poniedziałek, 15 października 2012

Rocznica.

Właśnie podczas intensywnego weekendu spędzonego częściowo w grodzie Kraka, a częściowo w grodzie Zakopowera uświadomiłam sobie, ze mija 20 rocznica mojego belfrzenia!Matko jedyna, kiedy to przeleciało!?

Przez moje zwoje pamięciowe przewijają się setki uczniów, bo na początku tej przygody nauczałam w prywatnej szkole językowej a równocześnie pracowałam jako kasjerka w przedsiębiorstwie państwowym. Po dwóch latach dwóch równoległych zawodów uznałam,że się uduszę w kafkowskiej atmosferze kont, przelewów, czeków i faktur - zwolniłam się. Ogólnie praca tamta przyprawiała mnie o stres, bo ja tak średnio znam się na arytmetyce, a w owym czasie nie mieliśmy komputerów jeno małe kalkulatorki na prąd (jak prądu nie było, to się tylko modliłam, zeby mi nikt z pieniędzmi do tej kasy nie przyszedł ;D)

Na początku nauczania też miałam stres. Musiałam przygotowywać się bardzo skrupulatnie do każdej lekcji. Szef nie wymagał konspektów szczegółowych ale ja wolałm sobie napisać o czym będzie wykład. Nie jestem nauczycielką z zawodu, zdałam egzamin FCE własnym sumptem przygotowując się doń samodzielnie 2 lata. Angielskiego zaczęłam się uczyć również sama w wieku 12 lat. Taka Zosia Samosia ze mnie;)

Kiedy szkoła chyliła się ku upadkowi miałam już grono swoich prywatnych uczniów, którym zależało na indywidualnych lekcjach. I tak sobie wędrowałam pieszo przez miasto cały boży dzień niemalże, od domu do domu. Dopiero kiedy urodził się pierwszy potomek zrezygnowałam z wędrówek i zafundowałam sobie rok urlopu wychowawczego. Było cienko pod względem finansowym ale dobrze się stało, bo nasz pierworodny okazał się być dzieckiem wymagającym.

Uczniowie cierpliwie czekali, a właściwie ich rodzice, bo głównie podstawówką się zajmowałam. Kiedy nadszedł kolejny wrzesień grafik samoistnie zapełnił się.I tak jest każdego roku. Nigdy nie daję ogłoszeń. Trafiają do mnie ludzie z polecenia innych i zazwyczaj bywa tak, że muszę odmawiać bo czasowo nie ogarnęłabym ich wszystkich a mam jeszcze własne dzieci.

Oto kolejne dwie osoby w tym roku przygotowuję do matury, dwie do egzaminu gimnazjalnego a reszta to uczniowie podstawówki. Każdy dzień rządzi się moim grafikiem wg, którego mam ściśle określone zadania do wykonania. Praca w domu wymaga niesłychanej organizacji. Niby ma się masę wolnego czasu (kobiety wiedzą ile tego czasu jest jak już odejmiemy zakupy, gotowanie i sprzątanie!) a tak naprawdę trzeba się sprężać by zdążyć na czas. Moim dodatkowym obowiązkiem jest odprowadzanie Kołka do szkoły co też rozwala dzień. Tego roku wszystkie korki kończę o 17 ale w ubiegłym zajęta byłam do 18. Mogłam za to dłużej kimać, bo nie miałam zajęć tak jak teraz 3x o 7.30. Ale szczerze powiem,że już wolę poranne korki niż  wieczorne ślęczenie ze zmęczonym uczniem będąc samemu w nie lepszym stanie. Co roku mam ok 25 godzin tygodniowo a przez to, że są one w różnych porach dnia i z różnymi innymi sprawami muszę je godzić, to wyczekuję każdego piątku by zwolnić na sofie z nogami do góry :)

Obecnie nie muszę przygotowywać się tak dokładnie do każdej lekcji. Właściwie w ogóle przestałam to robić. Rutyna tylu lat pozwala na odpowiednio szybką reakcję w każdym przypadku uczniowskim. Poza tym jest internet, drukarka i nie muszę już robić setek zapasowych kopii ćwiczeń. Jednak nie mogę powiedzieć,że rutyna zabiła mi przyjemność z tej pracy. O nie, praca z dziećmi i młodzieżą to wg mnie nadzwyczaj stymulujące zajęcie. Nigdy tak do końca nie wiem na ile moje starania zostaną przyswojone. Rumieńcem dumy kraszę się za każdym razem kiedy kolejny uczeń osiąga dobre lub bardzo dobre wyniki testowe i cieszy mnie, że choć troszkę przyczyniłam się do ich sukcesu.

Pewnie,że nie wszyscy mają takie osiągi. Trafiają się i tacy, którzy juz nawet brzytwy nie zdołali uchwycić. Nie obiecuję gruszek na wierzbie ale robię co mogę. Udawało się postawić na nogi tych, którzy trafili tu uciekając katowi sprzed topora;) W zeszłym roku odwiedziła mnie niespodziewanie uczennica z lat poprzednich. Przyszła podzielić się wrażeniami z życia studenckiego, które rozpoczęła. To takie miłe:)

Z wieloma uczniami mam kontakt po dzień dzisiejszy. Z wieloma zaprzyjażniłam się. Wielu odnajduje mnie po latach w zabawnych sytuacjach przepraszając, że nie zwraca się per "pani nauczycielko" tylko "ty" :))) Nie wiem czy chciałabym coś innego w życiu robić niż właśnie to. Wszystkie ramowe zawody od 8 do 17 wydają mi się takie nudne, blade i zupełnie pozbawione radości. No, czasami rozważam, że może mogłabym dbać o zieleń miejską, w sensie projektanta i wykonawcy - ale to tylko czasami (na wiosnę i jesień szczególnie).

Za tydzień będziemy bawić się na weselu jednej z moich najpierwszej i najbliższej sercu uczennicy :) Zdążyła dorosnąć, pomóc mi przy babysittingu kiedy byłam w potrzebie, pojechac na Wyspy i wrócić by poznać mężczyznę swojego życia :)))



Jak wspomniałam weekend był krakowsko-zakopiański. W Krk porwaliśmy "naszego" wielebnego z nowej parafii na kręgle, bilard i kino w Plazie. Pan Gryzoń miał spotkanie  prawie  trzeciego stopnia z odtwórczynią serialowej Julii, której jest wiernym oglądaczem. Trochę rozczarowaliśmy się Uprowadzoną 2, która poza pięknymi zakamarkami Istambułu nie była zbyt pasjonująca...
Wczoraj wzięliśmy młodsze dzieci na 3 godziny do aquaparku jako rekompenstę za Krk, do którego pojechał tylko Grubcio.
Pan ratownik zapytał ile długości zrobiłam na basenie. Niestety nie wiedziałam, bo po pierwszym kwadransie miałam doliczone do 20 i pomyliłam się. Przy szacunkowym obliczeniu wyszło mi,że wciągu 50 minut pływania non stop zrobiłam ok 75-80 długości, bo ja pływać uwielbiam :))) Teraz sprawdziłam, że tor ma dł 25m. Wow, prawie 2 kilometry - o kurczę, nie spodziewałam się tego!Okazuje się, że można sobie samej zaimponować.

Miłego tygodnia :)

12 komentarzy:

  1. Gratuluję rocznicy i najlepsze życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluję rocznicy i przede wszystkim przyjemnosci z tego, co robisz :) nauczanie innych nie jest na moje nerwy, wiec tym bardziej podziwiam :)

    tez byliśmy na "Uprowadzonej 2" i mam podobne odczucia. za duzo przemocy. watek humorystyczny mi sie spodobał, ale to troche za mało, by uznac ten film za dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ange, dziękuję:) myślałam podobnie o nauczaniu kiedy nauczycielka rosyjskiego w liceum powiedziała,że powinnam w tym kierunku podążać. Nie minęło dużo czasu a dziwiąc się samej sobie właśnie to robiłam :))) mogę nauczać najbardziej oporne i niezdolne jednostki - mam wtedy ocean spokoju i cierpliwości. Niestety przy własnych dzieciach to nie działa:[

    no właśnie, postawili w tym przypadku na walkę, ale samo machanie kończynami nie zrobi filmu... żałuję,że nie wybraliśmy Bitwy pod Wiedniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, że robisz, co lubisz. Musisz byc naprawdę dobra, jeśli nie musisz nawet zabiegać o nowych uczniów. Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bromm, dziękuję :) Tak, to faktycznie bardzo ważne by praca nie była tylko przymusem. Gdybym wcześniej nie pracowała w innych zawodach nie miałabym porównania i do śmierci myślała, że robota jest złem, na które skazuje nas brak pieniędzy.
      Miasteczko małe, wieści przenoszą się od kumoszki do kumoszki, więc stąd biorą się nowe dzieci na korkach, "Męczę" delikwentów za niewielkie pieniądze przez 60 min, to chyba też zachęca rodziców :)

      Usuń
  5. gratulacje i kolejnych rocznic: mimo, ze mialam troche nauczycielek w bliskiej rodzinie nigdy mnie ten zawod nie pociagal; dobrze jest robic to do czego ma sie powolanie :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtedy tej nauczycielce odpowiedziałam, że jest takie przekleństwo "obyś cudze dzieci uczył" :D a teraz nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał i nie dość mi tego :) wiesz Art, to chyba luksus robić co się kocha, mam szczęście! :)))

      Usuń
  6. dziękuję za słowa pocieszenia u mnie :) mała marudzi nam po szczepieniu i kto wie - może czeka nas pierwsza (zapewne nie ostatnia) noc z oczami na zapałkach? :) podziwiam za powicie 3 dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holko, pojechałam najpierw nieświadomie a potem z rozpędu w to macierzyństwo ;) i wiesz co? bardzo się cieszę, że okres niemowlaków już za mną :D będzie coraz lepiej :)))

      Usuń
  7. spacer_biedronki pisze:

    to kolejnych 20-tu w radości. I 2km robią wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) jestem pełna zaskoczenia nadal, bo tak ogólnie to wcale się nie zmęczyłam, czyli mogę dłużej i dalej :D

      Usuń