piątek, 27 września 2013

Bardzo mi przyjemnie.

I miło, i puchnę z dumy kiedy ktoś, ktokolwiek z mojego miasta odnosi jakikolwiek sukces. To bardzo dobrze robi na moją świadomość obywatelską. Otwierając najnowszy National Geographic zaczęłam z uwagą oglądać nagrodzone i wyróżnione zdjęcia w 9 Konkursie Fotograficznym NG i naprawdę ucieszyłam się wyróżnieniem dla Adama Kokota. Ucieszyłam się nawet potrójnie. Raz, że zawsze podobały mi się jego prace o tematyce sportowej; dwa, że fotografuje rodzinne okolice a po trzy, na zdjęciu wyróżnionym jest mój dawny uczeń a zarazem sąsiad z ulicy, kolejny młody człowiek z pasją :) Wielkie brawa dla Adama i Dawida :))) Zdjęcia znajdziecie na http://www.adamkokot.pl/ moimi faworytami z portfolio są; zdjęcie Dawida na moście kolejowym (pionowe) i zdjęcie snowboardzistki na świeżo wyratrakowanym stoku.



 Moim faworytem na dziś jest/ było pół kilo węgierek (czy jest ktoś kto nie lubi ich oszałamiającej słodyczy podszytej fioletowym kwaskiem skórki?), które zjadłam, nie mogłam się powstrzymać!. Tylko przyzwoitość i pewnie instynkt macierzyński zakazały mi dalszego jedzenia. Odsuwam więc miskę czerwoną i sięgam po zieloną. Winogrona rozpryskują się na zębach słodyczą z ula. Uwielbiam te jesienne dary, o wiele bardziej niż letnie. Jesień wydaje mi się najpełniejszą porą roku jeśli chodzi o doznania zarówno smakowe, wzrokowe jak i zapachowe. Moją ulubioną, pełną słodyczy minionego lata :) Bakłażan i dorodne brokuły oraz brukselka, to moje dzisiejsze łupy z przejażdżki na stragan z warzywami. Zmarzłam na kość, bo już nie chciało mi się iść na górę po czapkę, uznałam, że skórzane rękawiczki wystarczą. Nie wystarczyły, ale nic to. Skoro Houdini może grać w nogę z gołymi kolanami to i ja mogłam przejechać się rowerem bez czapki w temperaturze 5 stopni. Za to na obiad tagliatelle z sosem kurkowym, pychota!

Jak Kuzynce będzie się chciało pójść jutro do lasu na grzyby, to obiecała po mnie zagwizdać :) Ostatni raz byłam na grzybach z Ojcem. Miałam 12 lat i bez szemrania wstałam o 5.00 rano. W lesie byliśmy jeszcze przed świtem ale tyle opieńków co wtedy przynieśliśmy to świat nie widział :)))

Darz bór i Wam jeśli się wybieracie w lasy :)








7 komentarzy:

  1. się wybieram do ogródka, po kozaki, jeśli ogród obdarzy. w zeszłym roku był piękny zbiór :)

    Darz Bór!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma to jak mieć las w ogródku! obfitości w takim razie :)))

      Usuń
  2. Też dawno na grzybkach nie byłam. Pamiętam rok grzybowy , kiedy mój ojciec i bracia jeździli do lasu trabantem , na tylnym siedzeniu stawiali wannę ( taką wiejską , w ktorej wykąpac się mogła dorosła osoba ) i po dwóch godzinach przywozili całą wannę , pełny bagażnik i po dużym koszu każdy a żona wujka , babcia i ja siedziałyśmy w ogródku na ławce i te wszystkie grzybki obierałyśmy i zaprawiałyśmy w różnych wersjach , a mój sześcioletni wtedy kuzyn dostał bojowe zadanie , krojenia i rozsypywania na strychu na gazetach , do suszenia .Opłaciło się , bo rok później babcia zmarła , a za kolejny rok był stan wojenny i zapasy nam się przydały.
    To taki "grzybowy wspominek" . Śliwki uwielbiam i każdej jesieni się nimi opycham ile wlezie.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas w Netto również pokazały się kurki, ale jakieś takie niewydarzone, więc sobie w plastikowych kubełkach pięknie obrastają dodatkowymi grzybami ;)
    Smacznego, uważaj na ściekający sok po rękawach :)

    OdpowiedzUsuń