piątek, 4 października 2013

Próba dziesięciu lat.

Dziesięciolecie. Dekada. Magiczne słowo. Niedaleko mu do dekadencji. Synonim dekadentyzmu. Rozkład, chylenie się ku upadkowi.

My swoją dekadę wytrzymaliśmy. Było chylenie się ku rozpadowi. Coś zgrzytało pretensjami i niedomówieniami. Łataliśmy nieudolnie, bo za pierwszym razem człowiek się uczy, ale skutecznie.

Dekadentyzm następuje wśród sprzętów, których producenci bardzo się starają by nie przetrwał dekady. Po tymczasowym zreperowaniu zmywarki kupiliśmy nową słysząc pochwałę, że 12 lat to i tak ho-ho-ho względem poprzedniczki. Niechcąco zalewany blat kuchenny także nie wytrzymał napięcia i spuchł bynajmniej nie z dumy. Nowe blaty pasują li i jedynie do nowej zmywarki - reszta wystroju kuchni bije po oczach kolorowymi jarmarkami - trzeba przemalować w przyszłe wakacje. Wymieniona 9 lat temu pralka mimo wymiany pompy zaczyna rzęzić łożyskiem jakby rodzić miała, podczas gdy ta stara nadal na bezgłośnym chodzie, ledwo zaczyna przeciekać po 15 latach. Dzisiejsze -5 stopni zaszroniło porządnie uschnięte od poprzednich przymrozków badyle uruchamiając przy okazji dwunastoletni piec gazowy. Temu z kolei wydaje się być priorytetem grzanie wody w zasobniku a nie kaloryferów w naszym mieszkaniu. Upadek zwiastowały już ubiegłoroczne fanaberie kiedy to budziliśmy się w 17 stopniach porannej rześkości. Chcieliśmy dotrwać w wierności do przyszłego roku kiedy prócz malowania wnętrz zaplanowany był remont w kotłowni. I co tu robić teraz? Póki co zaparzyłam sobie herbaty i palę w kominku.


Zapobiegając zwapnieniu i rozsypce pocieszająco działa zmiękczacz wody. Dopieszczone włosy i skóra wyglądają znacznie lepiej po myciu w miękkiej wodzie, ale prawdziwy zachwyt wzbudzają we mnie armatury łazienkowe! Zaschnięte krople wody na chromowanych powierzchniach wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką BEZ żadnych chemikaliów. Osad z mydła na porcelanie tak samo :)  Wyczyszczona wanna nadal czysta, żadnego szorowania w pocie czoła i śmierdzących oparach, wystarczy spryskać bardzo łagodnym środkiem i spłukać. Kabina prysznicowa w trakcie pozbywania się 5 letnich złogów - odkładałam to, bo nienawidzę tego zajęcia. Muszę trzymać przy twarzy ręcznik i przez niego oddychać ustami, bo inaczej nie ma szans, żebym wytrzymała bez dławienia się w tym smrodzie chemicznych odkamieniaczy. Pranie wiecznie niedoprane (szczególnie białe skarpetki chłopaków) nagle wybielało i uległo delikatności detergentów w połowie zwykłej dawki. Zdjęte z suszarki podkoszulki  przestały być płachtami o sztywności blachy, które można było unieść w dwóch palcach nie powodując ich zagięcia. Magia, czary-mary, cos pięknego! :)))


W sobotę orka. Ostatnie oczyszczanie hektarów zielonych. Może będzie tego na dwie godziny pracy :D Niezauważalnie kurtki zimowe zeszły z pawlaczy i dołączyły do czapek i rękawic. Wiatrówki nie mają miejsca bytu jesienią w naszym klimacie. Odżyją na wiosnę w dłuższym niż 4 tygodniowym użytkowaniu. Dwa dni temu padał drobniutki śnieg w mieście, w Tatrach kurzyło pełną parą. Nie za wcześnie? Eeee gdzie tam, po upalnym lecie (nareszcie ciepłym jak dla mnie!) może być Sybir od listopada (jak dla mnie). Mąż się cieszy, bo mu w Alpach niedługo zaczną ratrakować stoki. Chłopcy też ożywieni wizją snowboardingu, którego chcą tak na serio popróbować.


Chyba się już rozpuścił ten kamień na kabinie, smród wylazł z łazienki do kuchni i zaczyna zagłuszać ekstatyczną woń earl greya - maskę wkładam i do szorowania się odmeldowuję!

Miłego, bo piątek, słońce i weekend :)

16 komentarzy:

  1. Zimę proszę raz, a jakże, byle oszczędziła asfalt na drogach, żebym mogła bezpiecznie dojechać, tam gdzie jadę.Ale póki co jeszcze trochę słonecznej jesieni, bo pieknie u nas było przez ten tydzień, choć mąż z Bieszczadów donosi, że tam tez snieżek prószy...;)

    Bardzo mnie cieszy, co piszesz o odkamieniaczu, muszę i ja przetestować.

    OdpowiedzUsuń
  2. po zaśnieżonych drogach jeżdżę odkąd mam prawo jazdy, które robiłam w czasie zimy 87/88 i nawet udało mi się maluchem pod Snozkę wyjechać, wtoczyć raczej na pierwszym biegu :D nie wyobrażam sobie innej zimy ale Tobie niech śnieg schodzi z drogi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Późna wiosna, wczesna zima - ja chłody lubię,ale drażni mnie taka niesprawiedliwość względem moich roślin w ogródku.
    Dekada małżeńska to dopiero początek - jedni mówią że najtrudniej wytrzymać pierwsze siedem lat, inni że piętnaście, jeszcze inni że w ogóle trudno wytrzymać - generalnie się zgadzam, ale w pojedynkę jeszcze trudniej.
    A kominek to cudowny wynalazek - daje ciepło, suszy dom i jeszcze można zeń ziemniaczki opiekane wyciągać, szaszłyczki czy kiełbasę robić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makro, a co moje rośliny mogą na temat wczesnych zim mogą powiedzieć, to tylko ja wysłuchuję! jeden taki, mieczyk, skarży się już od 3 tygodni, że usilnie chce zakwitnąć i nie daje rady, co mu się w południe cieplej zrobi, to w nocy przytrzyma mrozikiem. zerwałam w końcu biedaka w ten wtorek i dokańcza dzieła kwitnięcia przy kominku :D

      Usuń
  4. ja tez się jutro do ogrodu wybieram, żeby ostatnie porządki poczynić, dalii się pozbyć a potem czekać na wiosnę i szaleństwo cebulowych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dalie u mnie już od 4 tygodni uschnięte sterczały na grządce, a cebulowe ZNOWU tak mi się rozmnożyły, że musiałam zrezygnować z wsadzania ich do koszyków, bo się nie mieściło mi to wszystko. poutykałam na czuja gdzie a za rok znowu będę rozdawać :)

      Usuń
  5. kilkanaście lat temu uznałam, ze w naszym klimacie to nie ma co się tak wygłupiać z tym plewieniem co rusz, bo nawet nie ma kiedy wszystko zakwitnąć porządnie a już mróz. więc wychodzę 4-5x w okresie wegetacji :) na to co rośnie pomiędzy przymykam oczy i już :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie też już sezon skrobania szyb w aucie zainaugurowany . Wczoraj i dziś drapałam aż miło. Jak na Wielkopolskę to wyjątkowo wcześnie. Zamiast w kominku palę świece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas blaszak zdaje egzamin jako szronochron na auto :)

      Usuń
  7. wole nie wspominac naszej dekady, za duzo zgrzytow, ale przetrwalismy to najwazniejsze. Nie mam szczescia do sprzetu, tylko raz trafilo sie, ze motor wysiadl dzien przed uplywem gwaracji i musieli wymienic cala suszarke. Tutaj nie wykupuje gwarancji, wszystko sie tak czesto psuje, a reperacje nie w modzie, i tak trzeba wymieniac na nowe tak jak ostatnio piecyk; zmywarka przecieka, ale jakos z tym zyje. Milego weekendu, u nas piekna sloneczna poznoletnia pogoda tylko na prace w ogrodzie :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego na nową zmywarkę tez nie wykupiliśmy dodatkowej gwarancji, niech się bujają, albo będzie w miarę tania naprawa albo nowy model. z niezawodnych sprzętów została mi sokowirówka i młynek do kawy z lat 70tych :D

      Usuń
  8. ogródek! no tak, ogródek czeka. to ja chyba w poniedziałek uderze z ostatnią misją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mission complete :) wyrwane, wyrównane, porozsadzane, zgrabione i zabezpieczone - życzę Ci takiej słonecznej pogody jaka mieliśmy u nas w sobotę, aż się chciało na polu siedzieć :)

      Usuń
  9. nasza "nowa" pralka,właśnie dzień przed końcem gwarancji została po raz kolejny serwisowana. Stara nie miała ani jednej naprawy przez 11 lat. A miało być pięknie i nowocześnie.. Ale to prawda - nikt już nie robi rzeczy na długie lata - bo sprzedaż by spadała,a musi rosnąć. Cieszę się,że inwestycja w zmiękczanie okazała się taką udaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to i tak macie szczęście :) nasz telewizor padł pół roku po gwarancji a super hiper 3D dvd 2 miesiące po :[ od razu mówiłam, ze to nie 3D a 3G, że stare było lepsze i póki chodziło to mogło zostać...

      Usuń
  10. Coś w tym jest, że stare bardziej trwałe... Nasza pralka ma 6 lat i nie narzekam, a mama miała rok i dwa razy w naprawie.
    akasza2

    OdpowiedzUsuń