Wszelakie świętowanie zaczyna przedstawiać się w naszej rodzinie w schematyczny sposób. Najpierw pojawia się lodówka zapchana do niemożliwości, potem następuje wzmożona konsumpcja wszystkiego co nadaje się do spożycia (także wysupływanie zachomikowanych porcji płatków śniadaniowych, orzechów, ciastek na czarną godzinę, ewentualnie wyżeranie cukru wprost z cukierniczki) a na końcu świętowania do pustej lodówki ze smętnie wiszącymi drzwiami prawie na jednym zawiasie ustawia się pielgrzymka.
-Co? Znowu nic nie ma do jedzenia?!
- Dlaczego nie kupiłaś więcej sera żółtego?
- Ja cię!, zostało tylko pół słoika pesto i przeterminowane anchois!
- Mleka nie ma?! Z czym będziemy pić kawę z matką?
No z matką kawę pijemy codziennie, a w poniedziałki z pożyczanym mlekiem :D W poniedziałki lub po świętach nie ma w domu nic. Sporadycznie zostaje cukier i mąka oraz zabłąkana puszka cieciorki.
Nie będę się wgłębiać w szczegóły mojej małej lodówki (a jak się ją kupowało, to była taka olbrzymia, że po co wam we dwójkę taka lodówka!). Może tam jeszcze pałętać się w niej jakiś nadwątlony zębem czasu ząbek czosnku. Może ze słoika udałoby się wyskrobać ze dwie łyżeczki dżemu. Może nawet w maselniczce ostało się jakieś 5 gram masła. Ale poza tym nic, pustka.
Gwoli usprawiedliwienia dodam, że dnia wczorajszego upiekłam 4 pizze na kwadratowych blachach - takich jakie zapodają w zestawie a, że mam piekarnik w kuchence niezabudowanej to są one spore. I te 4 zostały wchłonięte do godziny 19.00 po czym nastąpiło sakramentalne "jestem głodny" i na szczęście można było ten głód czymś zamówionym zapchać. 2 pudełka skrzydełek na 3 osoby poszły w 15 min.
Oświeciło nas. Wyremontowaną część piwnicy postanowiliśmy zapełnić zapasami w puszkach, produktami sypkimi o długiej dacie przydatności do spożycia oraz czym popadnie. Poza tym piwniczne półeczki ulegają regularnemu przetrzebieniu z ogórków, buraków, kompotu i dżemu. Aż mi się płakać chce jak pomyślę, że wszystko zeżreją do przednówka ;-)
Moje dzieci nigdy nie były niejadkami. Teraz już widzę, że niestety ;-)
- Co na obiad?
- Zupa. Ziemniaczana albo jarzynowa.
- To ja nie jem. Na razie nie jestem aż tak głodny.
No ba, na zupę to u nas zawsze są jakoś mniej głodni. Może więc zupkę codziennie ;P
Jeszcze zamrażarkę do piwnicy:)
OdpowiedzUsuńzamrażarka jest wystarczająca, to w lodówce mam mało miejsca, niestety. na szczęście mam balkon a na nim szafkę i mieszkam w chłodnym klimacie - jakoś daję radę ;-)
UsuńNo tak . zupa. U nas podobnie, z wyjątkiem barszczu czystego z uchami albo pierogami. W każdym innym przypadku zupa jest na trzecie:) . Albo takie pytanie : Jakie mięso masz dziś na obiad? Nie, czy w ogóle, tylko jakie? Mleka pilnuję nabożnie ( zapas) , bo bez niego kawy nie ruszę. Fel
OdpowiedzUsuńu nas stosuję szantaż - najpierw zupa potem drugie albo jestem wredna - nie ma nic innego :D
Usuńzupy naprawdę robię rzadko, bo potem sama dojadam dniami i latami a też nie przepadam, wolę drugie podobnie jak reszta :)
Jak ja kocham zupy!
OdpowiedzUsuńGotuję dla siebie, bo Pan W. zup za jedzenie nie uważa ;) Nie wie, co traci.
O.
Pan W jest rodem z naszej rodziny ;-)
UsuńMy lubimy zupy , ale znam ten ból; jak miałam w domu chłopaków też tak było ; zjadali co było w lodówce , a na zupy się wykrzywiali. Mam na szczęście ten problem z głowy . Obie synowe świetnie gotują , ale jak młodzież przychodzi to i tak pierwsze co robią chłopaki to zaglądają do lodówki.
OdpowiedzUsuńczasami myślę, żeby ich zameldować w sklepie spożywczym, całodobowo ;D
UsuńUwielbiam zupy. Reszta tez nie gardzi, ale faktyczńie na dluzej wystarczaja niz drugodaniowe potrawy miesne. Robie geste, pozywne, z porzadna wkladka, wiec drugiego wtedy nie ma, a do zup tutaj jada sie chleb, wiec gar czasami nawet na trzy dni mam.
OdpowiedzUsuńzupy z wkładką u nas nie przechodzą gładko; jeden nie spożywa gotowanego mięsa ani kiełbasy. grochówka lub kartoflana podlega wówczas skrupulatnemu przesiewowi. jedynie uszka zyskują pełną aprobatę i zupy kremy, a to jak pamiętam odwrotnie niż u Ciebie :)
UsuńDokladnie odwrotnie :D
UsuńA u mnie zupka to podstawa. Ugotowałam wielki gar dyniowej, zjedzona w mig, gar jarzynowej- podobnież I echo w lodówce po świątecznym pobycie młodzieży.
OdpowiedzUsuńu nas echo zdarza się też podczas tygodnia... podczas gdy ja pracuję banda siedzi w kuchni i dogotowuje sobie, a to omleciki, tortille, budynie, tosty, jajecznice itd a potem na kolację nie ma co podać :D
Usuń:DDDD Zupkę koniecznie:D
OdpowiedzUsuńwpadaj, zostało całkiem sporo jarzynowej :) dzisiaj musowo mięso
UsuńU mnie też życie toczy się wokół żarcia. Maja ciagle niezadowolona z tego, co na stole, za to Natasza zje wszystko, byle dużo i często. Wczoraj zrobiłam ciasto filo ze szpinakiem i fetą. Ledwiem uchowała kawałeczek na dzisiaj do pracy.
OdpowiedzUsuńdzisiaj narobiłam zapasów do piwnicy, niech wyżerają :D u nas tylko zupa zostaje na jutro...
UsuńU mnie mąż jada wszystko z zupami włącznie. Pusta lodówka zostaje zawsze po weekendzie jak przyjedzie mój brat. Dzwoń do mnie, chętnie na zupę wpadnę :))
OdpowiedzUsuńpocieszasz mnie trochę, że nie tylko u mnie takie pustki ;-)
UsuńU mnie po chrzcinach zapasy były. :D
OdpowiedzUsuńakasza2
to się nie liczy ;P
UsuńA zimno macie w tej piwniczce? Bo w produktach sypkich lubią się mole spożywcze zalegnąć, co mnie znowu spotkało i sama już nie wiem, gdzie szukać winy :( Mole podobno nie lubią zimna, wiec jak macie tam zimno, to luz :)
OdpowiedzUsuńJa zupy tez lubię, a moi to tak różnie, zawsze za to głodni na kawałek mięsa :)
na razie w piwnicy wylądował tylko makaron i puszki ze słoikami. nie wiem czy 16 st to bedzie to nielubiane zimno... się okaże :)
UsuńStandard...
OdpowiedzUsuńkopytka z dwóch kilo ziemniaków, 1,5 kilograma mąki, kilograma sera białego, okraszone boczkiem smażonym... w ciągu jednego dnia pod warunkiem że tato i mama dostaną mniejsze porcje (a kiedy.starczały na trzy).
Dziś robię pizzą z rybą - już nawet nie bawię się w pojedyncze porcje - zniknie szybciej niż zdąży się wypiec.
a w szkole też jedzą obiady i do dobre bo domowe na miejscu gotowane.
Paczka płatków śniadaniowych na jeden dzień, konserwa rybna czy mięsna na raz...