środa, 5 listopada 2014

Halny.

Porywisty wiatr fenowy wiejący z południa na północ wypiętrza zza Tatr kłęby mokrych, ciężkich od deszczu gęstych chmur. Góry nagle sinieją pod ich osłoną, stają się surowe, niedostępne i groźne. Zza górskich turni wydobywają się powoli coraz obfitsze kłęby pary, jakby Tatry stały się nagle brzegiem ogromnej kaldery. W spowolniałym tempie początkowo wypływa oślepiająco biała masa, która zatrzymuje się nad brzegiem grani by popychana coraz gwałtowniejszymi porywami wiatru zacząć spływać w dół. Nad Podhalem jeszcze błękitnieje niebo rozświetlone promieniami słońca ale ci, którzy tu mieszkają potrafią bezbłędnie wyczuć najlżejsze tchnienie ciepłego halnego. Najdalej za trzy dni zmieni się pogoda, chociaż dzisiaj Tatry są jak na wyciągniecie ręki z koroną chmur nad sobą, to jutro już znikną pod pierzastymi, gęstymi obłokami. Kocioł atmosferyczny, w którym wahania ciśnienia i temperatur wytwarzają silę równą huraganom produkuje coraz więcej skondensowanej wilgoci, wyrzygując kolejne jej porcje na stoki. Pierwszego dnia zamykana jest kolejka na Kasprowy wierch, na drogi walą się pnie wieloletnich smreków i jedli, ciepła ale mocna dłoń lekkim pociągnięciem zrywa dachówkę a blachę zwija w rulon i odrzuca hen, daleko. Gaździny przestają palić w piecach, bo podmuchy to wyciągają żar z komina, to wtłaczają weń dym cofający się aż do paleniska. Drugi dzień halnego potrafi być równie wietrzny jak ten pierwszy choć poprzeplatany okresami względnej ciszy. Za to zrywy wiatru są dłuższe, mijają Zakopane, okoliczne wsie i docierają do Nowego Targu. Smagany nimi człowiek unosi wzrok na południe gdzie nie ma już Tatr tylko zwisają spiętrzone, lśniące zimną bielą w promieniach słońca Himalaje. W Zakopanem jest już ponuro, te same wyglądające na puszyste i zwiewne z dali chmury są tam nisko wiszącymi granatowo szarymi zwałami, które zdają się szorować ciężkimi od deszczu czy śniegu brzusiskami tuż nad góralskimi głowami. Lada chwila zaczepi się która o szczyt jakiejś chałupy i rozpruje wypuszczając siekące w podmuchach opady. Za trzy dni chmury pokryją całe Podhale, za trzy dni, to co nagle się zerwało zaczyna wygasać wyszarpując poziome strugi deszczu z nadprutych obłoków. Albo śniegu. I będzie padać, siec, mżyć i siąpić czy kurzyć by rozgrzane tarciem zwały powietrza ostudziły się, uciszyły. Czasami trwa to z całą gwałtownością jeden dzień, szczególnie latem, tak latem halny tez wieje. Czasami ciągnie się szaruga całymi dniami przynosząc na koniec dramatyczne ochłodzenie w skoku o ponad dwadzieścia stopni. Po takim halnym może nawet w czerwcu spaść śnieg czego doświadczyła w dzieciństwie moja mama.

Kocham halny, to jedyny "wiater", którego tchnienie nie irytuje mnie ni nie złości. Uwielbiam kiedy latem wpycha do oczu drobinki rozżarzonego pyłu uniesionego z ziemi. Kiedy poczuję jego najlżejszy powiew wystawiam ku niemu twarz, mam wrażenie, że jest tak naładowany energią, że elektrony krążące w powietrzu dookoła atomów odrywają się ze swoich orbit i rozładowują się na mojej skórze. Kocia sierść staje się wtenczas puszysta, faktycznie naelektryzowana i sypiąca iskry o zmierzchu.

Halny niejedno ma imię. Dla Czechów to berkvint lub polak, dla mieszkańców Alp to Föhn, w Górach Skalistych to chinook, a w Karolinie Północnej to diablo winds. W Chorwacji wystepuje jego zimna odmiana, wiatr bora, która wiejąc w lecie rozkołysuje fale na spokojnym Adriatyku ku uciesze naszych dzieci.

Halny jest jednak szkodnikiem. Nie tylko grozi ludzkim budowlom ale i samym ludziom. Nie z palca wyssana jest ta pieśń:


Mój Tata odszedł w jego pierwszych podmuchach. Nie był góralem ale przywędrował na Podhale z miłości do gór. Chowaliśmy go do skostniałej z zimna ziemi wśród rozszalałej zadymki śnieżnej, która nawet tym co płakać nie chcieli wyciskała łzy z oczu.

15 komentarzy:

  1. Ano, Halny to zbój nad zbóje i harnaś. Sam rozległą irytacją witam te skoki ciśnienia, i choć Halnego i pełnie lubię to jednak zdaję sobie sprawę z wielu nieprzespanych godzin, które mnie czekają - a dziś resztki Halniaka i pełnia - tyle że właśnie skończyłem nocne zmiany, i jest szansa że uśpi mnie zmęczenie.

    Ps - u Ciebie chmurzasto u mnie słońce jesienne piękne, złote i gorące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, dzisiaj dzień drugi, dopiero zwały spływają na hale, więc u nas było słonecznie i bardzo ciepło :)

      Usuń
  2. A u mnie ciepło , jak we wrześniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas też ciepło jak w lecie 18 st :) jeszcze ciepło :)

      Usuń
  3. Ale piękny opis halnego! Niemal go czuję i widzę! Dzięki. :)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładny opis, bardzo nawet ładny :) fel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) kiedy skończyłam,to przypomniało mi się, że sama chętnie opuszczałam opisy przyrody w szkolnych lekturach :D

      Usuń
  5. Pieknie go opisałas;
    ja za halnym nie przepadam, zwłaszcza kiedy, jak w tym tygodniu, przyniósł 22 stopnie na termometrze w Krakowie i to nie w słońcu! To nie jest zdrowa temperatura o tej porze roku - na dodatek z wiatrem, który zawiewa uszy i plecy, rzuca liście w oczy, człowiekowi spacerującemu nad Wisłą, czego sama doświadczyłam osobiście;(
    ;)
    ... a we Wrocławiu było niemal 10 stopni mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Ikroopko :) to chociaż raz Wro był niedogrzany ;-)

      Usuń
    2. Przeciwnie, dla mnie temperatura o tej porze roku - cudna;)
      a dzis znów za ciepło..

      Usuń
  6. Powiedziałabym, że poetycko się zrobiło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) czasami się coś wepchnie do życiowej prozy, chociaż nieczęsto.

      Usuń
  7. opis tak plastyczny, że poczułam podmuchy w pracy przy biurku :)

    OdpowiedzUsuń