sobota, 26 października 2013

Czas jest tylko jeden.

Odwieczne spory i przekomarzania się kiedy i w która stronę należy przesunąć wskazówkę zegara w toku. Wszystkim wszystko się myli, życie komplikuje i człowiek nieraz naczekał się w kościele na pierwszą mszę św godzinę albo na odwrót przyszedł za późno. W czasach mojego dzieciństwa tak się działo nagminnie, teraz zmianę czasu załatwiają samoczynnie nasze zespolone z satelitami sprzęty, ale dawniej... Dawniej koleżanka Szpulka przychodziła do szkoły w poniedziałek o godzinę za późno. Oczywiście rzecz miała się standardowo tylko na wiosnę. Jej rodzina najwyraźniej w nosie miała bycie na bieżąco, a może po prostu żyli odcięci od zegarów i rzeczywistości skrzeczącej z radia "grundig" czy telewizora "neptun". My zawsze mieliśmy ubaw jak wpadała do klasy zaspana, z włosem rozwianym i z rozbieganymi oczami. Równie malowniczo wyglądali zapewne jej rodzice pędzący do pracy na złamanie karku.



Na mojej wsi żył kiedyś człowiek pamiętający jeden czas,  jeszcze sprzed epoki I wojny światowej. Złościło go niezmiernie przekładanie wskazówek zegarom. Ogólnie uważał proceder ten za szkodzący mechanizmom tak precyzyjnym i drogocennym, że kategorycznie odmawiał przystosowania ich do "nowego" czasu. Aż do śmierci  żył wg czasu geograficznego i słonecznego czyli tego zimowego. Słuszność w swoim postępowaniu udowadniał prostym doświadczeniem - wbijając patyk w ziemię i oświadczał zgromadzonym dookoła "o teroz jezdje południe! można iść krowy podoić". Wzbudzał on różne uczucia, od wyśmiewania, poprzez zdumienie aż do podziwu, bo kiedy pytano go o godzinę podawał ją zawsze w "starym i nowym" wymiarze. Jego biegłość w przeliczaniu wszystkich istniejących po II wojnie światowej rozkładów jazdy, programów radiowych czy potem telewizyjnych czasami odbierała ludziom mowę. Po prostu zatykało ich z podziwu lub oszałamiało namnożeniem się godzin podczas wysłuchiwania "ujkowych" opowieści. Ten mężczyzna był przy tym wielce światowy ponieważ podróżował z armią CK i w służbie u "cysorza" zasłużył sobie na kupno "osi" z którą się nigdy nie rozstawał. Jednym słowem umiał żyć po swojemu a wprowadzenie czasowej zmiany miał głęboko w nosie twierdząc, że "cas jezdje jeno jeden" :) Myślę, że staruszek szybko dogadałby się z Dalim ;)


Nie przeszkadzają mi wariacje na temat zmiany czasu chociaż wolałabym, żeby pozostał on jeden. Ten zimowy oczywiście, bo ja śpiochem jestem wielkim :)))

Udanego weekendu dla Was, nie patrzcie zbyt często na zegarki :)

8 komentarzy:

  1. Tez wolalabym jeden czas, ale wybralabym ten letni, bo dluzej jest jasno ,zwlaszcza zima:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zrozumiałaś "ujka" ;P- przecież jasno jest tak samo długo, wystarczy nie przestawiać zegarka i działać wg tego czasu, który bardziej odpowiada. czy zachód będzie o 15.00 czy 16.00 słońcu i tak to obojętne. wymyśliliśmy podział czasu, czasomierze itd. a teraz narzekamy ;-)

      Usuń
  2. Nie, ujka zrozumialam, tylko on sobie mogl pozwolic na zycie w 'swoim' czasie, a czlowiek zatrudniony, niestety, nie:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są różne sposoby na życie, moje zegarki wygadają jak te na obrazie - pogięte upływem czasu i bezczynnością, a to bateria padła, a to nikt nie nakręcił - od lat nie noszę kata czasu na ręku ;-)

      Usuń
  3. I ja chętnie zostałabym przy jednym czasie..Ale nie ma zmiłuj. To nie czasy..na jeden czas. A ten obraz bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czas jest najbardziej płynną, nieogarniętą i nieokiełznaną substancją, nie ma zmiłuj, masz rację.

      Usuń
  4. Czas jest bogiem - przynajmniej w dzisiejszych czasach . Większego wrażenia zmiany z letniego na zimowy i odwrotnie na mnie nie robią , ale sensu tych zmian też nie widzą . Niby mówią,że ekonomia, oszczędności itd , ale i tak wszystko teraz na prądzie w dzień i nocy pracuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie jakie oszczędności? od całego stulecia nie siedzimy przy szabasowych świecach ;P

      Usuń