poniedziałek, 12 listopada 2012

Weekendowe spacerowanie.

Taki ten listopad wcale nie deszczowy i dobrze :) Niedzielne południe spędziliśmy na powolnym spacerowaniu wśród zapachu czerwonych sosen bagiennych. Kołek wczuwał się w rolę przewodnika bo miał wpamięci niedawną wycieczkę szkolną do rezerwatu. Chciał nam nawet pokazać rosiczki, ale nie wziął pod uwagę, że śnieg i mróz spowodowały przejście rośliny w stan zimowy. Dużo zapamiętał z opowieści przewodnika :)


Tatry lekko pośnieżone, wiaterku prawie wcale nie było, słoneczko przeświecało a nad głowami wirowali nam kolorowi spadachroniarze.


Dyskowate chmury zapowiadają zmianę pogody i faktycznie dzisiaj jest już ponuro, ciemno, wilgotnie i bardzo listopadowo.

Po spacerku, z zaostrzonymi apetytami, w spałaszowaliśmy spore porcje obiadowe w nieodległym barze. Całkiem mnie małżonek rozpuszcza, bo jest to nasza trzecia z kolei niedziela kiedy to smakujemy potrawy w lokalach. Jak dla mnie, w rankingu najlepszych mam na miejscu pierwszym knajpkę meksykańską. Nie dość, że przytulna, bo malutka, to jedzenie mają pierwsza klasa chociaż menu nie jest rozbudowane. Potrawy są szykowane na bieżąco ze świeżych składników. Według mnie bije na głowę knajpę włoską, którą tak wychwalała Anka Mucha, kiedy przez przypadek zjawiła się w naszym wiejskim miasteczku :)
Mój zachwyt muszę troszkę wyjaśnić. Po pierwsze lubię ciasne miejsca, po drugie kuchnia meksykańska jest pikantna co lubię, a po trzecie kwaśnicę i oscypki na ciepło z żurawiną zostawiam dla przyjezdnych ;) Nie jestem fanką jedzenia z Podhala. Poza moskolami z masłem i solą to lubię chyba tylko bryndzę na różne sposoby. No i korpiele pieczone na blasze, ale kto teraz korpiele hoduje na Podhalu...? I w ogóle czy ktoś pamięta co to korpiel jest...
Po kawie z domową kremówką poszliśmy sobie już bez dzieci na spacer w drugą stronę czyli do nowo oddanego parku miejskiego. Nie wzięłam ze sobą aparatu, bo z parku szliśmy na cmentarz do kościoła. Muszę przyznać, że park wyglada rewelacyjnie. Odbudowana altanka, zamknięty plac zabaw dla dzieci, ścieżka rowerowa, siłownia na wolnym powietrzu i podświetlana fontanna robia bardzo dobre wrażenie. Po nasadzonych drzewkach i krzewach należy spodziewać się pięknych kolorów na wiosnę :) Prace na płycie rynku tez dobiegają końca i na szczęście z pierwotnego pomysłu wybrukowania całości tylko granitowymi płytami jest sporo zachowanego drzewostanu i grządek dodatkowych z krzewami i niską roślinnością. Będzie ładnie, tym bardziej się cieszę, bo oszczędzono moją ulubioną rajską jabłoneczkę koło kapliczki Jana Kantego:)))


Dzisiaj Kołek został w domu. W sobotę przewiało nas solidnie w ciągu godziny pod pomnikiem Orkana i przyplątał się katar z kaszlem. Zespół góralski uświetniał śpiewem poświęcenie placyku, który właśnie został pięknie wyremontowany. W sumie miasto ogarnęło się i teraz mieszkańcom oraz przyjezdnym wyda się z pewnością ładniejsze i byc może zachęci do pozostania dłużej lub powrotu :)

Pozdrawiam cieplutko ciepłem płonącego na kominku ognia :)

13 komentarzy:

  1. A w tv gadali ,że halny drzewa przewracał , a tu proszę , informacja z pierwszej ręki : niedziela słoneczna i bez wiatru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w TVN to zawsze wszystko przewraca, zalewa itd ;D ale fakt, faktem, to halny był (te chmury to zwiastują) i byc może wiał gdzieś tam bardziej porywiście ale do nas to już tylko łagodne podmuchy docierały. no i jeszcze jeden fakt, halny jest zawsze ciepłym wiatrem :)

      Usuń
  2. Ja to nie wiem, co to te moskole są ;) Muszę pogooglować.
    Ale oscypki to wiesz, że uwielbiam :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, wygooglowałam, toż to placki ziemniaczane... A ja tu wyobrażenia miałam nie wiadomo jakie ;)
    O.
    PS. Ziemniaki to ja wolę z koperkiem ;) Ale placki tez są ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to Cię zwiodło trochę to googlowanie, bo placki to są owszem ziemniaczane ale z ugotowanych ziemniaków, utłuczonych z mąką i jajkiem wałkuje się placki i smaży na rozgrzanych blachach pieca. moja babcia robiła taki jeden, wielki, olbrzymi i całkiem spory, bo jak go kroiła, to miał ok 3-4 cm grubości. teraz można zjeść moskola kupnego czy to w piekarni czy w knajpie, ale co to za moskol... cieniutki, malutki i zazwyczaj bez chrupiącej skórki i taki gumowaty :( na wspomnienie tych babcinych zawsze żałuję, że pozbyliśmy się kuchni węglowej, bo tez takie piekłam...

      Usuń
    2. A w piekarniku takiego moskola da się upiec ? I co to takiego ten korpiel ?

      Usuń
    3. Onyks, jedynie próbowałabym na grubej żeliwnej patelni, bo piecze się bez tłuszczu na suchej, trzeba by było dostosować tylko temperaturę, żeby nie spalić a upiec :)

      korpiel, to karpiel tylko, że nie Sebastian Bułecka :D to po prostu brukiew siewna, jadłaś to kiedyś?

      Usuń
  4. wow, miec takie widoki spacerujac; my spacerujemy kazdego wieczoru wokol kilku ulic osiedla, ale juz mi sie nudzi, bo nic ciekawego nigdy tam nie bylo, a teraz jeszcze ciemno, bo tutaj prawie w ogole nie ma lamp ulicznych. Nie znam podhalanskiego jedzenia, ale takie placki niedawno odkrylam w moim starym zeszycie z polskimi przepisami i nawet ze dwa razy robilam. Bojkotuje tutejsze wloskie restauracje, ktore sa calkowicie przereklamowane, jest tyle innych lepszych smakow/potraw szkoda tylko, ze nie ma nic polskiego w moich okolicach. No ale sie rozpisalam, a rano obiecalam sobie, ze zrobie dzisiaj przerwe od blogowania :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, mozna z takiego ciasta smażyć placki też na patelni :)zrób koniecznie z masłem czosnkowo-ziołowym :) mieszkanie w takim wiejskim miastku ma ogromne zalety jeśli chodzi o pieszą rekreację - zresztą u nas są 2 wyciągi narciarskie, rozbudowująca się sieć ścieżek rowerowych (nareszcie!), ratrakowane trasy do narciarstwa biegowego oraz mnóstwo górek i pagórków a także zdarzają się miejsca prawie płaskie ;)w jakim mieście Ty mieszkasz?, pewnie w dużym skoro tylko osiedlowe drózki... mnie się bardzo wieś amerykańska podoba, ale i tak polskiej nic nie przebije :)

      Usuń
  5. mieszkam w duzym 3-y milionowym miescie, ale na amerykanskie warunki to raczej prowincja tym bardziej, ze to w poludniowym stanie. Mamy w okolicy troche lasow ze sciezkami, ktore dumnie zwa parkami, ale ile razy mozna ogladac drzewa? mamy tez gore do wspinania z godz od nas, urokliwe Ashville z gorzystym terenem jest 3,5 godz od nas wiec nie zawsze jest ochota na podroz. Nie trafilam tutaj na prawdziwa wies, albo jakies pojedyncze farmy, winiarnie, albo male miasteczka z kilkoma domami po obu stronach glownej ulicy, jedne ladniejsze od drugich w zaleznosci od lokalnej ekonomii. Oi zaczyna mi chyba doskwierac brak towarzystwa, duzo mysli do przelania. Pozdrawiam goraco :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miszkalismy w Tuxedo Park,NY przez 2 tygodnie i bardzo mi się ta wioseczka podobała, prawdziwy kontrast z samym NY, którym byłam zauroczona ale tylko na zasadzie turysty zwiedzającego. Tuxedo wydało mi się możliwym miejscem do zamieszkania, podobnie pobliskie Suffern :)kocham takie zapadłe miejsca :)))

      Usuń