      Usuń
  4. Kiedyś trafiłam na program o japońskiej , współczesnej modzie . Było na co popatrzeć - wyobraźnia projektantów bez granic. Tak poza tym to lubimy sobie z mężusiem pooglądać japońskie filmy , znaczy japońskich reżyserów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. japońskie kino jest bardzo charakterystyczne i nie zawsze trafia w gusty zamerykanizowanych widzów

      Usuń
    2. I wcale nie łatwe w odbiorze, ale przez to ciekawsze

      Usuń
  5. ja jakas odporna jestem na milosc do Japonii, ogladam czasami filmy, lubie jedzenie chociaz w naszej japonskiej restauracji serwuja kluski spaghetti, pewnie za malo o niej czytalam, albo nie powinnam czytac Amelie Nothomb :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie każdemu musi się podobać :) nie znam nic Amelie ale wyczytałam w sieci, że głównie skupia sie na pokazaniu brzydoty - może to nie był dobry wybór na początek?

      Usuń