wtorek, 18 listopada 2014

Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma.


Ostatnim etapem naszej podróży wakacyjnej była stolica. O bzikach będzie potem jako, że mają one związek ścisły z każdą podróżą.


Po toruńskim Młynie Wiedzy chłopcy byli okrutnie rozczarowani Centrum Kopernika. Właściwie mieli powód do takiego odczucia. Wakacje przepełniają Centrum do granic możliwości. Byłam już dwukrotnie w tym miejscu z wycieczkami szkolnymi i przyznam, że w czasie roku szkolnego są o wiele lepsze warunki ku poszerzaniu wiedzy. Poza tłokiem, kiedy bardzo wiele urządzeń było zajęte przez naprawdę bardzo małe dzieci, nieumiejące z nich korzystać a nie chcące opuszczać miejsc, wiele sprzętów było nieczynne i popsute. Dobrze, ze podobał im się seans w planetarium, bo z centrum uciekliśmy po niespełna 1,5 godz.


Trójka z naszych z radością zakupiła sobie za to bilety na mecz piłkarski Real Madrid v Fiorentina. Pozostała dwójka poszła sobie do Sowy na słodkości a potem do kina.


Chciałam przyjechać do Warszawy 1 sierpnia by naocznie zobaczyć tłum zatrzymany w ruchu, by uczestniczyć chociaż częściowo w 70tej rocznicy. Nie udało się ale mimo wszystko stolica była nadal pełna miejsc i instalacji związanej z pamięcią o tamtym czasie. I o dziwo wywołały wielkie zainteresowanie u synów.



 Chodziliśmy sobie bez szczególnego planu pokazując dzieciom ważniejsze miejsca na starówce.


 A na koniec poszliśmy na pokaz fontann. To co myśleliśmy, że spodoba się naszym dzieciom niekoniecznie pokryło się z ich gustami.


Zaparkowaliśmy tamtego dnia pod tymi uroczymi pegazami i wracając wieczorem spotkała nas niespodzianka. Wszystkie wejścia do podziemnego parkingu zostały na noc zamknięte. Latając od jednego do drugiego w końcu dorwaliśmy jakiegoś zbłąkanego pózną porą lokalsa, który objaśnił nam, że wejście znajduje się prawdopodobnie pod budynkiem sądu. Prawdopodobnie, bo on nigdy tu nie parkował. Pod sądem, wiadomo jak w banku, najbezpieczniej ale nie uśmiechał o się nam drałować na Pragę bez auta, zapytaliśmy więc stojących wewnątrz zbrojnych panów. Pozwolili nam zabrać nasze auto :)))



Podczas dwóch dni w stolicy spędziliśmy noc w Hostelu Siennicka. Warunki dobre tylko dojazd trochę jakby pokręcony ale dobrze oznaczony. Pan Gryzoń spał przytulony do ściany albowiem była to jego pierwsza noc na piętrowym łóżku :D

Zawsze miałam mnóstwo zainteresowań. Paradoksalnie interesują mnie wybrane zagadnienia z różnych dziedzin lecz niekoniecznie całokształt. To bardzo utrudniło mi podjęcie decyzji dotyczących wyboru szkół lecz dzięki temu nigdy się nie nudziłam i rozwinęłam różne zdolności. Oczywiście odbywało się to głównie poza szkołą.

Dwa bziki odziedziczyłam po ojcu. Tata zaraził mnie fotografią i kartografią. Infekcja się przyjęła i rozwija do dzisiaj :) Nie wyobrażam sobie podróży bez skrawka papieru z magicznymi znaczkami. Z podróży przywożę mapy z własnymi dopiskami.

Analogowa mapa stolicy uratowała nam wszystkim tyłki kiedy to okazało się, że Hołowczyc nie wytrzymał i zawiesił się a telefoniczny okazał się być tak wolny, że kręcilibyśmy się w kółko wtedy gdy akurat trzeba było być na czas pod planetarium. Na zdjęciu ręcznie poprawiony kierunek jazdy dla przyślepego nawigatora czyli mnie :D


A biedny Hołek nasłuchał się wtedy bulwersacji Pana Gryzonia, oj nasłuchał. Po pierwszej wpadce pod Nowym Targiem na trasie Malbork - Warszawa nie zrehabilitował się w stolicy i za karę poszedł w odstawkę. Mąż kupił nowa nawigacje, a ja z wyprawy przywiozłam nowe mapy :)



Navigare necesse est, vivere non est necesse? Ale jak tu nie żyć podróżując ;-)

Miłego tygodnia.

13 komentarzy:

  1. Zamykany parking? koszmar:(
    Ja mam tez na punkcie map bzika, oboje z mężem mamy, więc i map kilogramy, co nie przeszkadza mi coraz częściej posiłkować sie nawigacją, zwłaszcza, jak jade sama.
    Ostatnio w Rzeszowie mnie chciała urządzić, bo uporczywie kierowała w lewo, kiedy ja jechałam prosto i w prawo, ale, na szczęście znałam drogę, więc się nie dałam, ale deczko mnie to wkurzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie był tak do końca zamykany tylko te wejścia od strony ulicy były zamknięte. Wchodzi się do niego z budynku sądu, bo parking jest całodobowy - stąd nasze skonfundowanie :) A mechaniczna nawigacja jakkolwiek dobra by nie była, to nie myśli i nie kombinuje jak człowiek. Swego czasu chciała nas koniecznie wieść z Pagu do Zadaru trasą widokową trwającą 3,5 godziny, gdyby to była nasza pierwsza wyprawa na tej trasie to pewnie zaliczylibyśmy wszystkie malinowe chruśniaki :D

      Usuń
  2. Też zbieram mapy , ale najczęściej takie lokalne , jakieś powiaty, regiony , okolice turystyczne, szlaki kajakowe itp. I jeszcze mini- przewodniki po różnych miejscach na przykład w postaci składanek pocztówkowych z krótkimi opisami.Czytam to potem po powrocie a potem lądują gdzieś w moich przepaścistych szafach . Jak zwykle podziwiam fotki - masz rękę do tego .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oprócz map także zbieram wszystkie użyteczne ulotki, foldery informacyjne - te bardzo często wklejam do albumów ze zdjęciami :)

      Usuń
  3. Nawigacja to fajna rzecz - jak jadę sam, to mam z kim pogadać ;-)
    W trasie nawiguje żona - nauczyłem ją czytać mapy i teraz układa trasę lepiej ode mnie.

    Hostel, jak na warunki hostelowe to wręcz luksusowy.

    Map mam całą kolekcje - niektóre bardzo stareńkie (Bieszczady - jeszcze z pomnikiem Świerczewskiego "Waltera" na okładce) - teraz się przydają, gdy na nowych już to i owo zostało pominięte.

    Stolycy zasadniczo nie lubię, aczkolwiek muzeum powstania jest OK (podobnie jak Centrum Kopernika - tylko faktycznie poza sezonem).

    A teraz o młodych - znam ludzi z przedziału "ojców naszych" i tych z naszego pokolenia i ciut młodszych ale... ta dzisiejsza młodzież... szczerze mówiąc zdumiewa mnie ich patriotyzm, ich jakaś taka harcerskość w postawie życiowej - widuje ich na rajdach patriotycznych, na marszach i obchodach, przy pomnikach i tak normalnie na ulicy - cholernie fajna gromadka. Najstarsi z nich już wchodzą w dorosłe życie - tak bym chciał żeby ojczyzna nie odpłacała im za wierność: brakiem pracy, głupotą urzędników, koncesjami, nakazami, podatkami, brakiem perspektyw... zmuszeniem do emigracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie stareńkie mapy zostały mi po tacie :) ale ich nie używam - pamiętam Twoją wpadkę z dworcem autobusowym w pewnym mieście ;-)

      patriotyzm u młodych zawsze mnie głęboko wzrusza

      Usuń
    2. Pamiętliwa jesteś ;-) ...

      Usuń
  4. przywoze mapy z kazdej podrozy (przy moim talencie planowania rzadko kupuje przed podroza, chyba, ze sa w przewodniku turystycznym danego miejsca, ktore na szczescie zawsze zabieram ze soba), trzymam kilka miesiecy, ale przy okazji kolejnych porzadkow wyrzucam; jak jedziemy w to samo miejsce to potem zaluje :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Art to zamiast wyrzucać wysyłaj mi - pokrywam koszty.

      Usuń
    2. O.K. do nastepnej podrozy wiec :) artdeco

      Usuń
    3. Makro mnie ubiegł! to może jedną mapkę do niego, jedną do mnie? ;-)

      Usuń
  5. Ja też bardzo lubię mapy :) papierowe .Jak mam kupić jakąś to przeglądam wszystkie jakie są na zadany temat. Mam wymagania fel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy kolejny punkt wspólny, też nie kupuję pierwszej lepszej :)

      Usuń