piątek, 15 marca 2013

-podobny.

Pamiętacie czekoladopodobne wyroby obrzydliwie lepiące się jakimś tłuszczem łojowym do podniebienia? Pamiętacie ten ich kakaowo podobny smak z cukrowo podobną glukozą? Brrrr, mnie do dzisiaj trzęsie z obrzydzenia na samo wspomnienie. Wszystkie dostępne wówczas wyroby czekoladopodobne oddawałam bratu, wolałam łyżkę cukru prosto z cukiernicy wykraść niż jeść to paskudztwo. On wszystko wsuwał, wymiatał, pochłaniał. Jego kubki smakowe, o pięć lat młodsze, nie bardzo pamiętały smak opakowanej w błękitny papierek czekolady mlecznej Wawel.

Czasy pełne były produktów zastępczych i pojawiający się wówczas maluch 126p nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Miał silnik- miał, cztery koła też, jeździł do przodu, tyłu i skręcał, toż to  cud techniki dostaliśmy na rynek a nie blaszaną zabawkę dla dorosłych (w co akurat moje dzieci nie bardzo umiały wierzyć widząc po raz pierwszy malucha na oczy ;-)

Cieciorkę jadłam już kilka dekad wstecz. Zdobyta została przez mojego ojca  w postaci suchej, kiedy biegał z obłędem w oczach w poszukiwaniach spożywczych produktów zastępczych. Kupił cały kilogram z nadzieją na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych rodziny. Potem zaczął sobie w brodę pluć, bo Kuchnia Polska przepisów na cieciorkę nie podawała. Dłubał w regale z kulinarnymi księgami, gdzie woluminy od Ćwierczakiewiczowej luksusowej po Gumińską praktyczną były rozłożone na dwóch pokaźnych półkach. W końcu coś znalazł. Nie wiem już w jakim dziele ale wydaje mi się, że była to książka podająca przepisy nie polskie. Zupa była z cieciorki zrobiona po namoczeniu i ugotowaniu. Pamiętam, że próbowałam ziarna po ugotowaniu i miały przyjemny orzechowy smak aczkolwiek mdło się zapowiadały. Nie wiem co poszło nie tak, być może ojciec nie maił wszystkich składników i nie miał czym zastąpić, zupa była jadalna ale niezbyt dobra. Ojciec obrażony na ciecierzycę przerzucił się na soczewicę w różnych kolorach z raczej mizernym skutkiem... Uczciwie jednak przyznam, że zupy i tak zostały zjedzone z większym zapałem niż potrawa z kalmara w 82roku :D

Przypomniał mi się kiedyś czytany przepis Jamiego Olivera i na zasadzie nagłego błysku zachcianki nabyłam dwie puszki cieciorki, by ugotować zupę, bo rosół już jedliśmy a sporo go zostało.

 Zdjęcie pochodzi ze strony internetowej http://www.jamieoliver.com/ a przepis znajdziecie tu

To nic, że w domu nie było żadnej dyni poza pestkową postacią, to nic, że nie posiadam też pasty harrisa (Harrison  Ford robi jakieś pasty, ten aktor? ;) Od czego ciotka Wiki i naglący mnie czas bez wizji odwrotu! Do dzieła, zatarłam łapki i zaczęłam gotowanie. Dynię zastąpiła marchewka, pastę harissa spreparowałam z suchych przypraw, miętę sobie tym razem odpuściłam a zupa wyszła REWELACYJNA :)))) Zawahałam się tylko w jednym momencie - trzeć tą skórkę cytrynową do gara czy nie trzeć? Pojechałam w ciemno i starłam a zupa zyskała niebiańskiego smaku i pełni co mnie zupełnie oszołomiło :)

Ponieważ nie posiadam moździerza (a babcia, ta z Wielkopolski miała mosiężny i go zlekceważyłam!), to jedynym problemem było rozdrobnienie kolendry (kumin miałam w proszku). Pomysłowy Dobromir podpowiedział, żeby spróbować rozetrzeć między dwoma deskami drewnianymi i udało się. Zupa ma tyle chrupiących smaków, że niezupełnie pognieciona kolendra wcale nie była dominująca.

Wszyscy wiedzą, że Gryzonie za polskimi zupkami nie przepadają. Jakiś barszczyk, pomidorowa, pieczarkowa, żurek owszem, ale z komentarzem "cooooo, znowuuuu zuuuupaaaa?!" kiedy ta zupa pojawia się u nas średnio raz na 2 tygodnie. Tym razem myśleli, że to danie stałe, chociaż wyszło mniej stałe niż na zamieszczonym zdjęciu i zjedli. Młodsi troszkę kręcili nosami na chrupiące dodatki, ale dzięki tajemnicy, która objęłam składniki zjedli :)

Nie zostały nawet nędzne resztki by zrobić zdjęcie.

Chyba czas na soczewicę, prawda? Niestety jutro będzie żurek z kiełbasą i to bynajmniej nie białą, bo Gryzonie wolą wędzoną kiełbasę.

Dobranoc :)

17 komentarzy:

  1. Zaraz idę sobie coś ugotować :) z ciecierzycy ofkors! Zarówno ją, jak i soczewicę uwielbiam pasjami. Narobiłaś mi ochoty na coś pysznego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pasztet z cieciorki jest całkiem przyjemny,choc moje dzieci odmówiły konsumpcji,ale miesnego tez odmawiają. Za to suka zachwycona była,warczała na mnie żeby jej dawac kolejne porcje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem w stanie zrozumieć dzieci a nie sukę, tez nie przepadam za pasztetami :)

      Usuń
  3. Uwielbiam cieciorkę . Tę w puszkach zjadamy czasem zamiast ziemniaków jako dodatek do mięsa i surówek . Zupę też już gotowałam - ot tak bez przepisu . A poza tym wymyśliłam pyszną sałatkę : ser typu feta ( najlepszy krojony Arla albo biedronkowy Petricos ) ciecierzyca z puszki , nieco suszonej żurawiny i płatków migdałowych do dekoracji . Proporcje dowolne. Na sos , po 2łyżki oliwy + 2 łyżki wody + pół opakowania sosu greckiego knorra - to na taką porcję 1 pudełko sera , 1 puszka cieciorki , duża garść żurawiny. W wersji bardziej luksusowej dodaję oliwę truflową . Składniki starczy wyieszać i obsypać płatkami migdałowymi dla dekoracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawa sałatka, chodziło mi po głowie połączenie cieciorki z brokułami, serem feta i migdałowymi płatkami zalane oliwą z czosnkiem, cytryną i przyprawami (nie używam gotowych sosów)

      Usuń
    2. Z brokułami robię na ciepło jako danie obiadowe. Sosy też zwykle robię , ale te gotowe mam pod ręką , na wypadek gdybym musiała jakąś szybką improwizację zaliczyć. Tak było z tą sałatką . Wiesz : potrzeba matką wynalazków .

      Usuń
  4. zdaje się,że kiedyś po długiej podróży PKSem jadłaś. W styczniu roku pewnego;)Widać nie smakowała cytryną (bo nie było w przepisie)i wyparłaś;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ pamiętam :) i to właśnie skłoniło mnie to sięgnięcia po nią, bo też było zimno i padał śnieg, a strączkowe mają dużo kalorii, więc idealnie nadaje się na potrawy przedłużonej niechcący zimy. pierwsze spotkanie z tym warzywem spłynęło po moich kubkach jak woda po gęsi - jestem pewna, że 30 lat temu ojciec nie mógł dostać wszystkich potrzebnych składników do wielu swoich potraw. zawsze przy kucharzeniu odsyłam się w przeszłość, to inspiruje :)

      Usuń
    2. PS. prędzej bym pekaes wyparła ze wspomnień niż całą resztę :DDD

      Usuń
  5. Przepisy Jamiego uwelbiam, polecam w sezonie na pachnące pomidorki i zioła - http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2009/08/chwila-prawdy.html - mój Mi zawsze to sobie zamawia na obiad:) . Swoją drogą gotowanie dla wybrednej gromadki musi być czasem wkurzające :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holko, mają dwie opcje: albo jedzą to co ugotowałam, albo chleb z masłem :)tak działa, że rzadko po chleb sięgają:) nie wyobrażam sobie gotowania 3 obiadów na jeden dzień!

      Usuń
    2. takie pomidorki robiła też Lawson :)

      Usuń
  6. cieszę się,że nie wyparłaś:) Może kiedyś pozwolę Ci obejrzeć moje książki JO:P Ale nie waż się go podrywać!:P

    OdpowiedzUsuń
  7. I tak marzę o koglu - moglu, który był słodkością w dawnych czasach...
    Czekolady wymieniałam na pomarańcze. :)
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieciorkę raz jadłam, w jakiejś sałatce i chyba nie doceniłam:)
    A soczewicę lubię, tylko ona tucząca podobno jest...
    ;)

    OdpowiedzUsuń