poniedziałek, 30 września 2013

W imię... samotności.



Każdy film Szumowskiej robi na mnie ogromne wrażenie. Każdy z nich przenicowuje moje emocje i wymusza ich uwolnienie. Łzy, które mi płyną po twarzy, to niełatwe do określenia emocje, bo opowiadane przez Małgośkę historie nigdy nie są tymi z kategorii czarno-białych, gdzie granice dobra - zła, szczęścia - rozpaczy itd są oczywiste.

Odebrałam ten film jako opowieść o ludzkiej samotności. Tej wynikającej z wyboru i tej wynikającej z braku bliskich relacji. Samotność księdza, żony, homoseksualisty jest samotnością przede wszystkim człowieka. "Kogo przytulasz? Kogo TY przytulasz?" skomlenie o bliskość uświadamia, że taka potrzeba tkwi w każdym z nas. I tak najdonioślejsze chrześcijańskie święto Bożego Ciała staje się pogrzebem niewyspowiadanych trosk i pragnień księdza Adama, pogrzebem nadziei, pogrzebem siebie samego w rezygnacji, po której już tylko beznadzieja samotności w rytmie genialnie dobranej piosenki "The funeral" zespołu Band of Horses.



Film pełen symbolicznych imion. Ksiądz Adam, żona kolegi Ewa, młody chłopak o twarzy Chrystusa i imieniu pierwszego męczennika- Szczepan, czuwający nad Prawem mąż Ewy archanioł Michał. Ale są też symbole ludzkiej słabości jak picie na umór a dla równowagi symbol dzikiego i nieokiełznanego szczęścia w polu kukurydzy. Ecce homo szukający pociechy i wsparcia nie tylko w Bogu ale przede wszystkim w drugim człowieku. Tacy jesteśmy. Przenicowani emocjami, których siły i wagi często nie udaje się nam unieść.


 Ten obraz nie zaprasza do sali kina na rozrywkę, w dodatku wpisuje się w aktualne historie, nie wszyscy....  Chciałam napisać, nie wszyscy są na to gotowi, ale... Ten film, ta muzyka, to życie więc wszyscy jesteśmy w zasadzie nieprzygotowani.

Really too late to call,
So we wait for morning
To wake you is all we got
To know me as hardly golden
Is to know me all wrong, they warn.

At every occasion I'll be ready for the funeral
At every occasion, once more, it's called the funeral
At every occasion, oh, I'm ready for the funeral
At every occasion, oh, one billion day funeral

19 komentarzy:

  1. Jasne że jestem nieprzygotowany- wychowałem się na innej piosence - "jeszcze w zielone gramy" Osieckiej. Więc nastroje funeralne sami jak najdalsze, z drugiej strony zawsze mam jako miecz zaczepny czarny humor Zembatego (też Maćka, też z Tarnowa).

    A film na pewno rewelacyjny - zobaczę z całą pewnością (no chyba że nie dożyję... ;-) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem Ci tak: film robi wrażenie. byliśmy na sali wśród młodzieży, po projekcji nastąpiła cisza napisów końcowych, ktoś zapomniał zapalić światła, wszyscy siedzieli w ciszy, wmurowani, zadziwieni jakby czekający na coś jeszcze, na wyjaśnienie, na wskazanie drogi? no nie wiem... dopiero gdy z głośników na powrót popłynęła muzyka zaczęli się zbierać do wyjścia.

      Usuń
    2. podobna reakcja była na "Sponsoringu" tylko podczas tamtego filmu sceny erotyczne zdawały się bawić co niektórych... do czasu. po projekcji wszyscy mieli film na twarzy.

      Usuń
    3. Powinni Ci płacić za reklamę ;-)
      Koniecznie obejrzę.

      Co do sponsoringu to faktycznie te sceny erotyczne miejscami dość odważne były (na pograniczu dobrego smaku) ale końcowa scena budzi we mnie niesmak, ja rozumiem że obie strony wzajemnie potraktowały się przedmiotowo, że zabrakło rozmowy itd... ale, no sam bym to inaczej pokazał, myślę że twórcy filmu zbyt dalece zapatrzyli się w Naturalistów.

      Usuń
  2. u nas ten film za trzy dni w kinie, a ja nie mogę iść, bo w pracy będę:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale przecież nie ściągną go po jednym dniu projekcji, zdążysz

      Usuń
  3. Pójde, pójdę, tzn. poczekam, aż będzie w necie, bo to jest film z gatunku 'w ciszy i skupieniu' do oglądania, a nasze multiplexy nie nastrajaja, z tym ich popcornem i cola;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasze kino wsiowe, nastrojowe i mało uczęszczane. może było nas w sumie 15-20 osób, chrupanie ustało podczas kilku pierwszych scen, które niesamowicie agresywnie atakują widza. potem była cisza, nikt nie komentował.

      Usuń
  4. Na pewno zobaczę. Już wczoraj chciałam, ale poszłysmy do kina z Mają i ona wybrała "Vincent chce nad morze". Tez polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w klasie Kołka jest chłopiec mający nerwowe tiki na twarzy co kilka minut i mimo, że to może przerazić (bardzo się wykrzywia), to dzieciaki go uwielbiają a na mnie zrobił wrażenie niezwykle miłego i sympatycznego chłopczyka :) mam nadzieję, że trafię na Vincenta :)

      Usuń
  5. no właśnie tylko jedna projekcja. tutaj polskie filmy są oglądane przez Polaków tylko. nie opłaca się im.

    OdpowiedzUsuń
  6. probowalam ogladac jej Elles i nie wytrzymalam do konca, ten film zapowiadali w naszym studyjnym kinie, ale nie bede chyba miala odwagi isc :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o ileż bardziej pasuje ten tytuł od polskiego "Sponsoringu"! wiem, ze nie wszyscy są w stanie wytrzymać inną estetykę płynącą z ekranu niż tą, do którą przyzwyczajeni jesteśmy w pełni akceptować (szokujący zestaw scen erotycznych - od niemalże niebiańskich do skrajnie brutalnych). "W imię..." pierwsze sceny "obrażają" widza i bardzo napastliwie atakują, potem obraz pozornie łagodnieje. mną najbardziej wstrząsnęła scena procesji Bożego Ciała, niby nic, ludzie idą, ale wespół z muzyką odbiór był bardzo emocjonalny. nie namawiam.

      Usuń
  7. Chętnie obejrzę...na mnie ogromne wrażenie zrobił film "33 sceny z życia". Do tej pory jest to jeden z najbardziej osobistych filmów. Nie wiem, kiedy jeszcze będę miała siłę, aby go znów obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyobrażam sobie Twoje emocje przy 33 scenach! myślę, że dla Szumowskiej był to film prosto z jej wnętrza, urodzony w bólach... zawsze zastanawiał mnie magnetyzm tych obrazów - mimo szokujących scen, brutalności, i estetyki odbiegającej od tej uważanej za standard mają w sobie coś co u mnie powoduje niedosyt - chciałabym to obejrzeć jeszcze raz, jeszcze raz rozdygotać się wewnętrznie odkrywana prawdą...

      Usuń
  8. zapewne z poślizgiem, ale obejrzę. Lubię jej "trudne" tematy. I tego,że nie boi się ich pokazywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudne, bo najczęściej wolimy być takimi małpkami z łapkami na oczach, ustach i uszach... udanego łapania filmowych chwil :)

      Usuń