piątek, 14 listopada 2014

Praca w domu.

Kto tego nie doświadczył pewnie myśli sobie o samych pozytywach takiego zajęcia. I częściowo ma rację, bo pozytywy są i to niezaprzeczalne. Szczególnie jak się jest mamą, która np karmi długo piersią. Nie dość, że ma się oko na potomka, to można tę pracę tak ustawić by wpasować ją w rytm życia malucha. Fajnym punktem takiego zajęcia jest to, że zawsze można nacisnąć jakiś guzik całkiem mimochodem; a to zmywarki, pralki czy suszarki i w międzyczasie "samo się zrobi". Można też tak wykombinować by szykować obiad na ustaloną godzinę gdy wszystkie dzieci wracają z placówek.  W przerwie od pracy można sobie wypić spokojnie kawkę, polatać po necie, coś wrzucić na ruszt, przelecieć się do sklepu, pójść do lekarza czy wykonać pierdylion innych zajęć, które akurat wydadzą się nam odpowiednie. A można też wziąć książkę i się zaczytać :) To wszystko można robić gdy się samemu ustala porę pracy.

Gorzej jest gdy to praca ustala sobie godziny. Szczególnie trudności  nawarstwiają się jeżeli praca przychodzi w tym samym czasie co domownicy do domu. Nagle okazuje się, że jest się wszystkim niezbędnie potrzebnym...

Minusy pracowania w domu są jak dla mnie oczywiste. Po pierwsze jest się odciętym od społeczeństwa. Po drugie siedząc w domu zauważa się mnóstwo spraw do załatwienia (a to kurz na podłodze, a to zalegającą makulaturę itd). Po trzecie człowiek się nieustannie dołuje patrząc na to czego nie zdołał zrobić a co nie da się zamknąć drzwiami i zupełnie odciąć z myślenia. Po czwarte jeśli się samemu nie stara się o rozwój warsztatu pracy, to nie ma nikogo, kto by do tego zmusił, więc możesz się cofać.

Praca w domu wymaga świetnej organizacji. Nawet największego lenia (czyt; mnie) jest w stanie zmobilizować do takich obrotów by można było mieć jeszcze czas dla siebie. Gotuj w 15, 30 min bynajmniej nie jest wynalazkiem Jamiego Olivera. Potrafi tak każda lepiej zorganizowana kobieta przyparta do muru albo poczuciem obowiązku albo nieodpartą chęcią wydarcia chwili dla siebie. Potrzeba jest matką wynalazków. Praca w domu wymaga samodyscypliny. Nie można dać się zwodzić w nieskończoność słodkiemu nieróbstwu, bo albo zawali się projekt albo nie będzie obiadu i rodzina cie pożre żywcem albo ewentualnie rozszarpie na sztuki.

Przyznam się, że najbardziej w pracy w domu przeszkadza mi brak odpowiedniego, dźwiękoszczelnego i zamykanego jak sejf pokoju... Do szału doprowadzają mnie defilady domowników podczas moich zajęć.

I wtedy najczęściej pojawia się myśl; a pierdzielnę tym wszystkim w cholerę i pójdę przez 8 godzin zbierać śmieci i psie gówna do parku!" Bo wtedy; nie będą mnie denerwować własne dziatki, kurze zbierające się w kątach, makulatura do wywiezienia, niewysuszone pranie, brak zapasu żarcia, nieodrobione zadania itd. To wszystko zostanie za zamkniętymi drzwiami i będzie musiało poczekać cierpliwie aż wrócę.

Tylko, że wtedy,

pamiętam dokładnie,

nie wie się w co najpierw ręce włożyć....


Tak czy siak nie ma w  tym złotego środka, bo albo odcinasz się od spraw domowych albo od zawodowych. Najgorzej jest chyba kiedy wszystko zaczyna się ze sobą mieszać i bierzesz np dom do roboty albo robotę do domu. Wychodzi na to, że za brak złotego środka odpowiadają emeryci ;-D

Mówi się, że to człowiek jest kowalem własnego losu. Hmmm, moim prywatnym zdaniem człowiek cywilizowany jest ekspertem od wykuwania sobie kajdanków.


Gwoli zrozumienia; ten wpis jest optymistyczny mimo wszystko :) I chyba zgodzicie się ze mną, że tak czy siak piątki mają swój niezaprzeczalny urok :)))

17 komentarzy:

  1. Mają, mają, tylko wytłumacz mi, o co chodzi z tymi emerytami..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo zgarniają cały złoty środek - już nie muszą szarpać się pomiędzy domem a pracą :)))

      Usuń
  2. Za to szarpia sie z brakiem funduszy:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie tylko ich to dotyczy w naszym kraju :(

      Usuń
  3. Home office to dla mnie luksus i koniecznosc jednoczesnie.
    Luksus jesli Misiek jest w tym czasie w szkole, a koniecznosc gdy musze zrobic pewne rzeczy mimo, ze Misiek nie jest w szkole :)
    Ale ogolnie bardzo lubie i wydaje mi, ze w domu robie wiecej niz w biurze, nie liczac wlasnie przyciskania przyciskow pralki czy zmywarki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jako introwertyk lubie, jako zona nie znosze. Slubny juz chyba trzeci rok pracuje z domu, jak ja go potrzebuje to zajety, a jak tak to ciagle przylazi do mnie I gada/przeszkadza; sam nie moze juz tego systemu zniesc zaczyna miec cabin fever :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może facetom taki układ na dłuższa metę nie słuzy?

      Usuń
  5. To coś jak u mnie , robotę do domu zabieram albo dom do roboty - 24 godziny przez 365 dni w roku. To z kolei urok pracy na swoim z własną rodzinką jako personelem . Ale taki nasz wybór. Z tym urokiem piątku to tak zgadzam się na pół gwizdka , owszem ma swój urok ale w sezonie letnim , teraz w jesienno-zimowym jest tylko zwykłym dniem pracy , po którym przyjdzie następny dzień pracy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli jest zgoda na taki wybór to wszystko w porządku :)

      Usuń
  6. Nigdy tak nie pracowałam na pełny etat. Ale odpowiada mi praca nauczyciela. :)
    Mój mąż tak, ale też jakoś nie mógł się ogarnąć i czas tracił.
    akasza2

    OdpowiedzUsuń
  7. Niewątpliwą zaletą pracy w domu jest to wciskanie guzików i 15 minut na powieszenie prania, gdy akurat weny do pracy brak, ale ja za pracą w domu nie przepadam. Mam chyba silna potrzebę by te sprawy oddzielić, dlatego mimo ze pracuje na swoim wolę codziennie pójść do biura, zrobić co trzeba a w domu zająć się tylko domem. Faktem jest, ze mam taki luksus, ze mam pomoc z zewnątrz, czyli jak wracam do domu to się nie miotam miedzy pełną pralką, pełna zmywarką (chociaż to już zadanie dzieci), mopem i obiadem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie, że masz pomoc w domu i wracając z pracy możesz czas spokojnie poświecić rodzinie :)

      Usuń
  8. Dokladnie tak to wygląda. Pierdylion spraw jak piszesz , i brak złotego środka. A dyscyplina własna to codzienna mobilizacja. Kobiety mające rodzinę są strasznie zapracowane. Fel

    OdpowiedzUsuń
  9. "Gotuj w 15, 30 min bynajmniej nie jest wynalazkiem Jamiego Olivera. Potrafi tak każda lepiej zorganizowana kobieta przyparta do muru albo poczuciem obowiązku albo nieodpartą chęcią wydarcia chwili dla siebie. " - GENDER!!!
    Potrafię to samo! I to pomimo pracy zmianowej na etacie - musi być zrobione to jest.

    Moja Marzenka często działa w domu - takie czy owakie pismo procesowe, albo sprawozdanie, albo inny referat - faktycznie - bez łańcucha przy komputerze jej nie utrzymasz. A potem jak zawala terminy, to ja jestem wysyłany z papierami do stosownych instytucji z nadzieja że przecież mnie pracujące tam kobiety nie opierdzielą...

    OdpowiedzUsuń